sobota, 28 czerwca 2014

Michael i Diana cz.9

Witam !
Przepraszam za opóźnienie z notką ale niestety pracuje JESZCZE więcej niż przewidziałam i ciężko czasami przewidzieć kiedy pojawię się w domu ale do rzeczy . Jak wiecie ostatnio obchodziliśmy rocznice śmierci Michaela i z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim tym którzy wzięli udział w konferencji na komunikatorze GG. Było mi niezmiernie miło że jako prawdziwi fani odezwaliście się i nie pozostaliście obojętni. Wiem że może to jest dziwne że tak nie inaczej odczuwam to ...ale nic na to nie poradzę i nawet nie chcę tego zmieniać, może i jestem głupia i naiwna na swój wiek że nie potrafię sobie poradzić a ludzie mówią przecież to tylko Michael Jackson nie znasz go nie wiesz jak było na prawdę ale ja wiem swoje !  Mam swoje lata , zresztą wszyscy co  byli wtedy zemną zachowywali się dojrzale i wiedzieli o czym mówią. Dlatego może i popadam w paranoje, może i jestem głupia na jego punkcje, może i wygląda to sztucznie ale cieszę się że są osoby które czują to co ja i wiedzą jaka jest prawda. 
Dziękuje : 
*Mrs.Jackson
* Wioleta
* Ania Jacskon
* Bad 25 
* Karolina 
*RoseMcGowan
* Veronica Jackson
i innym których miałam przyjemność poznać Dziewczyny więcej takich spotkań!
***********************************************************************************
Kręcenie teledysku szło nam świetnie. Nawet nie spodziewałam się, że tak szybko będzie nam szło! Minął kolejny miesiąc, a my tydzień wcześniej skończyliśmy, mimo tego, że zaczęliśmy później przez opóźnienia związane z odejściem Oli. Mike stawał się coraz bardziej zuchwały wobec mnie. Ciągle robił sobie żarty. Ostatnio znalazłam nawet mysz w walizce. Co za facet!
Dziś Brendan uroczyście wyłączył kamerę i powiedział ''cięcie teledysk został zakończony!'' Ależ wszyscy byli dumni. Ja chyba najbardziej. Dałam rade! Pierwszy raz w życiu nie stchórzyłam i nie powiedziałam ''nie'' mimo tego, że inni mówili tak.
- Słuchajcie! Uważam, że powinniśmy uczcić jakoś naszą skończoną prace, nie sądzicie?
- Świetny pomysł – przyklasnął Mike.
- Z racji na warunki jakie tu panują uważam, że powinniśmy zrobić ognisko, wiecie ciepło ognia, kiełbaski ... romantycznie tak - zerknął na Michaela.
- Oooo genialne. To może tak za 2 godziny, co? Albo nie. Najlepiej zacznijmy teraz! - gorączkował się Mike.
Tak jak postanowili, tak zrobili. Oni zajęli się przygotowaniem wszystkiego, a my z  Johnym postanowiliśmy przejść się poszukać czegoś, żeby usiąść.
- Diana może na tym byś usiadła, co? - Johny wskazał taboret.
- Nie .. jednak wolałabym coś większego.
- Zmieścisz się na tym, uwierz mi! – uśmiechnął się szeroko.
- Ale chce … żeby Mike usiadł koło mnie – na te słowa Johny spoważniał.
- Diana?
- Hm …?
- Nikt nas nie słyszy, wiec chce zadać Ci pytanie, dobrze?
- Jasne, pytaj śmiało.
- On Ci się podoba, prawda?
- Johny….
- Nie zaprzeczaj. Odpowiedz tak, czy nie?
- Mike jest moim przyjacielem.
- Wiec Ci się podoba - nie zaprzeczyłam – Diana, czy wiesz na co się porywasz?
- Na co?
- Wiesz, że On na tym teledysku zarobi miliony. Widać, że jest to kawał dobrej roboty!
- Wiem i co z tego?
- A to, że widziałem już nie jedną dziewczynę, która przystawiała się do niego, a On na żadną nie zwrócił uwagi. Jedyne co, to mogli zostać w każdym przypadku przyjaciółmi. Myślisz, że z Tobą będzie inaczej? Diana .. nie daj się zaplątać, jeżeli nie chcesz płakać.
Posmutniałam i do końca wieczora przestałam się odzywać. Słowa, które wypowiedział Johny bardzo mnie zraniły, ale zarazem dały do myślenia, czy On przypadkiem nie ma racji? Przecież Mike naprawdę zarobi masę pieniędzy, ale One go nie zmienią. Nie, w to nie uwierzę, ale fakt, że nie jestem inna, wyjątkową, dawał mi dużo do myślenia. Nie powinnam się zakochiwać, a dobrze czułam, że jestem na skraju, żeby nie wybuchnąć i na śmieszne żarty Michaela, nie odpowiedzieć ''Mike kocham Cię'' zaczynam się poważnie bać. Podczas pakowania się przed ostatnią już nocą, postanowiłam, że wrócę sama i postaram się oddalić troszeczkę od Michaela, chociaż na jakiś czas. Zacznę się z nim spotykać rzadziej, dopóki to uczucie nie minie. Mam nadzieje, że niczego się nie domyśli.
- Diana? Jesteś jakaś nie obecna – powiedział Mike.
- Wydaje Ci się. Jestem troszkę zmęczona. Może już pójdę do sieb…
- Chyba żartujesz. Po pierwsze, to nie pójdziesz do siebie tylko do NASZEJ przyczepy kempingowej, a po drugie, to noc jest jeszcze długa … jeszcze wiele się może wydarzyć – zrobił łobuzerski uśmiech. Zwariował.
-Właśnie Diana. Musisz z nami napić się szampana i nie mów, że nie. Na cześć naszej skończonej pracy! - wtrącił Brendan.
- Polewaj. Nawet ja się dziś napije. Jestem taki szczęśliwy – powiedział Mike.
- Ok. Nie mam wyjścia .. mi też polej – powiedziałam zrezygnowana.
Jak wypiliśmy po lampce szampana, atmosfera się rozluźniła, co nie było za dobre. Niektórym rozwiązały się języki, ale było mało, wznieśliśmy następny toast i następny. Albo mi się wydawało albo Brendan polewał mi najwięcej. Protestowałam, ale nikt na mnie nie zwracał uwagi. Wszyscy śmieli się, opowiadali i żartowali. Naprawdę atmosfera była super i ekipa czuła by się urażona gdybym nie napiła się z nimi. Tylko był jeden problem. Cały alkohol ‘’wszedł mi w nogi”. Czułam, że zaraz nie wstanę. W głowie zaczynało mi się kręcić. Mike usiadł koło mnie i był uśmiechnięty od ucha do ucha, że po jako pierwszej widać po mnie oznaki „zmęczenia‘’. Po tym jak usiadł obok mnie za wiele już nie pamiętałam. Zasnęłam i to na jego ramieniu, ale wstyd.
Obudziłam się, czując suchość w ustach. Złapałam się za głowę, ale boli. Pomyślałam, ale zaraz …dotknęłam .. o Boże … ktoś śpi koło mnie! Ściągnęłam kołdrę. Miałam na sobie piżamę! Jak to? Nie pamiętam, żebym ją zakładała i żebym się rozbierała! Pociągnęłam kołdrę dalej, to był … Mike?! Skamieniałam, a serce waliło mi jak szalone. Jak to się stało, że my śpimy razem? Spojrzałam na moje łóżko. Było nietknięte.
- O witam księżniczko. Jak się spało?
- Co? Jak … jak ja się tu znalazłam i dlaczego my śpimy razem?
- A tak jakoś wyszło, ale powiem Ci Diana, że jesteś czasami niesamowita! - po tych słowach usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę.
- Jak to niesamowita? O czym Ty mówisz?
- Nie pamiętasz?
- Nie! Nie wiem nawet jak się rozebrałam … nie to chciałam powiedzieć. Chciałam powiedzieć jak się ubrałam w piżamę.
- Nie ubierałaś ani nie rozbierałaś się sama - uśmiechnął się zawadiacko.
- Mike ... czy my spaliśmy razem?
- Tak .. no nie widzisz?
- Boże! Po co ja piłam. Jaka ja jestem głupia - złapałam swoje ubrania i już chciałam wyjść kiedy Mike złapał mnie za dłoń.
- Diana, czy Ty płaczesz?
- Nie.
- Diana … ja żartowałem. Wróciliśmy z ogniska i położyłaś się na moim łóżku. Nie udolnie się przebierałaś. Przyznaje się - położył rękę na klatce piersiowej - Śmiałem się z ciebie. Nawet nie wiesz jak fajnie to robiłaś – chichrał - Ale położyłaś się na moim łóżku, nie chciałem Cię przenosić, wiec spałem na Twoim. Rano jak wszedł Brendan, podsunął mi pomysł, żebyśmy zrobili Ci takiego psikusa. Chyba nie sądziłaś, że chciałem Cie wykorzystać i to w taki sposób - przytaknęłam mu.
- No to kamień z serca – uśmiechnął się


niedziela, 15 czerwca 2014

Michael i Diana cz. 8

Wiatm !
Przepraszam za opóżnienie ale już dodaje notkę :D Mam troche problemów, dlatego za utrudnienia przepraszam :D
*********************************************************************************
Po paru dniach wszystko wychodziło mi idealnie. Zapamiętałam dokładnie gdzie, co, leży i udawało mi się nawet cerować, to wszystko co zdążyli podrzeć na sobie aktorzy z teledysku. Zdjęcia teledysku także wychodziły świetnie. Byłam dumna z siebie, że nawet zaczęłam sobie radzić! To było coś niesamowitego! Prawie profesjonalistka – podśmiewywał się Mike. Teraz to głównie wieczory spędzałam z nim! Mimo, że obydwoje byliśmy strasznie zmęczeni, mieliśmy czas na rozmowy nawet, jeżeli trzeba było wstawać o 5.00 rano i pracować do 23.00. Nam to nie przeszkadzało.
Dzisiejszego ranka jak zawsze przybył po mnie Mike
- Dziś nauczę Cię jak obsługiwać naszą wieeelką pralkę. Musimy zrobić pranie, inaczej będziemy nagrywać brudni.
- No dobrze, to chodźmy!
Dotarliśmy do miejsca za garderobą, gdzie było kompletnie ciemno. Mike zapalił światło. Moim oczom rzeczywiście ukazała się pokaźnych rozmiarów pralka, którą całą załadowaliśmy ubraniami. Miedzy rzeczami leżała …sukienka Oli.
- Mike nie powinniśmy jej wkładać.
- A to czemu?
- Ola zabroniła nam dotykać jej rzeczy.
- Słuchaj .. Ona nie jest wyjątkowa. Włożyłem już kilkadziesiąt jej rzeczy. Chyba nie będziesz ich prała ręcznie!
- No ok - rzuciłam sukienkę do pralki.
- No dobra .. ok. Teraz przyciskamy to, to i to i nic więcej –pralka zaczęła prać.
- Super.
- Zapamiętałaś?
- Tak.
- To chodźmy na górę już i możesz iść zjeść spokojnie śniadanie.
- Dobrze.
Poszliśmy na stołówkę. Mike kazał mi usiąść koło siebie i oczywiście wmuszał we mnie kolejne kanapki, które były tak duże, że po jednej nie miałam ochoty nawet na serek waniliowy. Nagle drzwi trzasnęły, rozmowy ucichły, a do stołówki wpadła rozwścieczona Ola.
- Kto pozwolił Ci dotykać moje rzeczy, co?
- Ale ja chciałam ...
- Co chciałaś? Dotykałaś moje rzeczy! Ale jakby tego było mało ustawiłaś źle temperaturę w pralce. Wszystkie kostiumy jakie tam włożyłaś są do wyrzucenia. Porozciągały się! Mike wylej ją. Te kostiumy kosztują majątek. a ta głupia gęś je zniszczyła! – Mike na te słowa wstał.
- Posłuchaj mnie! – krzyknął - Twoje rzeczy nie są tutaj żadną świętością i będą prane jak wszystkie inne, a poza tym, to ja wstawiałem te pranie Diana jeszcze tego nie umie i gwarantuje Ci, że mam tę pralkę od wieków i wiem doskonale jaka powinna być temperatura. Przyznaj się, że to Ty podniosłaś ją, żeby zniszczyć kostiumy! Chciałaś zwali winę na Dianę! Przyznaj się!
- Nie prawda.
- Prawda. Jesteś wredna. Wiesz nie wiem, czy chce pracować z kimś takim, a tak w ogóle … to może i tak - złapał się za głowę. Spojrzał na nią i powiedział – Wypowiedzenie będzie leżało na biurku – po czym spokojnie usiadł i zaczął smarować chleb dżemem. Wszyscy nadal siedzieli cicho. Byli w szoku. Główna bohaterka planu znika? Jak to? To znaczy, że cały tydzień pracy na marne? Kto ją zastąpi?
- Mike?
- Nie teraz Brendan. Idź do mojej przyczepy i przynieś mi druk z wypowiedzeniami umowy i od razu wypłać jej należność. Niech znika jak najszybciej!
- Tak jest szefie – wyszedł.
Wszyscy nadal siedzieli w ciszy, zastanawiając się co teraz zrobi Mike. Czyżby cały misterny plan „Thrillera” poszedł na marne? Kto zastąpi Ole o boskim ciele? Jak tak szybko znaleźć kogoś na jej miejsce? Te pytania dręczyły również mnie. Nagle wstał i powiedział.
- Nie martwcie się. Doprowadzimy tę robotę do końca, nie będziemy zmieniać fabuły ani tekstów. Wszyscy będą mieli te same role. Kostiumy, które tam włożyliśmy do pralki jutro zostaną przywiezione tylko, że duplikaty, a Ole zastąpi Diana.
- Co? - zakrztusiłam się herbatą.
- To co właśnie słyszysz. Idź przejdź na plan. Ja zaraz dołączę i pokarzemy Ci jak będzie wyglądała twoja rola.
Grzecznie wstałam od stołu, spojrzałam na Michaela z pod byka i wyszłam. Co On sobie wmawia? Że ja zastąpię modelkę? Mam grać w jego teledysku? Wiedziałam, że ten wyjazd nie wróży nic dobrego. Cholera wiedziałam! Mogłam się nie zgadzać!
Tak jak powiedział, tak też zrobił. Po 15 minutach zjawiła się cała ekipa. Stylistka przebrała mnie, makijażystka pomalowała, a Brendan wytrwale uczył mnie mojej roli, żebym mogła jutro zagrać jak należy, bo jak powiedział czas goni, a już tydzień straciliśmy. Setki razy powtarzaliśmy scenę w kinie co bardzo podobało się Michaelowi. Dla żartu robił śmieszne miny, żebym nie mogła wypowiedzieć swojej kwestii na co Brendan tylko wzdychał i szeptał coś sam do siebie. Około godziny 23.40 poszliśmy wreszcie do przyczep. Tym razem Mike zagościł u mnie.
- Widzisz .. mówiłem Ci, że wszystkiego się nauczysz.
- Tak mówiłeś też, że będę pracowała w garderobie!
- A co na planie Ci się nie podoba?
- Oj no podoba, podoba, ale nie wiem, czy podołam takiemu wyzwaniu.
- Diana uwierz mi .. jesteś świetna w tym co robisz – lekko się nachylił, a mnie zamurowało i w tym jakże krępującym dla mnie momencie wparował Brendan.
- Nie chce Wam przeszkadzać, ale ..
- Masz świetne wyczucie czasu – Mike usiadł znowu na swoim krzesełku.
- Jutro zaczniemy zdjęcia dopiero w nocy.
- A czemu?
- Bo taka pora będzie nam potrzebna „do tańca trupów”
- No dobrze, wiec możemy się wyspać … hura! – klasnął w dłonie uradowany Mike.
- Też się ciesze - przywtórzyłam mu - Wiec ja już będę lecieć, żebym mogła jutro dobrze pracować.
- Diana naprawdę jest dobrze – spojrzał na mnie Brendan.
- Dajesz sobie genialnie radę - przywtórzył mu Mike.
- Dziękuje Wam za te pochwały. Będzie mi się lepiej spało. Dobranoc - ziewnęłam i rzuciłam się na łóżko.
Nie musiałam czekać długo na sen. Przyłożyłam głowę do poduszki i od razu oddałam się objęciom Morfeusza. Nie wiem ile to trwało, ale zaczęło mnie drapać bardzo mocno w gardle. Otworzyłam oczy. Wszędzie był dym, nic nie widziałam, oczy zaczęły szczypać, ogień. Rozejrzałam się i zaczęłam wołać o pomoc. Dalej nic nie pamiętam.
- Mike Ona tylko zemdlała! Zaraz się ocknie!
- A co jeśli to zatrucie Co2?
- Przestań .. jestem lekarzem .. wiem co mówię. Zaraz się dotleni i się ocknie.
- Co się stało? – otworzyłam oczy.
- Twoja przyczepa doszczętnie spłonęła. Nie wiem jak to możliwe skoro nie masz tam żadnego urządzenia, które mogło by spowodować pożar.
- Moje rzeczy – rozejrzałam się.
- Uratowaliśmy co się dało.
- Dziękuje Wam za to.
- Dobrze ... to zostawiam Was samych – powiedział lekarz, a ja usiadłam.
- Mike .. jak to możliwe?
- Nie wiem Diana .. nie wiem – objął mnie ramieniem i mocno przytulił – Dobrze, że usłyszeliśmy, że coś się dzieje inaczej .. nie wiem – odwrócił głowę.
- Hej już wszystko dobrze! Jestem .. nic mi nie jest!
- Dobrze wiem kto to zrobił i zgłoszę tę sprawę na policje i to jak najszybciej!
- Kto?
- To Ola. Wiem, że to Ona. Chciała się zemścić za to, że wylałam ja z pracy i że zajęłaś jej miejsce.
- Mike ja usłyszałam pewną rozmowę.
- Jaką?
- Jak Ona rozmawiała z tą blondynką.
- Z Alice?
- Chyba tak i rozmawiały o tym, że ja jej zagrażam i że jesteś prawie jej i że chcą się mnie pozbyć.
- Czemu nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? Chciałaś, żeby stała Ci się krzywda?
- Nie … to nie tak słuchaj ...
- Żadne ,,ale''! Odpowie za wszystko. Przykro mi. Jest dorosła .. musi ponieść tego konsekwencje i ja się do tego osobiście przyczynie.
Policja pojawiła się w mgnieniu oka. Zebrali zeznania i wytypowali jako jedyną podejrzaną Ole. Mieliśmy dostać listy kiedy należy stawić się na rozprawę, ale Michael uświadomił ich, że nie wcześniej niż skończymy nagrywać. Skończyliśmy ten cały galimatias około 4.00 rano.
- Dobrze .. to idź już Mike. Jesteś zmęczony. Ja pójdę się prześpię do garderoby.
- Co? Chcesz spać na zimnych płytka?
- Podłożę sobie koc.
- Nawet nie ma mowy. Przez najbliższy czas musisz być zdrowa!
- No dobrze, to gdzie mam iść?
- Do mojej przyczepy!
- Przecież nie …
- Spokojnie! Mamy dla Ciebie łóżko. No to witam lokatora. Chodźmy!

Tak jak się spodziewałam. Resztę poranka rozmawialiśmy. Bałam się zasnąć. Dręczyły mnie koszmary. W efekcie zasnęliśmy prawie koło południa i obudził nas Brendan, a była już prawie 19.00.
- Hej. Czas na pobudkę mili państwo. Śpicie cały dzień!
- Jeszcze chwilka - marudził Michael.
- A która jest godzina? - spytałam.
- Dochodzi 20!
- Co? - otworzyłam szeroko oczy.
- Wstawajmy jak najszybciej, bo zaraz musimy być gotowi!
- Dobra, to Wy się zbierajcie, a ja idę ustawić światła.
- Dobra. Musze się ubrać.
- No ubieraj się ... o co chodzi?
- Michael dobrze wiesz.
- Wstydzisz się swojego najlepszego przyjaciela?
- Mike!
- Pokazać Ci jak to się robi? - uśmiechnął się szeroko i ściągnął koszulkę, a ja zarumieniłam się. Spoglądałam na niego ukradkiem.
- Ubierz się!
- Bo co? – przechadzał się po przyczepie, śmiejąc się i udając, że czegoś szuka.
- Jesteś niemożliwy.
- A Ty wstydliwa! Przyzwyczaj się teraz. Jestem Twoim współlokatorem, a to dopiero początek.
- Już się boje – wzniosłam oczy teatralnie ku górze.
- I masz czego!
- To co? Mogę już się ubrać?
- No przecież możesz już hm … - spojrzał na zegarek - Od 15 minut.
- Michael!
- No dobrze .. już wychodzę - co za niesforny facet.
Wiedziałam, że coś się ze mną dzieje. Ciągle przed oczyma miałam jego bez koszulki w samych spodenkach. Ten widok przyprawiał mnie o zawrót głowy. Dziwne uczucie, ale przyjemne. Diana obyś tylko nie zrobiła jakiegoś głupstwa! Pomyślałam sama do siebie i poszłam na plan. 

sobota, 7 czerwca 2014

Michael i Diana cz.7

Witam !
Na wstępie chciałabym żebyście juz konkretnie zdeklarowały się kto będzie mógł zaszczycić nas swoja obecnością na gg w dzień rocznicy śmierci Michaela i wtedy dokładnie omówimy godzinę itp, resztę szczegółów. Dobrze już nie zanudzam , zapraszam na notkę ! Miłego czytania :D
************************************************************************************
Nadszedł dzień wyjazdu. Od rana chodziłam spanikowana. Sprawdzałam po kilka razy, czy aby na pewno mam wszystko ze sobą, czy niczego nie zapomniałam. Punktualnie o 10.00 zjawił się Mike.
- Gotowa?
- Zależy o co pytasz.
- Wszystko masz już spakowane?
- Tak.
- Kosmetyczka jest, ubrania są, więc o co chodzi?
- O to, że jestem gotowa, ale nie psychicznie.
- A to czemu?
- Bo widzisz Mike .. ja nigdy nie pracowałam, nie zajmowałam się niczym konkretnym. Obracasz się w świecie ludzi znanych i popularnych. Jak ja szara myszka z małego miasteczka odnajdę się w tym wszystkim?
- Po pierwsze to dasz radę, wierzę w Ciebie, a po drugie, to nie jesteś szarą myszką tylko najlepszą przyjaciółką Michaela Jacksona, a po trzecie, jeżeli zaraz nie wyjedziemy to się spóźnimy!
- No to ruszamy!
- O i na taką odpowiedz czekałem – uśmiechnął się.
Mike całą drogę starał się wytłumaczyć mi, że wszystko będzie w porządku, jednak ja miałam złe przeczucia. Gdy podjechaliśmy na plan, wszędzie było pełno przyczep typu camping. Rozstawione kamery, światła i reflektory. Sztab ludzi kręcił się po placu ustawiając i przenosząc wszystko z miejsca na miejsce.
Po tym jak wysiedliśmy z auta, cały plan zamarł, wszystkie oczy był zwrócone w naszym kierunku. Byłam tak bardzo zawstydzona, że omal nie przewróciłam się o własne nogi tuż przed przekroczeniem tasiemki wyznaczającej miejsce kręcenia akcji. Pierwszy podbiegł do nas chłopak w kostiumie zombi.
- O Michael! Hej .. tak się ciesze, że już jesteś! Właśnie zaczynamy charakteryzację i jak wyglądam? - obrócił się dookoła.
- Johny jak zawsze świetnie!
- A to kto? Zabrałeś ze sobą koleżankę?
- O właśnie to jest moja przyjaciółka Diana. Będzie z nami pracować na planie teledysku.
- Jako tancerka?
- Nie .. jako garderobiana – wtrąciłam.
- Mike marnujesz ją – uśmiechnął się.
- Kto powiedział, że marnuje?
- No tak sadze! Chcesz, żeby tak zgrabna dziewczyna układała ciuchy w garderobie? - musiałam zareagować na ten komentarz.
- Daj spokój … ja i tańczenie? Nie wiem, czy nie zepsuję czegoś w garderobie, a Ty każesz mi tańczyć? – wszyscy zaczęli się śmiać.
- To może pokażę Ci gdzie ta garderoba, co?
- Tak bardzo chętnie – odpowiedziałam.
- Mike porywam na chwilę Diankę, dobrze?
- Jasne .. ja przejdę się zobaczę co się dzieje i dołączę do Was.
- No to chodźmy - zaproponował Johny.
Przeszliśmy stosunkowo ładnych parę metrów, nim dotarliśmy do garderoby. Plan naprawdę był ogromny.
- To jest właśnie garderoba.
- Wow ... jest bardzo dużo.
- Tak .. widzisz potrzebujemy mnóstwo strojów.
- Rozumiem.
- Będziemy nagrywać prawdziwego „Thrillera „!
- Ja będę zombie, fajnie, co?
- No bardzo!
- A jak Ci się podobam?
- Bardzo ładnie!
- Zobaczysz mnie w makijażu, to dopiero będzie bomba!
- No nie wątpię aż zaczynam się bać.
- Będzie mrocznie! – Johny był wyraźnie podekscytowany.
- Johny! Johny chodź .. przećwiczmy jeszcze raz - ktoś zawołał.
- To ja już będę leciał. Jak coś, to moja przyczepa campingowa to nr 6. Możesz wpaść dziś wieczorem na kawę.
- Jasne jak trafię!
- Jeżeli będziesz mieszkać po dawnej dziewczynie od garderoby to 8.
- O to rzeczywiście niedaleko.
- No to jesteśmy umówieni. Do zobaczenia wieczorem!
- Ok .. jasne jasne!
Johny pobiegł co sił w nogach na próbę, a ja zostałam sama. Postanowiłam wejść i rozejrzeć się tu i ówdzie, żeby chodź trochę zorientować się ze wszystkim. Gdy tylko otworzyłam drzwi od razu stwierdziłam, że nie czeka mnie łatwe zadanie. Stroje poukładane od samego sufitu do podłogi. Wszystko pięknie mieniące. W kącie dostrzegłam ładnie skrojoną sukienkę i już chciałam podejść, żeby przyjrzeć się jej z bliska aż tu nagle.
- Nie dotykaj!
- Przepraszam …. Nie wiedziałam, że ktoś tu jest.
- To moja sukienka tak samo jak te trzy półki. Tego masz nie dotykać pod żadnym pozorem!
- Będę tu pracować.
- No to uświadamiam Cię, że jeżeli cokolwiek stanie się którejś z tych rzeczy, każę Michaelowi Cię stąd wyrzucić i mówię Ci od razu zrobi to –uśmiechnęła się podle.
- Jasne – opuściłam głowę.
- A teraz możesz wyszorować podłogę. Cała się lepi. Tam masz szczotkę, a tam kran z wodą. Zajmij się tym, żebym jutro nie ubrudziła sobie tutaj butów.
- Dobrze.
Wyszła. Co za głupie dziewuszysko. Rządzi jakby była królową. W tamtym momencie wiedziałam, że źle zrobiłam przyjeżdżając tu. Moje przeczucia sprawdziły się co do tego, a mogłam zostać spokojnie w domu, ale znowu nie widziałabym Michaela przez ten czas.
Wszystko co było mi potrzebne do mycia podłogi było już gotowe. Ukucnęłam i zaczęłam pracować, a pracy było sporo. Wszędzie ślady i piasek. Chyba nie sprzątali tu od wieku. Starannie docierałam każdą plamę. Ręce coraz bardziej zaczynały mnie bolec, a woda jak na złość stawała się bardzo szybko chłodna, przez co ciężej mi się myło. Nie wiedziałam, że spędziłam tam aż tyle czasu. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 18.00. Na szczęście skończyłam, stanęłam i popatrzyłam na swoje dzieło. Wszystko lśniło super! Drzwi od garderoby otworzył się.
- A co Ty robisz? - to był Johny.
- Zmywam podłogę.
- A kto Ci kazał to robić?
- Taka dziewczyna … hm … nie wiem nawet jak miała na imię.
- A jak wyglądała?
- Miała ciemne włosy i oczy. Chyba mulatka?
- Ola …Ola Ray … tak to na pewno Ona! Tylko Ona ma takie głupkowate pomysły. Trzeba było jej powiedzieć, żeby sama wyszorowała podłogę. Tu podłogi się nie myje tylko przeciera suchym mopem, bo i tak ciągle jest zadeptana. Aha i powinno się tu nie wchodzić w butach!
- Nie wiedziałam – opuściłam bezradnie ręce.
- Nic się nie stało. Teraz nie musisz się już martwić .. jest wyszorowana! Wystarczy, że ją przetrzesz za kolejnymi razami.
- Super! – to co powiedział poprawiło mi humor.
- To co idziemy?
- Gdzie?
- Zapraszałem Cie na kawkę!
- A no tak pamiętam …. Chodźmy, muszę odpocząć.
Tym razem do przyczepy dotarliśmy szybko. Rozsiadłam się na krześle nie pytając nawet, czy mogę. Nie miałam po prostu już siły.
- Coś czuję, że jutro będą zakwasy, co?
- No raczej. Ręce strasznie mnie bolą.
- Trzeba było pytać mnie!
- Nie chciałam Wam przeszkadzać.
- Zawsze do usług - ukłonił się co mnie rozbawiło.
- To co kawa?
- Kawa! Kawa!
- A może jesteś głodna?
- Nie nie mam ochoty na jedzenie.
- Jak będziesz chciała coś zjeść, to mów.
- Dobrze.
Siedzieliśmy wesoło gawędząc. Johny był bardzo miłym wysokim mężczyzną, nawet dobrze zbudowanym. W jego towarzystwie nie sposób było się nudzić. Nagle do przyczepy wparował Mike.
- O hej! Wreszcie Cię znalazłem!
- Michael nie uwierzysz – odezwał się mój nowy kolega.
- Co się stało?
- Ola kazała zmywać podłogę w garderobie Dianie, całą!
- Chyba żartujesz?
- Nie. Kazała jej zmywać, a ta szorowała na kolanach!
- To prawda?
- Tak.
- Widzę, że musimy chyba porozmawiać.
- Pewnie jesteś zmęczona? Chodź pokażę Ci gdzie będziesz mieszkała.
- Ja miałem to zrobić.
- Ale mieliśmy jeszcze trochę porozmawiać.
- Nic nie szkodzi. Pogadacie innym razem. Diana ledwo siedzi, idziemy.
- No dobrze, to do jutra – Johny wstał.
- Cześć – odpowiedziałam.
Michael zaprowadził mnie do mojej przyczepy.
- Przepraszam, że dziś spędziłem z Tobą tak mało czasu.
- Nic się nie stało. Rozumiem .. masz dużo pracy.
- To mnie nie usprawiedliwia. Powinienem się Tobą zając jak należy i pokazać wszystko. Nie było by dzisiejszej sytuacji – opuścił głowę.
- Przecież nic się nie stało! Trochę ruchu mi się przyda, inaczej zacznę tyć w oczach!
- No co Ty mówisz? Jesteś bardzo szczupła, a właśnie jadłaś coś dziś?
- Nie.
- To jemy coś szybko.
- Nie chcę. Naprawdę nie rób sobie kłopotu.
Na nic zdały się moje gadki. Mike i tak wie lepiej co dla mnie dobre. Oczywiście musieliśmy zjeść kolacje. Wielokrotnie przepraszał mnie za Ole. Stwierdził, że musi z nią porozmawiać. Nie chciałam tego. Na pewno pomyśli, że to ja nasłałam jego na nią i tak się to skończy, czego oczywiście nie chciałam.
Rano obudziłam się wypoczęta i jakoś dziwnie zmotywowana do działania. Ubrałam się, zrobiłam makijaż i wyszłam. Zrobiło mi się głupio, bo reszta już była na planie, między innymi Ola. Przed tą kobietą ogarniał mnie strach, jednak bądź co bądź, było na czym oko zawiesić. Stała tuż za Michaelem i słuchała faceta, który stał na środku i coś tłumaczył. Nie podeszłam do nich, nie miałam odwagi. Zresztą po co miałam słuchać tego co planują w teledysku? Skierowałam się w stronę garderoby. Gry usłyszałam głos za mną - Diana! Zaczekaj – odwróciłam się.
- Słuchaj .. może byśmy dziś też spotkali się na kawę – to był Johny.
- No oczywi …. - ktoś mi przerwał.
- Dziś wieczorem przeprowadzam Dianie szkolenie z tego jak ma pracować w garderobie – to był Mike.
- Rozumiem .. innym razem - powiedział zrezygnowany John i odszedł, a my z Mike'm zostaliśmy sami.
- Gdzie idziesz?
- Do garderoby.
- Nie żartuj. Chodź z nami .. popatrzysz. Na garderobę będziesz miała jeszcze dzisiaj czas.
- No .. dobrze – zgodziłam się.
Usiadłam na ławce i patrzyłam jak dzielnie nagrywają ujęcie po ujęciu. Ola nie odstępowała Majkiego na krok. W sumie nie dziwie jej się. W tym stroju wyglądał naprawdę olśniewającą i ten jego słodki uśmiech. Zresztą na planie grali parę, więc co się dziwić, że Go nie odstępowała. Przyglądałam jej się dokładnie. Bardziej niż wczoraj. Miała bardzo ładną twarz, oczy uwydatniały rysy twarzy, ponętna figura i tak patrzyła na Michaela, a może coś ich łączy? Z rozmyślań wyrwał mnie głos - Halo! Diana! Chodź idziemy coś zjeść - to był Michael.
Cała ekipa siedziała na obiedzie wesoło rozprawiając. Nie mogłam nic przełknąć. Zerkałam z jednego na drugiego i słuchałam ich wywodów na temat wszystkiego co jest związane z tym teledyskiem, a co ja miałam mówić? Że na niczym się nie znam? Jestem tu, bo zatrułam się lekami przez byłego i Mike zabrał mnie, bo bał się, że znowu coś odwalę? Na szczęście ja się uśmiechałam, Oni nie zagadywali tylko byli zajęci sobą i to mi odpowiadało, ale nie za długo.
- Diana możesz przynieść nam kilka kostiumów z ostatniej półki po prawej stronie? Są złożone w ‘’kostkę ‘’, ok? – powiedział jeden z nieznajomych.
- Jasne – poderwałam się i pobiegłam. Otworzyłam drzwi od garderoby i weszłam. Usłyszałam jakąś rozmowę, ale nie byłam pewna. Nachyliłam się. Tak! Tam stała Ola z inną szczupłą blondynką i o czymś rozmawiały pół głosem. Schowałam się za ubrania. Wiem, że nie powinnam, ale cóż ciekawość była silniejsza.
- No to mów po co musiałyśmy tu przyjść.
- Żeby pogadać.
- To wiem, ale o czym?
- Słuchaj ta nowa Diana strasznie mnie irytuje. Dziś rano Mike był u mnie.
- No coś Ty!
- Cicho. Przyszedł, żeby mi powiedzieć, że mam źle nie traktować tej całej Diany, bo to jego przyjaciółka i żadnych głupich zagrywek.
- Co Ty mówisz?!
- Poważnie. Jeśli się jej nie pozbędziemy może sprawiać kłopoty, a co najgorsza odebrać mi Michaela. Jest prawie mój!
- No właśnie, ale co zrobimy? Przecież nie powiemy idź stąd.
- No co Ty … Mike by się wkurzył.
- Trzeba zrobić coś takiego, żeby się z tego nie wygrzebała.
- Może powinnyśmy ...
- Ciśśś .. słyszałaś coś?
- Nie, a Ty?
- Lepiej chodźmy stąd. Dokończymy planować wieczorem.
- No dobra.
Szybko wskoczyłam miedzy wieszaki i ukucnęłam przy ścianie. Wyszły. Boże co One chcą zrobić?Aż tak mnie nienawidzą? Odbić Majkiego? O czym One do licha mówią? Zaczęłam się martwic, ale szybko przypomniało mi się, że muszę zabrać kostiumy. Wzięłam je i pobiegłam na „stołówkę”
- Coś się stało?
- Nie.
- Bo tak długo nie wracałaś.
- Nie mogłam znaleźć.
- Musisz iść tam i zapisać albo zapamiętać.
- Jasne. Tak zaraz właśnie zrobię - ku mojemu zdziwieniu odezwała się Ola.
- Niech nie idzie teraz. Ja muszę iść się przebrać.
- Dobrze .. pójdę później.
- Nie życzę sobie, żeby ktoś dotykał moje rzeczy.
- Rozumiem.
- Ola .. pamiętasz o naszej rozmowie? – odezwał się Mike.
- Tak pamiętam.
- Wiec chyba czas, żebyś poszła się przygotować. Zaraz kręcimy.
Usiadłam, a Ona wyszła. Co za jędza! Ciągle miałam w myśli te słowa ''musimy się jej pozbyć …. musimy się jej pozbyć'' Co to miało znaczyć? Cieszyłam się jedynie tym, że do bardzo późna pracowali, to może nie będą miały czasu nic knuć przeciwko mnie.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Michael i Diana cz.6

Witam !
Na sam początek chciałabym was  bardzo przeprosić za to że nie wstawiłam  notki ale w sobotę byłam w pracy na 24h a po za tym mam teraz zapalenie oskrzeli mam nadzieje że wybaczycie :D Zapraszam na notkę! Miłego czytania!
 ***********************************************************************************
 

Leżałam zamyślona. Czułam jakiś wewnętrzny niepokój. Jak zawsze musiałam panikować. Cała ja, ale wyjście Michale do sklepu wydawało mi się przedłużać. Wiedziałam jak to sobie wytłumaczyć. Po prostu za nim tęskniłam i to było sedno sprawy.
- Jestem! Tęskniłaś?
- Jak zawsze – uśmiechnęłam się.
- No to opowiadaj co się działo przez te .. - spojrzał na zegarek - Półtorej godziny jak mnie nie było?
- A nic ciekawego. Leżę i przewracam się z boku na bok.
- Nie martw się już niedługo Cię wypuszczą.
- Mam nadzieje. Od razu wracam do mojego kochanego domku!
- Nie na długo tam zagościsz.
- Jak to? – odpowiedziałam zaskoczona.
- Nie mam zamiaru zostawić Cię znowu samej. Przecież już raz Cię zostawiłem i widzisz jakie były tego skutki.
- Tak wiem! Ale nie możesz przecież ciągle mnie pilnować, a Twoja trasa, koncerty, fani?
- I właśnie o to chodzi, że zabiorę Cie ze sobą!
- Że co?!
- No normalnie zabiorę Cię i już. Przydasz mi się.
- Jako kto? Jako sprzątaczka planu teledysku?
- Nie … ale przydałby mi się ktoś odpowiedzialny za kostiumy. Tak wiem! Będziesz pracowała w mojej garderobie!
- Zwariowałeś?
- Nie .. to jest świetny pomysł!
- A więc Pani Diano .. mam nadzieje, że nasza współpraca będzie owocna – uścisnął moją dłoń jak dyrektor banku podczas udzielania kredytu.
- Mike?
- Hm?
- Ale ja się na tym nie znam.
- Nauczysz się. W sumie bardzo dobrze. Dziewczyna, która ostatnio była odpowiedzialna za moją garderobę zaczyna działać mi na nerwy.
- Czemu?
- Bo jest wścibska i natrętna.
- Oj no dobrze .. jak chcesz, ale powiem Ci, że dużo na tym stracisz, bo ja się na tym kompletnie nie znam.
- Już moja w tym głowa, żebyś się wszystkiego nauczyła.
- Skoro tak mówisz.
- Jak mówię to wiem!
- Jak zawsze skromny?
- Jak zawsze dowcipna?
- Yyyyhhmmm ….. Przepraszam Państwa, ale muszę zabrać na chwilę Pannę Sween na badania –przerwał nam lekarz.
- Jasne .. już wychodzę – poderwał się Mike.
- Nie, nie może Pan zostać. Zabierzemy Panią na tomografię. Za niecałą godzinne będzie już z powrotem.
- Dobrze to idziemy Panie doktorze - powiedziałam ponuro, a ten się roześmiał.
Badanie były długie i żmudne. Oddychać, nie oddychać, podnieść rękę, podnieść nogę, położyć palec na nos i tak w kółku. Już myślałam, że to się nigdy nie skończy. Ale jednak po 2 godzinach było po wszystkim. Lekarz nie odmówił sobie oczywiście wygłoszenia orędzia na temat mojego zdrowia:
- A więc Pani Diano … Pani stan zdrowia nie budzi u mnie większych zastrzeżeń. Sądzę, że powinna Pani spokojnie udać się do domu, ale bez przemęczania się, żadnych biegań, joginów itp. Wszystko wymaga czasu droga Pani!
- Oczywiście Panie doktorze!
- Dobrze, więc może Pani już iść. Dokumentacja będzie czekała na Panią w recepcji. Następna wizyta za pół roku i żadnych lekarstw więcej, nie warto. Mówię Pani. Ma Pani tak wspaniałego faceta u swojego boku!
- Tak, tak - odpowiedziałam bezradnie. Miałam zaprzeczyć lecz stwierdziłam, że nie warto, niech tak myśli. Może nawet mi to na rękę?
Weszłam do Sali.
- Mike wracam do domu!
- Oooo jak się cieszę. Pakuj się jak najszybciej. Ja będę już czekał na dole.
Zabrałam wszystko w mgnieniu oka. Rzucałam do torby jak leciało, nie składając ani nie rozczulając się nad żadną z rzeczy. Tak jak lekarz obiecał, dokumentacja leżała już przygotowana. Zeszłam do auta.
- Gotowa?
- Tak.
- To wracamy.
- Michale?
- Hm …?
- A Ty nie powinieneś być w trasie koncertowej? - moje pytanie spowodowało zniknięcie uśmiechu z jego twarzy.
- Powinienem …. ale zdążę .. spokojnie. Gram ten sam koncert od miesiąca. Poradzę sobie bez prób!
- Ale On miał być jakoś teraz?
- Tak .. został przełożony.
- Na kiedy? Jesteś pewien tego co robisz?
- Diana …. – złapał moją dłoń! - Posłuchaj .. jesteś dla mnie ważna, jesteś moją przyjaciółką, a zarazem jedyną osobą, która tak naprawdę mnie rozumie,wspiera i szanuje. Dla Ciebie pojechałbym na koniec świata i jeden krok dalej, jeżeli zaszłaby jeszcze raz taka potrzeba zrobiłbym to samo nie zastanawiając się nawet. Fani są ważni, ale jest pewna granica, której Oni nie przekroczą, a mianowicie przyjaźń – na te słowa oniemiałam. Jego ciepła dłoń nadal trzymała moją i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Dziękuje - wykrztusiłam wreszcie.
Nie spodziewałam się tego co usłyszałam. Nawet nie wiedziałam ile te słowa dla mnie znaczyły. Kiedyś marzyłam, żeby ktoś powiedział mi coś takiego wtedy kiedy byłam sama i nikt mnie nie potrafił zrozumieć. Dziś to marzenie się spełniło i to dzięki komu? Dzięki człowiekowi, który tak wiele osiągnął! - Diana jednak masz szczęście - pomyślałam sama do siebie.
Nim się obejrzałam, parkowaliśmy już na moim podjeździe. Mike jak zawsze zabrał moją walizkę i już mieliśmy otwierać, kiedy nagle całe jego rodzeństwo wyskoczyło jak szalone.
- Diana! Boże .. dobrze, że jesteś. Tak się cieszymy! - kolejny piękny gest z ich strony.
- Wróciłam i nie planuje więcej żadnych tego typu wypadów – uśmiechnęłam się.
- To bardzo dobrze – odpowiedziała Janet.
- Co się w ogóle z Tobą działo? – spytał Tito.
- A to długa historia – opuściłam mimowolnie głowę.
- Oj nie ważne, najważniejsze, że jest już z nami – przerwał Mike, spostrzegając moje zakłopotanie.
- Może wejdziecie do środka?
- Nie kochana, nie możemy!
- Czemu?
- Bo … no mamy jeszcze coś do załatwienia - plątała się Janet.
- Dobra powiedz, że chcemy ich zostawić samych – palnął Jeremi podnosząc teatralnie oczy ku górze.
- No jak chcecie – zaczęłam się śmiać.
- Dobrze to my już uciekamy.
- No to pa. Jeszcze raz dziękuje za takie miłe powitanie.
- Nie masz za co. Papap Dianko - pomachała Toya. Jeszcze Mike się odezwał.
- Psss Tito?
- Co?
- Joseph w domu?
- Tak.
- Powiedz, że jeszcze nie wróciłem z koncertu, ok?
- Jasne.
- Wie, że mnie nie ma?
- Spokojnie .. Brendan milczy jak grób. Mówi, że dzielnie ćwiczysz, a pieniądze wpływają na konto jak szalone.
- To dobrze – obaj uśmiechnęli się i cała gromadka Jacksonów zniknęła za ogrodzeniem.
Weszliśmy do domu. Bagaże zostały przed drzwiami, nie miałam jeszcze siły ich rozpakowywać. Zrobiłam coś do picia i zasiedliśmy na mojej kanapie kiedy Mike zaczynał być nie spokojny.
- Diana proszę zamknij drzwi na klucz.
- Czemu?
- Bo Joseph jest w domu, żeby nie przyszło mu na myśl Cie odwiedzić.
- Mnie? No coś Ty! Przecież On mnie nie zna nawet.
- Słuchaj może mnie szukać.
- Jasne - poderwałam się i zamknęłam drzwi na podwójny zamek.
- Widzisz przeze mnie będziesz miał kłopoty.
- Jakie kłopoty? Przecież On myśli, że ćwiczę, a koncert został przełożony, bo dach przeciekał.
- Hahaha co?
- Brenden powinien być aktorem .. świetnie kłamie.
- Może powinnaś się położyć …. ale zaraz zaraz Diana!
- Co?
- Nie mam gdzie spać! Boże przecież … nie zarezerwowałem hotelu, a do domu nie wrócę, bo Joseph sądzi, że jestem w trasie koncertowej …. no nie.
- Przecież możesz spać u mnie!
- Naprawdę?
- Jasne przecież kanapa w salonie jest wolna, wiem nie zbyt wygodna, ale lepsze to niż auto na parkingu. Nie sądzisz?
- No to świetny pomysł! Nawet lepiej, bo będę miał Cię na oku i żadnych tabletek!
- Nawet na ból głowy?
- Nawet takich.
Długo jeszcze siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Byłam wdzięczna Michaelowi, że tak się zachował. Po raz kolejny wyciągał mnie z depresji. Nie wiedziałam jeszcze jak mu się za to wszystko zrewanżuje. On twierdził, że tym, że pojadę z nim na zdjęcia do „Thrillera”. Opierałam się, że nie potrafię, że to, że tamte, ale w głębi duszy cieszyłam się jak dziecko, że spędzę z nim aż tyle czasu i zobaczę pierwsze profesjonalne tak wysokiej klasy nagranie muzyczne, że na moich oczach stworzy się historia. Historia Michael Jacksona.
Nazajutrz Mike wyjechał wczesnym rankiem, żeby zdążyć na już raz odwołany koncert, a ja miałam się przygotowywać na kolejny wyjazd. Postanowiłam, że zacznę od pakowania się. Nie miałam chęci na zakupy, więc zabrałam to co miałam w szafie. Obawiałam się trochę jak poradzę sobie z innymi członkami zespołu. Czy będą chcieli mnie uczyć? Pokazywać wszystko od podstaw. Martwiłam się, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam jak wiele się wydarzy.