Tak jak obiecałam, wstawiam kolejną notkę. Na szczęście udało mi się ja dokończyć. Mam nadzieje że się będzie podobała . Miłego czytania !
*********************************************************************************
Siedziałam nadal
czerwona ze wstydu w kuchni. Mam nadzieje, że ten chłopak będzie tak miły i nie
rozpowie na całym osiedlu, że leże pół naga w ogrodzie. Jeszcze wezmą mnie za
nimfomankę, czy coś. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Idiotka! Powiedziałam na
głos. Przecież nikt Cię tu nie zna. Może mój wewnętrzny głos miał rację.
Zadzwonił telefon.
- Słucham?
- Hej .. Diana -
dobrze znałam ten głos.
- Tak czego chcesz?
Przecież oddalam Ci wszystkie twoje rzeczy! Nic nie mam.
- Tak wiem, ale
powiedz mi czemu wyjechałaś? Byłem dziś u twoich rodziców i powiedzieli, że Cie
nie ma i nigdy więcej mam nie przychodzić.
- I mieli racje!
- Czemu tak mówisz?
- Jeszcze się pytasz?
Chyba Ci na rozum padło. Paul odszedłeś z moją przyjaciółką jeszcze z lat
dzieciństwa, a teraz pytasz czemu wyjechałam?
- A więc to o to
chodzi. Nie możesz się pogodzić z porażką. Tak nie możesz zrozumieć, że Ona
była lepsza od Ciebie i dlatego wyjechałaś. Myślisz, że tam będzie Ci lepiej ..
dobrze wiem, że nie masz tam nikogo.
- To wszystko co
miałeś mi do powiedzenia?
- Nie .. właściwie
nie dzwonie, żeby Ci powiedzieć prawdę tylko mam prośbę, czy możesz zapytać
taty, czy będę mógł pracować z nim tak jak w tamte wakacje? Wiesz Alice ma swoje
potrzeby.
- Ty tępy skończony
kretynie! Jak śmiesz do mnie dzwonić i pytać o takie rzeczy! Mój tata już w
niczym Ci nie pomoże i oświadczam, że zmieniam numer. Nie dzwoń i wiedz jedno
.. dla mnie jesteś skończonym dnem.
Rozłączyłam się.
Bezczelny typ. Myślałam, że dzwoni po to by mnie chociaż przeprosić. Znowu na
jaw wychodzi moja naiwność wobec świata .. eh. Włączyłam telewizor i jak na
złość pokazywali rodzinę Jacksonów. Nagłówek : ,,Czy to koniec The Jackson?
Michael zaczyna solową karierę. Najbliższa trasa koncertowa już za dwa
tygodnie, czy fani pokochają jednego zamiast pięciu?'' Ciekawe, który z tych
piciu rozbił mi dziś nosa Dam sobie rękę uciąć, że to banda
rozkapryszonych
dzieciaków. Mając taką kasę każdy by szalał. Nie zdążyłam jeszcze dobrze
pomyśleć, a rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzałam na siebie, a jak że,
przecież siedziałam w bikini. Jestem geniuszem. Zarzuciłam na siebie szlafrok i
krzyknęłam proszę!
Drzwi otworzyły się
bardzo delikatnie jakby mój gość bał się otworzyć. Stał za nimi wysoki
mężczyzna w średnim wieku.
- Słucham?
- Czy to Dom Państwa
Swen?
- Nie od wczoraj już
nie.
- Aha to przepraszam
- puścił mi oczko i wyszedł.
Usiadłam i znowu
dzwonek do drzwi i tym razem nie miałam ochoty wstawać. Pewnie to znowu jakaś
pomyłka, więc i tym razem krzyknęłam. Otwarte!
- Dzień Dobry ..
mogę? - młody głos odezwał się, a ja szybko wstałam i weszłam do przed pokoju.
To był On. Stał nieśmiało w progu. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Staliśmy
dłuższą chwilkę.
- Jasne proszę -
zrobiłam swój uśmieszek.
- Wiesz .. ja tylko
zajmę Ci chwilkę. Chciałem przeprosić Cie za to całe zamieszanie. Graliśmy w
piłkę jak co niedziela i wiesz zawsze mieszkali tu państwo Swen i mogliśmy do
ich ogrodu przeskakiwać przez płot - zaczął się gorączkowo tłumaczyć.
Postanowiłam mu przerwać.
- Daj spokój .. nic
się nie stało. Przecież ta piłka mnie nie zabiła. Lekko dostałam w nos.
Widocznie mi się należało - zaczęliśmy się śmiać.
- Miło mi, Diana.
- Mnie również,
Michael.
- Wiem!
- Skąd?
- A obiłeś mi się o
uszy i nie tylko - wskazałam na nos.
Znowu zaczął się
śmiać. Przypatrywałam mu się dokładnie. Szereg równych białych zębów. Odbijał
się od karnacji. Duże ciemne oczy uwydatniały kształt twarzy. Był bardzo
przystojny, ale zaraz, zaraz co ja robię? Czy On mi się podoba?
- Słuchałaś mnie?
- Tak jasne ..
mówiłeś o swojej karierze, że media nie pozwalają Ci się nią nacieszyć, bo
ciągle szukają jakiegoś skandalu z Tobą w roli głównej.
- Ooo wydawało mi
się, że nie słuchałaś, a jednak - znowu ten śliczny uśmiech.
- Mam podzielną uwagę
- a co miałam mu powiedzieć, że uciszam sama siebie?Miał zając mi tylko
chwilkę, a rozmawialiśmy prawie do samego wieczora. Zawsze znalazł się jakiś
temat i powiem wielce, że wcale mi to nie przeszkadzało. Odkąd rozstałam się z
Paulem, drażnili mnie faceci, a tu jakby mi przeszło?
- Oj zasiedziałem się
troszkę - spojrzał na zegarek - O nie już 19 .. muszę iść. Dzięki za milą
rozmowę.
- To ja dziękuje.
Przynajmniej nie musiałam siedzieć sama.
- No tak w nowym
miejscu zawsze jest się samotnym.
- Nie tylko tu i nie
tylko teraz – posmutniałam, ale On nie drążył tematu i było mi to na rękę. Nie
chciałam opowiadać o swoim nędznym życiu.
Wyszłam na werandkę,
pogoda nadal dopisywała. Co się z Tobą dzieje Diana? Rozmawiasz normalnie z
obcym facetem? Zachowujesz się jak nie Ty. Zaczęłam wspominać jego wygląd,
oczy, włosy, sylwetkę. O jej jak mnie to wszystko pociągało. Co ja wygaduje?
Skarciłam sama siebie. Moje przemyślenia przerwał pisk. Jacksonowie znowu
wyszli pograć. Pomachałam do Michaela. Odmachał i uśmiechnął się. Jeden z jego
braci szturchnął go w bok, a ten zrobił groźną minę. Musieli się dobrze
rozumieć. Wyglądali na zgrane rodzeństwo. Szkoda, że ja nie miałam brata albo
siostry. Może dziś miałabym do kogo zadzwonić.
Nadeszła pora dnia,
której nienawidziłam, czyli noc. Leżałam jak zwykle tołkując się w pościeli.
Myśli przychodzili jak szalone i to o Michaelu. Chyba zwariowałam! Ale nie powiem
przyjemnie się myślało. Nawet bardzo.
Sen mi jednak nie
odpuścił. Około 4.00 rano obudziłam się z krzykiem. To był kolejny koszmar. Nie
muszę mówić dotyczący kogo, ale dziś już nie rozpaczałam, nie wylewałam łez w
poduszkę, nie warto.
Ponownie zasnęłam.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Do cholery kto to! Dopiero co zasnęłam po
nieprzespanej nocy, ale jak otworzyłam drzwi odechciało mi się spać, to był
Mike.
- Hej .. nie
obudziłem Cie?
- Nie skąd –
skłamałam.
- Bo wiesz dziś
jesteśmy całą rodziną w domu i mama kazała Cie zaprosić na obiad. Przyjdź
naprawdę będzie miło i nie będziesz się nudzić - poruszył śmiesznie brwiami.
- Jasne, na którą mam
być?
- Najlepiej to już!
- Co? A która jest
godzina?
- Hm .. 12.00?
- O nie znowu ..
wstałam tak późno.
- Nie marudź! Tylko
chodź.
Ubierałam się tak
szybko jak tylko mogłam. Jeszcze ostatnia kreska makijażu i gotowe. Mike ciągle
na mnie czekał. Chyba bał się, że ucieknę albo nie przyjdę. Mniejsza o to.
Wreszcie wychodzę do ludzi i to był plus.
W domu Jacksonów było
naprawdę uroczo. Cała wielka rodzinka siedziała przy stole. Miło gawędząc, gdy
weszliśmy wszystkie oczy były zwrócone na nas.
- O Mike wreszcie
przyprowadziłeś jakaś dziewczynę. No pochwal się. Chodź siadaj koło mnie -
jeden z chłopców poklepał krzesło koło siebie.
- Ona siedzi tu -
wskazał ręką Mike i zaraz usiadł tuż obok.
- Dobrze już dobrze
.. tak se tylko powiedziałem - chłopak dalej mamrotał pod nosem.
Z kuchni wyszła Pani
Jackson.
Dzieci, to jest nasza nowa sąsiadka. Mieszka w domu
po Państwu Swan. Ma na imię Diana i
proszę, żebyście byli dla niej mili - spojrzała
wymownie na resztę, a Oni zaraz zaczęli wstawać i się po kolei przedstawiać.
- A Josepha dziś nie będzie? Zawsze przychodzi
na obiad.
- Będzie tylko troszkę później.
- Szkoda - odezwał się Marlon.
Zapanowała cisza. Do kuchni wszedł niski, krępy
mężczyzna o groźnym wyrazie twarzy.
- Witam - powiedział ponuro.
-To jest właśnie Joseph. Mój maż - powiedziała
pani Jackson. Atmosfera zagęściła się i
było to widocznie odczuwalne.
- A kim Ona jest? - wskazał na mnie palcem, a
jedzenie podeszło mi do gardła.
- To jest nasza nowa sąsiadka, Diana.
- Aha - odpowiedział obojętnie.
Wszyscy starali się jak najszybciej odejść od stołu.
Przynajmniej miałam takie wrażenie albo
mi się wydawało, ale po kolei dziękowali i
odchodzili. Michael zrobił to samo i zabrał mnie ze sobą. Poszliśmy do jego pokoju.
- Rozgość się – powiedział, ale ja wolałam
spacerować i oglądać.
- O horrory!
- Lubisz?
- Bardzo.
- Dziewczyna mieszka sama i ogląda horrory. Nie
uwierzę.
- A kto powiedział, że sama je lubię oglądać?
- A no też prawda.
Do pokoju weszła Pani Jackson.
- Michael jedziesz z nami?
- Gdzie?
- Jedziemy z ojcem i resztą do cioci Lucy.
Będziemy dopiero jutro rano.
- Aaaa jak do Cioci Lucy, to ja dziękuję z całą
przyjemnością, ale nie.
- Jak chcesz.
Wyszła z uśmiechem na twarzy, jakby wiedziała co
Mike ma na myśli i zapewne tak było.
Zapytałam:
- Czemu nie chciałeś jechać?
- Nie wiesz kto to ciocia Lucy i lepiej, żebyś
nie wiedziała - zaczęliśmy się śmiać.
- Mówiłaś mi, że lubisz horrory. Ale nie lubisz
ich oglądać sama, tak?
- No tak.
- A masz w domu coś, żeby obejrzeć?
- Jasne, a co masz na myśli?
- Może byśmy zorganizowali wieczór horrorów u
Ciebie? Co Ty na to?
- Pewnie czemu nie! To ja pójdę i uszykuje coś
do jedzenia.
- Dobra o 21.00 jestem.
- Nie ma problemu!Do zobaczenia!