środa, 30 kwietnia 2014

Michael i Diana cz.2

Witam !
   Tak jak obiecałam, wstawiam kolejną notkę. Na szczęście udało mi się ja dokończyć. Mam nadzieje że się będzie podobała . Miłego czytania !

*********************************************************************************


Siedziałam nadal czerwona ze wstydu w kuchni. Mam nadzieje, że ten chłopak będzie tak miły i nie rozpowie na całym osiedlu, że leże pół naga w ogrodzie. Jeszcze wezmą mnie za nimfomankę, czy coś. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Idiotka! Powiedziałam na głos. Przecież nikt Cię tu nie zna. Może mój wewnętrzny głos miał rację. Zadzwonił telefon.
- Słucham?
- Hej .. Diana - dobrze znałam ten głos.
- Tak czego chcesz? Przecież oddalam Ci wszystkie twoje rzeczy! Nic nie mam.
- Tak wiem, ale powiedz mi czemu wyjechałaś? Byłem dziś u twoich rodziców i powiedzieli, że Cie nie ma i nigdy więcej mam nie przychodzić.
- I mieli racje!
- Czemu tak mówisz?
- Jeszcze się pytasz? Chyba Ci na rozum padło. Paul odszedłeś z moją przyjaciółką jeszcze z lat dzieciństwa, a teraz pytasz czemu wyjechałam?
- A więc to o to chodzi. Nie możesz się pogodzić z porażką. Tak nie możesz zrozumieć, że Ona była lepsza od Ciebie i dlatego wyjechałaś. Myślisz, że tam będzie Ci lepiej .. dobrze wiem, że nie masz tam nikogo.
- To wszystko co miałeś mi do powiedzenia?
- Nie .. właściwie nie dzwonie, żeby Ci powiedzieć prawdę tylko mam prośbę, czy możesz zapytać taty, czy będę mógł pracować z nim tak jak w tamte wakacje? Wiesz Alice ma swoje potrzeby.
- Ty tępy skończony kretynie! Jak śmiesz do mnie dzwonić i pytać o takie rzeczy! Mój tata już w niczym Ci nie pomoże i oświadczam, że zmieniam numer. Nie dzwoń i wiedz jedno .. dla mnie jesteś skończonym dnem.
Rozłączyłam się. Bezczelny typ. Myślałam, że dzwoni po to by mnie chociaż przeprosić. Znowu na jaw wychodzi moja naiwność wobec świata .. eh. Włączyłam telewizor i jak na złość pokazywali rodzinę Jacksonów. Nagłówek : ,,Czy to koniec The Jackson? Michael zaczyna solową karierę. Najbliższa trasa koncertowa już za dwa tygodnie, czy fani pokochają jednego zamiast pięciu?'' Ciekawe, który z tych piciu rozbił mi dziś nosa Dam sobie rękę uciąć, że to banda
rozkapryszonych dzieciaków. Mając taką kasę każdy by szalał. Nie zdążyłam jeszcze dobrze pomyśleć, a rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzałam na siebie, a jak że, przecież siedziałam w bikini. Jestem geniuszem. Zarzuciłam na siebie szlafrok i krzyknęłam proszę!
Drzwi otworzyły się bardzo delikatnie jakby mój gość bał się otworzyć. Stał za nimi wysoki mężczyzna w średnim wieku.
- Słucham?
- Czy to Dom Państwa Swen?
- Nie od wczoraj już nie.
- Aha to przepraszam - puścił mi oczko i wyszedł.
Usiadłam i znowu dzwonek do drzwi i tym razem nie miałam ochoty wstawać. Pewnie to znowu jakaś pomyłka, więc i tym razem krzyknęłam. Otwarte!
- Dzień Dobry .. mogę? - młody głos odezwał się, a ja szybko wstałam i weszłam do przed pokoju. To był On. Stał nieśmiało w progu. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Staliśmy dłuższą chwilkę.
- Jasne proszę - zrobiłam swój uśmieszek.
- Wiesz .. ja tylko zajmę Ci chwilkę. Chciałem przeprosić Cie za to całe zamieszanie. Graliśmy w piłkę jak co niedziela i wiesz zawsze mieszkali tu państwo Swen i mogliśmy do ich ogrodu przeskakiwać przez płot - zaczął się gorączkowo tłumaczyć. Postanowiłam mu przerwać.
- Daj spokój .. nic się nie stało. Przecież ta piłka mnie nie zabiła. Lekko dostałam w nos. Widocznie mi się należało - zaczęliśmy się śmiać.
- Miło mi, Diana.
- Mnie również, Michael.
- Wiem!
- Skąd?
- A obiłeś mi się o uszy i nie tylko - wskazałam na nos.
Znowu zaczął się śmiać. Przypatrywałam mu się dokładnie. Szereg równych białych zębów. Odbijał się od karnacji. Duże ciemne oczy uwydatniały kształt twarzy. Był bardzo przystojny, ale zaraz, zaraz co ja robię? Czy On mi się podoba?
- Słuchałaś mnie?
- Tak jasne .. mówiłeś o swojej karierze, że media nie pozwalają Ci się nią nacieszyć, bo ciągle szukają jakiegoś skandalu z Tobą w roli głównej.
- Ooo wydawało mi się, że nie słuchałaś, a jednak - znowu ten śliczny uśmiech.
- Mam podzielną uwagę - a co miałam mu powiedzieć, że uciszam sama siebie?Miał zając mi tylko chwilkę, a rozmawialiśmy prawie do samego wieczora. Zawsze znalazł się jakiś temat i powiem wielce, że wcale mi to nie przeszkadzało. Odkąd rozstałam się z Paulem, drażnili mnie faceci, a tu jakby mi przeszło?
- Oj zasiedziałem się troszkę - spojrzał na zegarek - O nie już 19 .. muszę iść. Dzięki za milą rozmowę.
- To ja dziękuje. Przynajmniej nie musiałam siedzieć sama.
- No tak w nowym miejscu zawsze jest się samotnym.
- Nie tylko tu i nie tylko teraz – posmutniałam, ale On nie drążył tematu i było mi to na rękę. Nie chciałam opowiadać o swoim nędznym życiu.
Wyszłam na werandkę, pogoda nadal dopisywała. Co się z Tobą dzieje Diana? Rozmawiasz normalnie z obcym facetem? Zachowujesz się jak nie Ty. Zaczęłam wspominać jego wygląd, oczy, włosy, sylwetkę. O jej jak mnie to wszystko pociągało. Co ja wygaduje? Skarciłam sama siebie. Moje przemyślenia przerwał pisk. Jacksonowie znowu wyszli pograć. Pomachałam do Michaela. Odmachał i uśmiechnął się. Jeden z jego braci szturchnął go w bok, a ten zrobił groźną minę. Musieli się dobrze rozumieć. Wyglądali na zgrane rodzeństwo. Szkoda, że ja nie miałam brata albo siostry. Może dziś miałabym do kogo zadzwonić.
Nadeszła pora dnia, której nienawidziłam, czyli noc. Leżałam jak zwykle tołkując się w pościeli. Myśli przychodzili jak szalone i to o Michaelu. Chyba zwariowałam! Ale nie powiem przyjemnie się myślało. Nawet bardzo.
Sen mi jednak nie odpuścił. Około 4.00 rano obudziłam się z krzykiem. To był kolejny koszmar. Nie muszę mówić dotyczący kogo, ale dziś już nie rozpaczałam, nie wylewałam łez w poduszkę, nie warto.
Ponownie zasnęłam. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Do cholery kto to! Dopiero co zasnęłam po nieprzespanej nocy, ale jak otworzyłam drzwi odechciało mi się spać, to był Mike.
- Hej .. nie obudziłem Cie?
- Nie skąd – skłamałam.
- Bo wiesz dziś jesteśmy całą rodziną w domu i mama kazała Cie zaprosić na obiad. Przyjdź naprawdę będzie miło i nie będziesz się nudzić - poruszył śmiesznie brwiami.
- Jasne, na którą mam być?
- Najlepiej to już!
- Co? A która jest godzina?
- Hm .. 12.00?
- O nie znowu .. wstałam tak późno.
- Nie marudź! Tylko chodź.
Ubierałam się tak szybko jak tylko mogłam. Jeszcze ostatnia kreska makijażu i gotowe. Mike ciągle na mnie czekał. Chyba bał się, że ucieknę albo nie przyjdę. Mniejsza o to. Wreszcie wychodzę do ludzi i to był plus.
W domu Jacksonów było naprawdę uroczo. Cała wielka rodzinka siedziała przy stole. Miło gawędząc, gdy weszliśmy wszystkie oczy były zwrócone na nas.
- O Mike wreszcie przyprowadziłeś jakaś dziewczynę. No pochwal się. Chodź siadaj koło mnie - jeden z chłopców poklepał krzesło koło siebie.
- Ona siedzi tu - wskazał ręką Mike i zaraz usiadł tuż obok.
- Dobrze już dobrze .. tak se tylko powiedziałem - chłopak dalej mamrotał pod nosem.
Z kuchni wyszła Pani Jackson.
   Dzieci,  to jest nasza nowa sąsiadka. Mieszka w domu po Państwu Swan. Ma na  imię Diana i proszę, żebyście byli dla niej mili - spojrzała  wymownie na resztę, a Oni zaraz zaczęli wstawać i się po kolei  przedstawiać.
-  A Josepha dziś nie będzie? Zawsze przychodzi na obiad.
-  Będzie tylko troszkę później.
-  Szkoda - odezwał się Marlon.
Zapanowała  cisza. Do kuchni wszedł niski, krępy mężczyzna o  groźnym  wyrazie twarzy.
-  Witam - powiedział ponuro.
-To  jest właśnie Joseph. Mój maż - powiedziała pani Jackson.  Atmosfera zagęściła się i było to widocznie odczuwalne.
-  A kim Ona jest? - wskazał na mnie palcem, a jedzenie podeszło mi  do gardła.
-  To jest nasza nowa sąsiadka, Diana.
-  Aha - odpowiedział obojętnie.
Wszyscy  starali się jak najszybciej odejść od stołu. Przynajmniej miałam  takie wrażenie albo mi się wydawało, ale po kolei dziękowali i  odchodzili. Michael zrobił to samo i zabrał mnie ze sobą.  Poszliśmy do jego pokoju.
-  Rozgość się – powiedział, ale ja wolałam spacerować i  oglądać.
-  O horrory!
-  Lubisz?
-  Bardzo.
-  Dziewczyna mieszka sama i ogląda horrory. Nie uwierzę.
-  A kto powiedział, że sama je lubię oglądać?
-  A no też prawda.
Do  pokoju weszła Pani Jackson.
-  Michael jedziesz z nami?
-  Gdzie?
-  Jedziemy z ojcem i resztą do cioci Lucy. Będziemy dopiero jutro  rano.
-  Aaaa jak do Cioci Lucy, to ja dziękuję z całą przyjemnością,  ale nie.
-  Jak chcesz.
Wyszła  z uśmiechem na twarzy, jakby wiedziała co Mike ma na myśli i  zapewne tak było. Zapytałam:
-  Czemu nie chciałeś jechać?
-  Nie wiesz kto to ciocia Lucy i lepiej, żebyś nie wiedziała -  zaczęliśmy się śmiać.
-  Mówiłaś mi, że lubisz horrory. Ale nie lubisz ich oglądać  sama, tak?
-  No tak.
-  A masz w domu coś, żeby obejrzeć?
-  Jasne, a co masz na myśli?
-  Może byśmy zorganizowali wieczór horrorów u Ciebie? Co Ty na  to?
-  Pewnie czemu nie! To ja pójdę i uszykuje coś do jedzenia.
-  Dobra o 21.00 jestem.
-  Nie ma problemu!Do zobaczenia!

sobota, 26 kwietnia 2014

Michael i Diana cz.1

Witam!
  Jest to mój pierwszy blog i pierwsze opowiadanie , więc proszę o wyrozumiałość . Do napisania tego opowiadania zainspirowały mnie wasze blogi i za namowa mojej kochanej rozmówczyni na GG :D postanowiłam, je opublikować . Z góry  przepraszam za moje błedy zarówno ortograficzne jak i interpunkcyjne ale jestem dyslektykiem i nic nie mogę na to poradzić. Miłego czytania!  

****************************************************************************** 

Był zimny ciemny wieczór. Wiedziałam, że On już nie wróci, nie było na to szans. Przecież on nie chce nawet ze mną rozmawiać…Boże jaka byłam głupia i pozwalałam sobie na to wszystko. Wybaczałam kłamstwa, wychodzenie potajemnie na piwo z kolegami, ale zdrada z moją jedyną przyjaciółką? Nie to nie może być prawda. Łzy samoistnie spływały mi do oczu. Dlaczego ja? Nie wiem ile siedziałam na balkonie, ale zainteresowało to widocznie moją mamę, bo przyszła.
- Kochanie?
- Słucham mamo?
- Może weszła byś do domu jest już strasznie zimno.
- No tak przecież jest wiosna - próbowałam wymusić uśmiech.
- Martwisz się nim, prawda?
- Nie ..
- Nie kłam ... przecież wiem to doskonale .. nie poszłaś dziś na bal zakończenia liceum.
- Nie miałam z kim, a poza tym nie chce na nich patrzeć.
- Dziecko przesiadujesz w domu już od 3 miesięcy i po co się załamujesz?
- Nie potrafię inaczej, wybacz mamo, ale chce zostać sama, dobrze?
- Jak chcesz tylko proszę. Nie za długo.
- Dobrze.
Nie posłuchałam mamy. Siedziałam jeszcze dobre dwie godziny. Następnie wiłam się w łóżku prawie do rana. Rozmyślania ciągle nie dawały mi spokoju …
Obudziłam się jak zawsze zlana potem. Koszmary chyba na złość przychodziły prawie codziennie. Postanowiłam jeszcze w szlafroku zejść na śniadanie. Tata z mamą już siedzieli i rozprawiali o pracy zajadając tosty.
- Zjesz coś, kochanie?
- Nie dziękuje - nalałam sobie tylko soku.
- Córeczko? - zaczął tata - Musimy Ci o czymś powiedzieć – zmarkotniał - Jesteś naszym jedynym dzieckiem i wiesz, że chcemy dla ciebie jak najlepiej i dlatego postanowiliśmy z mamą, że na studia wyjedziesz z miasta.
- Jak to? Gdzie? Nigdzie nie wyjeżdżam. Wybrałam już uczelnie w naszym mieście i nie mam ochoty na zmiany.
- Słuchaj siedzisz w domu od 3 miesięcy. Nie mam zamiaru dłużej patrzyć jak się meczysz. Wyjeżdżasz i to gwarantuje Ci, że jak najszybciej ten dupek nie będzie więcej cię krzywdził - zacisnął ręce w pięści.
- Kochanie spokojnie - wtrąciła się mama.
- Kobieto jak mam być spokojny do cholery jasnej?! Zobacz moja jedyna córeczka cierpi przez tego człowieka! Nie pozwolę na to więcej .. jeszcze mi kiedyś za to podziękuje.
Stałam jak osłupiała. Wiedziałam, że komu jak komu, ale ojcu nie mogę się sprzeciwić. Grzecznie spuściłam głowę i poszłam na górę. Jedyne co mi pozostało, to spróbować się spakować.
Kolejny dzień. Jak nigdy na złość nie nadszedł zbyt szybko. Miałam być gotowa na 13, jechać obejrzeć mieszkanie, ale i po co to wszystko! W tym momencie miałam ochotę wybiec i zniknąć stąd, zapaść się pod ziemie, żeby nikt więcej mnie nie ranił, nie krzywdził. Cieszyłam się tylko jednym, że będę wreszcie mogła siedzieć sobie sama i jeść to co chce i robić to co chce. Gwarantuje ojcu, że nie będę szukała taniego mieszkania niech pożałuje tego, że kazał mi wyjechać.
Wybiła 13. Ojciec siedział już w samochodzie, a ja zwlekałam się ze schodów, mama widziała moje zmagania. Nie powiedziała nic tylko głośno westchnęła. Wiedziałam co ma teraz na myśli i postanowiła zostawić to dla siebie. Cała Ona.
- Gotowa?
- Tak.
- To co jedziemy zobaczyć twój pierwszy nowy dom - gorączkował się … jakbym brała ślub z cesarzem Chin.
Oddalaliśmy się od miasta o 30, 40, 50 km, ale ciągle nic mi się nie podobało. To małe, to rudera, to okolica gdzie bałabym się nawet nosa wystawić i kolejne kilometry były przemierzane. Wreszcie dotarliśmy już do ostatniego. Był to domek jednorodzinny, duży nie ma co piękny ogród. Oddalony od naszego o 120 km dla ojca była to idealna opcja. Daleko od Paula od niegdyś mojego Paula. Znowu te łzy, zawsze zdradzały to o czym myślę…
Z domku wyszedł starszy facet, a za nim kobieta, również w podeszłym wieku.
- Witamy. Państwo w sprawie wynajmu domu, tak?
- Jasne! - odpowiedział tata
- W więc .. proszę państwa cena wynajmu nie jest zbyt wygórowana, bo jesteśmy już starszymi osobami. Pieniądze nie są już nam potrzebne do szczęścia - złapali się za ręce. Jakie to było piękne. Razem już tyle lat, a nadal tak zakochani, a ja co? W wieku 20 lat nawet nie potrafię utrzymać przy sobie chłopaka, który był jedyna miłością mojego życia? Z rozmyślań wyrwał mnie głos mężczyzny - To jak podoba się pani ten dom, yyy? - stałam już w salonie.
- Tak jest świetny .. naprawdę bardzo mi się podoba - zagryzłam wargę z roztargnienia.
- To strasznie się cieszymy. Kiedy ma pani zamiar się wprowadzić?
- Nie wiem.
- Ale ja wiem - wtrącił tata - Córka wprowadzi się po jutrze. Mam wolniejszy dzień. Chętnie pomogę jej się przewieść.
- Jasne, to dobry pomysł - spojrzałam na tatę wymownie.
- Na pewno nie będzie pani samotna. Gwarantuje to pani. Tu o widzi pani? Dokładnie w tym domu mieszka rodzina, wielodzietna, tych sławnych Jacksonów. Pięciu chłopców. Nie będzie się pani nudzić! - zaczęli się śmiać, a ja znowu wymuszałam uśmiech.
Krzątałam się po domu próbując spakować swoje rzeczy kiedy zapukała mama.
- Mogę?
- Jasne .. siadaj - odgarnęłam stertę ubrań z łóżka.
- Już kończysz?
- Eh … chciałabym, ale tego wszystkiego jest tyle, że nie wiem, czy wyrobie się do jutra.
- No fakt .. nagromadziłaś trochę tego .. nie powiem.
- Zabiorę wszystko, żebym nie musiała Was nachodzić.
- Co Ty mówisz, kochanie? Przecież wiesz, że chcemy, żebyś nas odwiedzała tak często jak tylko się da.
- To czemu każecie mi się wyprowadzić?
- Nie każemy tylko chcemy, żebyś była szczęśliwa, a nie samotna. Tak jak tu wszystko przypomina Ci o nim, każdy element tego domu. Byliście razem od 2 lat. Przez ten czas zdążyłaś się już do niego przyzwyczaić.
Mama wyszła, a ja zostałam ze swoimi strasznymi myślami. Nikt nawet nie przyjdzie się ze mną pożegnać. Boże! Jakie to życie jest straszne. Nienawidzę Go. Czemu nie mogę oddać Go komuś innemu. Własna mama mnie nie rozumie. Uważa, że dam sobie radę sama, że samotność ucieknie jak się wyprowadzę. Nie to się nie zmieni! Wszędzie tu, czy 120 km stąd będę samotna. Nie ma już beztroskich lat liceum ani Paula ani Alice. Oni odeszli. Najgorzej, że razem sami i to beze mnie! Tej nocy moje załamanie sięgało zenitu.
Nim się obejrzałam minął poranek. Ojciec znosił moje ciężkie walizy do auta, a ja siedziałam na schodach bawiąc się misiem od Paula, którego podarował mi na naszą pierwszą rocznice bycia razem.
- Co z nim zrobisz? Zabierzesz?
- Nie - rzuciłam Go do mamy.
- Wyrzucę Go .. nie chce pamiętać o niczym co z nim związane.
- Jasne.
- Walizki spakowane. Możemy jechać - to te słowa, których nie chciałam usłyszeć, naprawdę, ale wiedziałam, że to musi nastąpić i nie ma złudzeń.
Wsiedliśmy całą rodziną do samochodu i ruszyliśmy w podroż, która nie trwała długo.
W radio mówili o Jacksonach hm…to moi sąsiedzi. Rzeczywiście są znani. Nie wiem czemu, ale nie słuchałam zbyt dużo muzyki. Czasami w autobusie, przelotem gdzieś radia, może dlatego, że zbyt dużo czasu poświęcałam nauce.
- Jesteśmy!
- O jaki piękny. Boże naprawdę mi się podoba! Jest ładniejszy niż nasz! - mama udała zazdrość wobec taty, a on tylko wzruszył ramionami. Nawet Oni byli szczęśliwi tylko nie ja.
Wysiedliśmy i zaczęło się rozpakowywanie, przenoszenie, wnoszenie itp., itd. Wieczorem usiedliśmy na werandzie. Mama zrobiła herbatę. Gawędziliśmy i naprawdę poczułam się jak, by lepiej. Rodzice zauważyli to od razu.
- Kochanie! Uśmiechasz się. Widzę, że klimat tego miejsca dobrze Ci służy.
- No tak jakby.
- Musimy uważać na nią tutaj - tata wskazał palcem - Mieszka aż 5 chłopców. Nie wiem, czy nasza córeczka będzie bezpieczna.
- Już ty się nie martw. Przypomnieć Ci twoje młode lata?
Tata się zarumienił, a my z mamą zaczęliśmy się śmiać.
Pierwszej nocy oczywiście nie zamierzałam spać bo i po co. Jak byłam sama w domu pierwszy raz od 20 lat, mogłam robić co mi się podoba. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie, wyciągnęłam cole i popcorn, włączyłam horror. Wiedziałam, że nikt mi nie będzie przeszkadzał. Nie muszę dodawać, że bałam się jak diabli potem przejść z pokoju do pokoju.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Ah .. pewnie facet przyniósł gazetę, starsi państwo wspominali coś o tym, ale mieli Go przecież odwołać. No nic. Założyłam szlafrok i wyszłam
- Dzień dobry. Nie wiedziałam, że pani jeszcze śpi - moim oczom ukazała się starsza czarnoskóra kobieta trzymająca w ręku ciasto.
- Nie nic się nie stało .. naprawdę .. proszę. To ja przepraszam za mój wygląd, ale siedziałam do późna, a i jeszcze proszę nie mówić mi pani tylko Diana.
- Milo mi, Katharine Jackson. Jestem twoją sąsiadka i jest u nas taki zwyczaj, że witamy naszych nowych sąsiadów i mam dla Ciebie ciasto.
- Naprawdę bardzo mi miło. Zapewne się pani natrudziła .. tak pięknie pachnie.
- Skorzystałam z okazji, że nie ma dzieci i miałam chwilkę czasu. Wiesz Oni ciągle chodzą na próby i chciałam Cię przeprosić za nich, ale nie mogli przyjść .. wiesz ciągle praca, praca.
- Nic się nie stało. Zapewne będzie jeszcze okazja się poznać.
Tak miło nam się gawędziło, że nawet się nie spostrzegłam, że minęło już tyle czasu. Pani Jackson zaczęła się zbierać, stwierdziła, że musi iść szybko ugotować coś dla dzieci, bo wrócą zmęczeni. Pożegnałyśmy się. Dostałam zaproszenie tym razem do ich domu, ale i tak nie skorzystam w najbliższym czasie. Nie miałam ochoty się z nikim widywać wolałam posiedzieć samotnie w domu. Włączyłam komputer i zaczęłam przeglądać swoje stare zdjęcie znalazłam w nich folder ‘’Magia’’ otworzyłam i wiedziałam już, że źłe zrobiłam tam były zdjęcia moje i Paula. Przeglądałam je szlochając. Każde kolejne zdjęcia przywoływało wspomnienia. Najgorsze było to, na którym uwieczniłam napis Paul na drzewie. Wyrył nasze inicjały i napis ‘’Love Forever’’ to było straszne. Nie dawałam rady. Chciałam się wypłakać, ale nie miałam do kogo nawet zadzwonić. Alice jest z nim i nie chce jej znać, a żadna inna koleżanka mnie nie zrozumie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zmęczona płaczem zasnęłam zwinięta w kłębuszek na moim dużym łóżku, które tej nocy było moim jedynym pocieszycielem.
Promienie delikatnie padały na moją twarz. Był piękny ranek, gdy wstałam otworzyłam okno. Cudownie pachniało jakby wiosna już na dobre postanowiła zagościć. Nawet trawka po zimie zaczęła się zielenic. Odruchowo spojrzałam na dom Jacksonów. Na podjeździe stało potężne auto jakby Jeep, a na werandzie siedziały dwie dziewczyny. Naprawdę z mojego punktu widzenia pozazdrościć im wyglądu. Z zazdrości o ich karnacji postanowiłam iść do ogrodu się poopalać. No nie wiem czy mi ciemnej blondynce o niebieskich oczach coś pomoże dorównać do nich, ale co warto spróbować.
Poszłam do ogrodu i byłam zaskoczona jego wygładem. Był piękny. Mama by powiedziała, że zwariowałam opalać się wiosennym słońcem, ale mieszkałam sama! I mogłam robić co chce! Rozłożyłam się wygodnie na leżaku w moim skąpym bikini. Przecież przez ten plot nikt mnie nie zobaczy, pomyślałam. Założyłam okulary, wzięłam drinka i postanowiłam się zrelaksować. Pogoda była wyjątkowa. Leżałam dłuższą chwile, gdy do ogrodu przez płot wpadła piłka i uderzyła mnie prosto w twarz. Mimo tego, że uderzenie nie było mocne, przestraszyłam się jak nie wiem. Poskoczyłam i zaczęłam się rozglądać.
- Hej!
- Boże co to za głos? - mówiłam sama do siebie.
- Hej przepraszamy .. nie wiedzieliśmy, że ktoś tu jest - dopiero teraz spostrzegłam, że zza płotu zagląda chłopak.
- O matko boska - zaczęłam gorączkowo szukać ręcznika, a On jak na złość leżał sobie przy samym domu. Porwałam się i poczęłam zwiewać. Ktoś za mną zagwizdał, ale to już było bez znaczenia. Nie odezwałam się, po prostu chciałam już się schować. Nie chce, żeby ktoś oglądał moje ciało.
Weszłam do domu. Boże co za wstyd. Jak ja się teraz pokaże na osiedlu …. jak mogłam dać się poznać sąsiadom w tak żenującej sytuacji. Moje myśli mimowolnie zeszły na tego chłopaka. Był naprawdę przystojny, kręcone włosy, piękne wielkie ciemne oczy ah .. rozmarzyłam się. Teraz mogę zapomnieć już o tym, że kiedykolwiek pokaże się mu na oczy. Powinnam się nazywać pani pech. 

wtorek, 22 kwietnia 2014

Coś o sobie...

Jestem Fanką Michaela Jacksona od  ładnych paru lat.Postanowiłam napisać własne opowiadanie właśnie z nim w roli głównej , zainspirowały mnie do tego wasze blogi. Z góry przepraszam za moją ortografie i interpunkcję ale czasami nie potrafię wyłapać jakiegoś błędu. Jeżeli ktoś jest tak samo jak ja wielkim fanem MJ i nie ma z kim o tym porozmawiać to zapraszam kontakt do mnie gg: 50414023