sobota, 31 stycznia 2015

Michael i Diana cz.16

Witam !
Zapraszam do czytania i komentowania ! :D
******************************************************
Od trzech dni pracuje u wujka Adama. Staram się jak mogę, żeby zapomnieć. Ostatnimi czasy, załamanie jest bardzo duże. Jest ciężej niż myślałam. Każda czynność przychodzi mi z trudem. Dobrze, że chociaż mam pracę. Wychodzę na chwilę i już czuję się trochę lepiej, gdy nie patrze na wnętrze tego przeklętego domu. Podobno Michael mieszka z Brendenem. Teraz podstępnie zadzwonił z telefonu Janet. Chciał porozmawiać. Zagaił tym, że może przyjedzie odebrać swoje rzeczy. Zgodziłam się, ale pod warunkiem, że mnie wtedy nie będzie. Przecież dobrze wiem jakby to się skończyło. Niczym innym jak rzuceniem mu się na szyje i proszeniem, żeby został. Cała złość jaka była we mnie po zobaczeniu tego zdjęcia już minęła. Pozostała już tylko pustka i żal. Po tym co było i już nie wróci. Dlaczego jestem taka zawzięta? Dlaczego nie potrafię wybaczyć? Nie potrafię dać sobie wytłumaczyć. Jestem zła sama na siebie, ale to wina mojego byłego faceta, który był nim jeszcze przed poznaniem Michaela. Oszukiwał mnie i zdradzał, tłumacząc się tym, że nie potrafię dać mu żadnego dowodu na to, że Go kocham.
Dziś miałam wpłacić pierwszą ratę czynszu. Nie wiem czemu ta kobieta ustaliła termin wpłaty w połowie miesiąca. Przecież to niedorzeczne. Teraz będę musiała poprosić wujka o wcześniejsze wypłacenie chociażby zaliczki, inaczej wyląduje na bruku.
- Cześć wujku. Można na chwilkę?
- Jasne … co się stało?
- Nic takiego, tylko będę potrzebowała wcześniejsze zaliczki. Muszę zapłacić czynsz, a powiem szczerze .. nie mam za co - czułam jak moje policzki płoną!
- Nie ma problemu. Pomogę Ci, ale Diana chce wiedzieć jedno. Co się stało? Dlaczego odrzuciłaś tak wspaniałego faceta? Mówili o was wszystkie media. Widziałem Cie podczas nagrań. Jeszcze tydzień temu, każdy brukowiec miał na pierwszej stronie wasze zdjęcie! A teraz, co? Nagle bum i koniec? Wiem, że jestem wścibski, ale chodzi mi tylko o Twoje dobro.
- Wujku, ale Ty nic nie rozumiesz. Ja tego nie chciałam, to On mnie zdradził z Sandrą, córką właścicieli mieszkania!
- Masz na to dowody?
- Tak, dostałam jego zdjęcie .. sam zobacz - wyciągnęłam telefon i zaczęłam mu pokazywać. Czułam, że zaraz się rozpłaczę.
- Diana .... nie obraź się, ale jesteś dziecinna. Przecież to zdjęcie o niczym nie świadczy. On śpi!A Ona głupio się szczerzy. Co to za dowód? Wiem czemu się tak zachowujesz. Mama dzwoniła do mnie za każdym razem kiedy miałaś problemy z byłym facetem. Ranił Cię tak bardzo i potrafiłaś mu wybaczyć?
- A czemu Go tak bronisz?
- Nie bronie tylko obiektywnie na to patrzę, Diana. Też jestem facetem i uwierz mi, że tej "plastikowej lali"patykiem bym nie dotknął - zaczął się śmiać, co mnie też rozbawiło.
- Eh ... Ty zawsze umiesz wysunąć odpowiednie argumenty.
- Kochanie od 20 lat jestem adwokatem.
- No tak też prawda.
- No to co? Weźmiesz zaliczkę i uciekaj do domu jest już po 15.00.
- Ok muszę jeszcze iść do domu właścicielki i poproszę ją, żeby rozłożyła mi na kilka rat tą wpłatę.
- A dużo wynosi czynsz?
- Bardzo dużo. Lepiej, żebyś nie wiedział.
- Ok .. no to masz tyle ile wynosi zaliczka dla każdego, tyle Ci daję. Wiesz .. muszę być uczciwy wobec innych. Aha i włącz dzisiaj TV o 18.00.
- A to czemu?
- Będzie dziś fajny program. Myślę, że kilkanaście programów będzie Go transmitować.
- Dobrze obejrzę.
Wyszłam od wujka i od razu zadzwoniłam do tej "jędzy", ale nie odbierała. Dopiero po którymś razie się dodzwoniłam.
- Dzień dobry! Proszę pani dzwonie, żeby umówić się z panią na wpłatę czynszu.
- Jakiego czynszu? Żartujesz sobie? Czynsz został opłacony z góry na kilka miesięcy. Póki co dziękuję i do wiedzenia.
Nie zdążyłam odpowiedzieć. Byłam zaskoczona, ale dobrze wiedziałam kto to zrobił. Michael! Nawet teraz o mnie dba. Czułam się jeszcze bardziej podle. Wróciłam do domu, zjadłam coś, ale nie wyszło mi to na dobre. Od kilku dni miałam straszne nudności. Cokolwiek jadłam było nie tak. Wszystko mi szkodziło. Często bolała mnie głowa, a nawet gorączkowałam wieczorami. Byłam u lekarza, ale stwierdził, że to stres. Dał tabletki, ale przestałam je brać, bo czułam się po nich jeszcze gorzej. Dochodziła 18.00. Włączyłam TV. Przerzucałam po kanałach, ale nic nie było. Reklama, reklama, denny film puszczany po raz setny, reklama, serial, wiadomości, ale zaraz .. co to? Michael.
- Rozprawa sądowa odbywająca się na prośbę Pana Michaela Josepha Jacksona. Przeciwko pani Sandrze Samancie Barkson. Czy powołane osoby znajdują się na sali?
- Tak wysoki sądzie. Poszkodowany i oskarżona znajdują się na sali.
- Kurator Kelly Brown?
- Jestem wysoki sądzie.
- Adwokat pana Jacksona, Adam Swan?
- Jestem wysoki sądzie.
- Adwokat Pani Barkson, Thomy Smith?
- Jestem wysoki sadzie.
- Wiec rozpoczynamy rozprawę.
Stałam jak zahipnotyzowana! Boże. Zorganizował rozprawę publiczną, tylko po to, żebym wreszcie mu wierzyła, a ja głupia pokazałam jak bardzo mu nie ufam. Pozwoliłam na to, żeby czuł się winny, za coś czego nie zrobił! Mimo, że rozprawa dopiero się zaczynała, ja już wiedziałam, że On jest nie winny! Jednak z ciekawości, która była moją słabą stroną, patrzyłam dalej.
Michael składał zeznania, a Ona uśmiechała się! Jakby nigdy nic. Nie robiła sobie też nic z tego, że postawiono jej zarzut odurzenia narkotykowego innej osoby i to nie byle jakiej. Nawet kiedy sąd wydał wyrok, Ona nadal była radosna. Dostała 3 lata wiezienia w zawieszeniu na 8 miesięcy i przymusową roczną terapie odwykową w Ośrodku dla uzależnionych. Przy okazji rozprawy, wyszło na jaw, że jest uzależniona od narkotyków.
Po wszystkim chciałam zadzwonić do Michaela, ale nie odbierał, wiec zadzwoniłam do Janet.
- Hej Janet - powiedziałam cicho, jakbym się wstydziła.
- Diana! Nawet nie wiesz jak się ciesze, że dzwonisz. Powiedz, że chcesz się pogodzić z Michaelem. On od kilku tygodni nie chodzi na próby, nie wychodzi z pokoju, żebym Go nie zmuszała, zagłodził by się na śmierć.
- Tak wiem … przepraszam .... widziałam rozprawę.
- Jaką rozprawę?
- No dziś ją transmitowali w TV. Mój wujek był jego obrońcą.
- Co Ty opowiadasz?
- No poważenie Ci mówię. Nie wiedziałaś nic o tym?
- Nie nic nie wiedziałam. Ani ja ani nikt z nas. Diana On to zrobił dla Ciebie .. wiesz o tym? On na złość Josephowi, nawet nie wracał do domu tylko mieszkał u Brendena. Codziennie woziłam mu obiad.
- Wiem Janet, ale ja już wszystko wiem. To moja wina. Zachowałam się podle - znowu poczułam te mdłości. Aż mi się w głowie zakręciło i ktoś w tym momencie właśnie zapukał do drzwi.
- Otwarte!
- Mogę?
- Michael?!
- Ja wiem .. przepraszam .. nie powinienem tu przychodzić, ale ...
- Powinieneś .. to ja zachowałam się kompletną idiotka!
- O czym Ty mówisz?
- Widziałam rozprawę … wujek mi o niej powiedział i wiem, że nie jesteś winien! To ja przepraszam za wszystko! - zakręciło mi się w głowie i musiałam usiąść. Michel porwał się do mnie i złapał mnie za rękę.
- Hej Diana .. wszystko ok?
- Tak … tylko - pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam.
- Diana jesteś pewna, że wszystko ok?
- Tak.
- Jednak chce, żeby zobaczył Cię lekarz, dobrze?
- Nie … byłam już u lekarza. Wszystko jest ok ,to tylko nerwy … - znów zakręciło mi się w głowie.
- Nie Diana. Jedziemy - wziął mnie na ręce i nim się obejrzałam, siedziałam już przypięta pasami.
Dojechaliśmy do szpitala. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy. W szpitalu stwierdzą, że jestem jakąś wariatką albo coś. No bo przecież byłam tam nie całe dwa dni temu. Mike założył sztuczne wąsy i czapkę. Weszliśmy, gdy tylko poczułam ciepło myślałam, że znów będę musiała do łazienki. Michael podniósł alarm i zaraz było koło mnie mnóstwo lekarzy oddziału SOR. Położyli mnie na leżance i zarządzili USG i morfologię.
- Proszę się położyć i rozebrać od pasa w górę, a pan będzie musiał na chwilę wyjść.
- Nie, nie! Ma zostać, to mój narzeczony!
- Dobrze, spokojnie. Niech pan siądzie.
- Dobrze .. teraz niech pani się nie przestraszy. Będę musiał posmarować zimnym.
- Dobrze.
- Hm … widzę jakieś zmiany w dole podbrzusza … to chyba guz na macicy - Michael nie wytrzymał, patrząc jak młody prawdopodobnie student, wygłasza swoją diagnozę.
- Proszę wezwać innego lekarza!
- Jestem na piątym roku specjalizacji!
- Ale opowiada pan bzdury! Proszę natychmiast kogoś zawołać.
- Rozumiem, że jest pan przestraszony, ale inni mogą tylko potwierdzić moją diagnozę.
- Idziesz po kogoś, czy mam zawołać sam?
- Dobrze już dobrze. Idę.
Michael był wściekły i roztrzęsiony. Ja tylko słuchałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.  

sobota, 24 stycznia 2015

Michael i Diana cz.15

Witam ! 
Na wstępie chciałabym prosić o pozostawianie po sobie śladu po przeczytanej notce , to motywuje mnie do pisania ! Dziękuje  i zapraszam do czytania.
*********************************************************************************
 Wiedziałam od rana, że coś wisi w powietrzu. Nie podobało mi się to. Miałam przeczucie, że coś złego musi się wydarzyć. Było .. hmmm .. za pięknie? Z rozmyślań wyrwał mnie głos Michaela.
- Hej .. o czym tak zawzięcie myślisz?
- A takie tam .. nie ważne.
- Jesteś nadal na mnie zła za Nataniela?
- Nie, no co Ty. Ta sytuacja była wręcz komiczna.
- Wiem, że nie powinienem. Zaprosiłam Go dziś na piwo i mecz.
- O widzę, że szykujecie męski wieczór, a mogę się dołączyć?
- Jasne, czemu nie!
- To super. Idę coś przygotować.
Siedziałam w kuchni i przeszukiwałam przepisy, co chwila spoglądając na to co mam w lodowce i co potrzeba do przygotowania czegoś z przepisu. Usłyszałam, że Mike odbiera telefon. Kiedy skończył rozmawiać, poszłam spytać kto to. Okazało się, że dzwoniła właścicielka i chciała się spotkać. Mówi, że muszą zmienić aneks do umowy, bo coś tam się nie zgadza.
- To jadę Diana. Powinienem góra za godzinę być.
- Ok, to jedz. Ja tymczasem biorę się za obieranie warzyw na zapiekankę.
- Brzmi smacznie!
- Jak wrócisz będzie już gotowa.
- Ok. Kupie po drodze coś do picia.
- Dobrze.
Wyszedł, a ja zostałam. Zdziwiło mnie trochę to, że dzwoniła. Czego ta stara baba na litość boską znowu chce od Michaela! Coraz bardziej żałowałam tego domu . Nie w sensie, że mi się nie podobał, tylko tego, że właścicielka ciągle zawraca nam głowę.
Wszystko miałam już przygotowane. Michaela nadal nie było. Minęło już półtorej godziny, a jego nadal nie ma. Siedziałam nerwowo spoglądając na zegarek. Minęły 2h, nadal Go nie ma. Przyszedł Nataniel i stwarzałam pozory. Minęło 5h, a Michaela nadal ani śladu! Wreszcie sąsiad wyszedł, zostałam sama. Zaczęłam dzwonić. Telefon nie odpowiada! Boże, a co jeżeli coś się stało? Zadzwoniłam do Janet, tylko Ona mi została. Nie mogłam z nerwów wstukać numery!
- Halo, Janet?
- Słucham?
- Jest u Was może Michael?
- Nie, a coś się stało?
- Miał wyjść tylko na chwilkę, a nie ma Go od 6h! Nie wiem co się dzieje. Ma wyłączony telefon ...
- Słuchaj podaj mi dokładny adres. Już do Ciebie jadę.
- Dobrze - zaczęłam jej dyktować. Janet zapisała, ja odłożyłam telefon i zaczęłam płakać.
Zadzwoniłam na policję. Policjant zaczął się śmiać, że szukam Michaela Jacksona. Wziął mnie pewnie za jakąś chora fankę. W tym momencie weszła Janet. Wzięła ode mnie telefon i przemówiła temu panu do słuchu, ale On i tak powiedział, że żeby wszcząć poszukiwania, trzeba odczekać 24h, a minęło nie całe 8. Janet przytulała mnie.
- Kochanie nie martw się … wszystko będzie dobrze .. na pewno nic mu się nie stało. Wiesz jaki jest Michael .. roztrzepany. Może zasiedział się gdzieś.
- Janet?
- Tak wiem, wiem. Sama nie wierze w to co mówię.
Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłyśmy. Obudziłam się w nocy. Mój telefon za wibrował. Zobaczyłam - Michael! Pośpiesznie sprawdziłam co napisał, ale ... Boże! Krzyknęłam na głos. Janet podskoczyła aż na łóżku.
- Co się stało Diana?
- Zobacz - pokazałam jej telefon i zalałam się łzami.
Z telefonu Michaela ktoś wysyłał mi jego śpiącego w samych bokserkach, a przy nim leżała Ona .. uśmiechając się … córka właścicieli. To nie może być prawda! Nie. Płakałam resztę nocy. Janet z nerwów obgryzała paznokcie i płakała razem ze mną. Gdy już się rozwidniło, powiedziałam Janet, żeby pojechała do domu i odpoczęła. Ja dam sobie rade.
- Wyrzucisz Go, prawda?
- Nie chce o tym teraz rozmawiać. Chce pobyć sama.
- Diana! Nie rób tego. On tego nie wytrzyma.
- A spać z Sarą, córką właścicieli to umiał wytrzymać, co. Zobacz jaki jest uśmiechnięty - machnęłam jej telefonem przed nosem. W tym momencie wszedł Michael. Wyglądał źle. Miał podkrążone oczy i wyglądał na niewsypanego.
- Wyspałeś się już?
- Co? O czym Ty mówisz Diana? Obudziłem się w hotelu .. nic nie pamiętam.
- Ale ja pamiętam - pokazałam mu zdjęcie. Widać było na jego twarzy zakłopotanie - Wyjdź stąd .. proszę cię ..
- Ale Diana ..
- Proszę cie, wyjdź. Twoje rzeczy odeśle pocztą - złapał mnie za rękę. Wyrwałam mu się.
- Diana .. zrozum .. nie wiem co ta kobieta mi zrobiła .. nie umiem tego wytłumaczyć, ale kocham Cię .. zrozum … chcesz, żebym odszedł i chcesz, żeby było tak jakby nigdy mnie nie było?
- Tak! - zdecydowanie odpowiedziałam.
Michael wytarł łzy z policzka i wyszedł bez słowa. Nie wziął z domu nic, prócz kluczyków. Nie zauważyłam nawet, że Janet już wyszła. Położyłam się na łóżku. Schowałam twarz w dłonie i płakałam.
**************************************************************************
Od kliku dni nic nie jem, prócz jakiś sporadycznych posiłków. Wyglądam jakby mnie ktoś zdjął z krzyża. Nie robię zakupów, bo po co? Nie sprzątam, bo po co? Tylko śpię. Miałam nawet ochotę włączyć telewizor, ale nie chciało mi się wstać po pilot. Nie długo nadejdzie rata czynszu, a ja na nią nie mam. Skąd wezmę na to pieniądze? Przecież nie poproszę rodziców, miałam być samodzielna. Co mam im powiedzieć? Że jedyny facet jakiego kochałam przespał się z inną? Że znowu mnie wykorzystał i zostawił, a ja głupia myślałam, że znalazłam księcia z bajki? Wszystko w tym domu przypominało mi jego. Dosłownie w każdym calu pamiętam jak się wprowadzaliśmy, śmieszną sytuacje z Natanielem. Boże to wszystko jest z byt straszne, żeby mogło być prawdziwe. Ja już nie chce tego pamiętać. Co mam zrobić? Kolejna próba samobójcza? Nie .. tym razem postawie czoło sprawie. Wstałam, ale zaraz usiadłam. Zakręciło mi się w głowie. Oj .. Diana chyba za długo nie jadłaś!
Poszłam do lodówki i wmusiłam w siebie jakiś jogurt. Może nawet nie był świeży, ale kogo to obchodzi. Wiem! Wiem kto mi pomoże. Wujek Adam. Tak, On na pewno pomoże mi znaleźć jakąś prace.
- Hej Adam!
- Hej kochanie. Co się stało?
- Musisz mi pomóc. Szukam pracy.
- Hm … pomyślmy .. może znajdę dla Ciebie jakieś miejsce u mnie w firmie. Przypomnij mi co Ty skończyłaś?
- Collage, wujku.
- To świetnie. Przyjdź do mojej firmy. Jutro będziemy coś działać. Tak się ciesze, że przypomniałaś sobie o starym poczciwym chrzestnym.
- Bardzo śmieszne!
- Myślałem, że nadal będziesz robić karierę przy boku tego przystojniaka.
- Muszę już kończyć, wujku. Na razie.
Nie czekałam aż skończy gadkę. Odłożyłam telefon. Teraz będę musiała sobie radzić sama. Michael dzwoni codziennie, nie odbierałam. Nie chce z nim rozmawiać i musi zrozumieć, że chce być teraz sama. Miałam spakować jego rzeczy, ale nie mogę. Za każdym razem kiedy zaczynam to robić, nic nie widzę przez rozmyty obraz od łez.  

piątek, 16 stycznia 2015

Michael i Diana cz.14

Witam !
  Nie będę przynudzać zapraszam na notkę !:D Miłego czytania !
*********************************************************************************
Kolejny dzień upłynął nam na przeprowadzce. Nie wiedziałam, że umiem aż tyle rzeczy zgromadzić w tak krótkim czasie! To straszne ile miałam walizek i bagaży. Mike nie był lepszy. Tak samo pakował chyba wszystko co znalazł, w efekcie mieliśmy salon cały zastawiony.
- Mike?
- Mhm?
- Jak zareagował Joseph na Twoją wyprowadzkę?
- Szczerze? To udawał, że nic go to nie obchodzi … mama .. miała łzy w oczach, a chłopaki skakali z radości, że mają pokój dla siebie. Janet pytała, czy może Nas odwiedzić jak już się urządzimy, a LaToya pytała, czy może być druhną.
- Czyli normalne zachowanie?
- Tak. Nic takiego się nie działo - uśmiechnął się.
- Wiem, że jest Ci ciężko .. zostawiasz dom dla mnie...
- Nie, to nie tak. Zostawiam dom, bo już najwyższy czas. Mam swoje lata, zarabiam na siebie. Pora odciążyć mamę od prania - poruszył śmiesznie brwiami.
Około południa przybył tata z ekipą. Prawdą jest, że nie dotknęliśmy niczego. Wszystko zrobili koledzy taty. My zasiedliśmy wygodnie i czekaliśmy na wyjazd do naszego nowego domu. Jak to dorośle zabrzmiało.
Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Był to dom z daleka od osiedla, nikogo tam w pobliżu nie było z wyjątkiem jednego, starszego sąsiada i jego syna, którzy mieszkali naprzeciwko. Dom należał do jakiegoś państwa z przysłowiowym "francuskim pieskiem". Pani gadała, żebyśmy niczego nie zniszczyli, pokazała Nam basen i gdy pokazała umowę z ceną wynajmu, zakręciło mi się w głowie. Ponad 1000 $ za miesiąc?! Zwariowała. Nie wzięłabym tego domu za tą cenę nawet jakby był złoty! Chciałam, to delikatnie zasugerować Michaelowi, ale On z uśmiechem na ustach podpisał umowę. Na litość Boską! Będę musiała iść do pracy, żeby dać mu chociaż połowę tego ile ta kobieta sobie życzy. Jej mąż słuchał się żony, to co Ona mówiła było świętością, to Ona o wszystkim decydowała. Była z nimi ich córka. Widziałam jak patrzy na Michaela, rozpoznała Go. Uśmiechała się do niego i nawet puściła oczko! Ty głupia dziewucho – pomyślałam. On jest mój i złapałam Go instynktownie za rękę.
- Coś się stało ? - spytał zdziwiony Michael.
- Nic takiego .. .tylko zakręciło mi się w głowie.
- Chcesz usiąść?
- Nie … postoje - spojrzałam na nią wymownie. Nie wiem, czy zrozumiała o co chodzi, ale wyszła. Od razu poczułam się lepiej.
Tego wieczoru rozpakowywaliśmy się i staraliśmy się, to jakoś ogarnąć. Nadmiar pracy doprowadził do tego, że zasnęliśmy na kanapie nie przebrani. Dopiero promienie słońca, rankiem mnie obudziły. Mike już pracował dalej.
- Dzień dobry księżniczko!
- Dzień dobry królewiczu!
- Ooo jak słodko!
- Mój Król popu!
- Pierwszy raz ktoś tak mnie nazwał, ale do króla jeszcze mi daleko. Wiem, wiem .. mam księżniczkę, ale nie uprawomocnia mnie to ...
- Głuptas - pocałowałam Go i poszłam robić śniadanie.
Po śniadaniu wzięliśmy się dalej za prace. Naprawdę, Mike zrobił już tak wiele, że zostało mi tylko ustawianie i dekorowanie, to lubiłam najbardziej. Wieczorem siedzieliśmy już w naszym dużym, ale przytulnym salonie.
- Mam nadzieje, że wszystko jest po Twojej myśli?
- Jasne .. wszystko mi się podoba .. jest cudownie.
- Cieszę się - pewnie gawędzilibyśmy sobie tak dalej przy herbacie, żeby nie dzwonek do drzwi – Otworzę - Mike wstał i poszedł. Byłam ciekawa kto to. Weszłam do kuchni i usłyszałam, że z korytarza dochodzi damski głos. Podeszłam do drzwi, to była Ona. Córka właścicieli! Ciekawe czego chce. Miałam ochotę wyjść, ale bałam się, że jak podejdę, Ona przestanie mówić, wiec nachyliłam się i przyłożyłam ucho do drzwi.
- Przepraszam, ale mam już dziewczynę. Nie chce Cię denerwować, ale musisz wyjść.
- Jak to? Dajesz mi kosza?
- Można tak powiedzieć, a właściwie to tak .. daje Ci kosza.
- Słuchaj .. wiem kim jesteś. Nazywasz się Michael Jackson. Jesteś sławny. Powiem dziennikarzom, gdzie mieszkasz.
- Dobrze .. dać Ci adres redakcji?
- Chcesz, żeby Cię tu oblegali? To tylko jedna randka … przecież nikt się nie dowie.
- Mam adres znanego fotoreportera. Skusisz się?
- Pożałujesz tego co teraz robisz, zobaczysz!
- Wyjdź!
Nie wytrzymałam tego i weszłam do korytarza. Chyba chciała jeszcze coś powiedzieć, ale jej przerwałam.
- Wyjdź stąd natychmiast! Wynocha! - krzyczałam. Popchnęłam ją.
- Diana spokojnie - Mike złapał mnie za rękę - Pani już wychodzi, prawda?
- I więcej tutaj nie wróci - wycedziłam przez zęby.
Wyszła bez słowa i trzasnęła drzwiami. Co Ona sobie w ogóle wyobraża? Będzie przychodziła do mojego domu i rwała mojego faceta na moich oczach. Nie jej doczekanie. Michael przez resztę wieczoru siedział smutny. Wiem, że wziął sobie do serca, to co powiedziała ta idiotka! Miał nadzieje, że nikt Nas tu nie znajdzie, a tu proszę taka niespodzianka. Psycho fanka.
Rano wstałam pierwsza i postanowiłam, że kupię coś do jedzenia. Zabrałam kluczyki i wyszłam. Przed swoim domem siedział sąsiad. Starszy Pan palił papierosa.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry - odpowiedział przychylnie starszy człowiek i uniósł w geście szacunku czapkę.
- Jak dojadę do jakiegoś sklepu?
- Prosto panienko i za lasem w prawo. Tam jest mały sklepik starego Phila i tam kupisz świeże pieczywo i swojej hodowli warzywa. Nie takie jak u Was … w mieście.
- Bardzo dziękuje. Już tam jadę - pomachałam starszemu panu na pożegnanie.
Jak powiedziałam tak zrobiłam i dojechałam do na prawdę małego sklepiku. Wyglądał zupełnie inaczej niż nasze, wielkie supermarkety. Gdy tam weszłam, sam zapach zniewalał. Zrobiłam tam spore zakupy. Wszystko co mieli w asortymencie było własnego wyrobu, ale Mike się ucieszy, pomyślałam. Zero konserwantów, barwników. Chyba nigdy w życiu nie jadłam takiego jedzenia!
Dojechałam do domu i chciałam zaparkować, ale co to? Koło naszego domu stało mnóstwo samochodów i biegali ludzie. Coś się pewnie stało! Nie czekając na nic, wysiadłam z auta i już chciałam biec kiedy nagle ktoś błysnął mi fleszem prosto w oczy. O nie, to fotoreporterzy! Nie mogłam się dostać do domu. Wszędzie byli Oni. Odpychali mnie i ciągle robili zdjęcia. Prawie się rozpłakałam. Nagle wyskoczył tylnym wyjściem Mike, złapał mnie za rękę i wciągnął do środka.
- Boże co to było? - zapytałam przez łzy.
- Hieny!
- To Ona, to Ona to zrobiła … zabije ją!
- Spokojnie kochanie. Chciałam właśnie przed tym Cię uchronić.
- To jest straszne … ale nie ważne … ważne, że jesteś - wtuliłam się w niego.
- Wiesz co? Mam pomysł. Zdejmij kurtkę i uśmiechnij się - nie wiele myśląc, złapał mnie za rękę i wyciągnął na zewnątrz. Tłum nadal stał, a On jakby nigdy nic pocałował mnie. Flesze migały tak, że można było dostać epilepsji, a On uśmiechał się – Pomachaj - szepnął mi do ucha i tak też zrobiłam. Po chwili weszliśmy do domu.
- Co to było? - spytałam zdziwiona.
- Nie mamy już nic do stracenia. I tak wiedzą, że tu mieszkam, więc zamiast nagłówków "Ukrywa się" niech piszą "On i jego dziewczyna, kochanka"- poruszył śmiesznie brwiami.
- Zwariowałeś!
- Na Twoim punkcie.
- O jej - zasmuciłam się - Zostawiłam jedzenie w samochodzie.
- Poczekaj chwilkę. Dostali już, to czego chcieli, zaraz odejdą. Mają już mnóstwo zdjęć.
Michael miał rację. Po 15 minutach nie było już nikogo, poszedł i przyniósł zakupy. Zjedliśmy i On zaczął.
- Diana słuchaj … muszę Ci o czymś powiedzieć.
- Tak?
- Będę musiał wyjechać. Teraz mieszkamy sami, to raz, a ja mam ustaloną trasę koncertową. Obiecuję, że nie będzie mnie tylko dwa tygodnie. Jedziemy do Kolorado.
- Jasne .. rozumiem.
- Poradzisz sobie sama?
- Tak .. będę tęsknic i w między czasie poszukam jakieś pracy dla siebie.
- Nie musisz.
- Ale nie chce, żebyś też mnie utrzymywał.
- Znowu zaczynasz, ale zrobisz co zechcesz.
- Jak zawsze ugodowy.
- Jak zawsze dowcipna.
- Idę pozmywać – wstałam, bo wiedziałam, że prowokuje mnie do tego, żebym się zdenerwowała, żeby pośmiać się z moich fochów.
Szybko minęły cztery dni. Mike musiał wyjechać, a ja siedziałam smutna. Od rana widziałam jak się pakuje podśpiewując. Czułam jak bardzo będę za nim tęsknić. On też obawiał się bardzo, bo wiedział jak ostatnio zakończyła się jego nieobecność. Przysięgłam, gdy wychodził, że nigdzie nie będę jeździć, nie będę się wybierać na imprezy, gdzie będzie mój były chłopak, że będę zdrowo się odżywiała itp.
- Idę.
- Już?
- Spóźnię się. Brenden już czeka … muszę Diana.
- Wiem, wiem. Kocham Cię! - pocałowałam go.
- Ja Ciebie też. Jak będę mieć czas tylko, to będę dzwonić. Spróbuje codziennie.
Mike wyszedł, a ja usiadłam. Byłam trochę załamana, ale wiedziałam, że poradzę sobie. Przecież to tylko dwa tygodnie, powtarzałam sobie ciągle.
Ta noc była ciężka. Wiedziałam, że Michaela nie ma przy mnie. Odliczałam dni. Jak tylko wstałam, od razu skreśliłam jeden dzień w kalendarzu. Jeszcze tylko trzynaście, powtarzałam sobie w myślach. Zastanawiałam się co mogę zrobić, wiec wybrałam się do ogrodu. Założyłam czapkę i wiosenny wiaterek musnął moje policzki. Och jaka piękna pogoda, powiedziałam. Postanowiłam, że będę robiła wiosenne porządki w ogródku, a był On naprawdę piękny. Przecież będę tu trochę jeszcze mieszkać, wiec czas najwyższy, żeby mieć wspaniały ogród. Moje małe grabki okazały się teraz niezawodne. Zajęłam się pracą, kiedy starszy pan stanął mi na drodze.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- Panienko, może panienka chce zabrać moje sadzonki do swojego ogrodu. Żona zmarła dwa lata temu. Biedne rośliny. Nie ma kto się nimi zająć. Ja już za stary, a syn ma prace. Nie ma czasu, a to wszystko wymaga pielęgnacji. Rozumie panienka.
- Rozumiem. Niech pan mi mówi po prostu Diana.
- Jestem Jeferson - podaliśmy sobie ręce - A to już nie panienka?
- Panienka, panienka, ale lubię jak mówią mi po imieniu.
- Zapamiętam Diana - uśmiechnął się.
Na drugi dzień ustaliłam, że pójdę do ich ogrodu i tak też zrobiłam. Wykopałam sadzonki, męcząc się niezmiernie z wbijaniem szpadla. Pomógł mi jednak syn, Nataniel. Świetny chłopak. Razem pracowaliśmy przez kolejne dwa tygodnie. Natalniel zaraz po pracy przychodził. Udało Nam się nawet pomalować płot! Ale Mike się ucieszy jak przyjedzie. Ogród wyglądał zupełnie inaczej. Był cudny!
Dziś miał przyjechać Michael. Wystroiłam się i czekałam na niego. Miał być około południa. Nie dzwoniłam do niego. Wiedziałam, że ciężko pracuje. Nie chciałam przeszkadzać, a Mike dzwonił kiedy miał tylko czas. Wyglądałam przez okno. Jest! Przyjechał! Uradowana usiadłam na kanapie i czekałam aż wejdzie. Wszedł po cichu.
- Kochanie! Wróciłem!
- Jestem w salonie! - odpowiedziałam. Wszedł.
- Hej! Stęskniłem się, ale pięknie wyglądasz. Jak się wystroiłaś. Moja Dianka - już chciał mnie pocałować, kiedy nagle dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć.
- Cześć, jest Dianka?
- Jest - odpowiedział ponuro Michael.
Wyszłam, to był Nataniel. Trzymał w rękach doniczkę z kwiatami.
- To dla Ciebie – powiedział, uśmiechając się.
- To dla mojej dziewczyny, powiadasz?
- Tak.
- A czemu przynosisz jej kwiaty? Chwile mnie nie ma, a Ty już się do niej podwalasz?
- Nie.
- Jak to nie? Przecież widzę - podszedł do niego niebezpiecznie blisko i chciał już coś powiedzieć kiedy Nataniel krzyknął:
- Jestem gejem! - Michael przysiadł na stołku, a ja się uśmiechnęłam.
- To widzę, że już się panowie poznaliście. Nataniel dziękuje za kwiatki, a Ty Mike do kuchni. Będziemy mieli o czym pogadać. 

niedziela, 4 stycznia 2015

Michael i Diana cz.13

Witam !
Przepraszam za spóźnienie z notką ale miałam awarię Zapraszam do czytania !
*********************************************************************************
Dotarliśmy na piętro, nadal w objęciach. Mike delikatnie położył mnie na łóżku i zaczęliśmy się całować, kiedy po chwili On przestał.
- Diana nie wiem, czy powinniśmy ....
- Czemu?
- Nie chcę Cię do niczego zmuszać, żebyś nie pomyślała, że ja tego nie chce, ale ...
- Nie podobam Ci się? - wstałam do pozycji siedzącej i posmutniałam.
- Nie .. co Ty wygadujesz! - także wstał - Chciałem Ci tylko uświadomić, że nie potrzebuje żadnych szalonych aktów miłości. Nie musisz mi niczego udowadniać, a poza tym, nie chce, żebyś czegokolwiek żałowała.
- Dobrze .. jak chcesz. Możemy jeszcze zaczekać, a poza tym zepsułeś nastrój - powiedziałam zapinając bluzkę.
- No wiesz! - teatralnie wzniósł oczy ku górze.
- No co?
- No nic. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też - pogładziłam Go po policzku.
- Ok to kto idzie pierwszy pod prysznic?
- Mogę ja? - odpowiedział.
- Ok, wiec zaczekam tu sobie.
- Tylko żadnych numerów - uśmiechnął się łobuzersko - A i jeszcze to - zabrał mi telefon - Żeby nie przyszło Ci do głowy wydzwaniać do jakiś chłoptasiów.
- Wariat!
- Idę!
Poszedł, a ja zostałam. Z rozmyślaniami, dlaczego do niczego nie doszło? Czyżby Mike nie chciał? Szukał tylko jakiegoś wytłumaczenia, a może coś ze mną nie tak? Siedziałam i tysiące myśli przebiegały przez moją głowę, kiedy nagle usłyszałam, że dzwoni mój telefon. Przecież musiałam odebrać, to mogła być mama. Jak kolejny raz nie odbiorę wścieknie się na mnie! Nie wiele myśląc co robię i zapominając o tym, że nie mieszkam sama, pociągnęłam za drzwi po czym moim oczom ukazał się nagi Mike. Stał pod prysznicem z mydłem w dłoni. Poczułam jak rumieniec zalewa moją twarz. Boże! Serce waliło mi jak szalone. Całkowicie zapomniałam o dzwoniącym telefonie i wściekłej mamie. Liczył się tylko widok przede mną. Mike widząc moje oszołomienie, otworzył kabinę i machnął ręką, żebym podeszła, podeszłam. Resztę chwil nie wiem jak opisać. Chyba nie ma słów, które opowiedziały by tę magiczną chwilę. Szybko straciłam ubranie i straciłam kontakt z rzeczywistością.
Mój oddech uspokoił się dopiero kiedy Michael wycierał mi plecy. Jeszcze lekko zmęczona poszłam po piżamę. Mój książę także poszedł po swoją walizkę. Kiedy przyszedł był już przebrany. Położył się w łóżku obok mnie.
- Dziewczyno co Ty ze mną robisz?
- Co takiego?
- Ty dobrze wiesz co - uśmiechnął się i odwrócił do mnie twarzą.
- Było cudownie.
- Na te słowa właśnie czekałem.
- Ale bałeś się spytać?
- Nie dość, że piękna to jeszcze sprytna! - zasnęliśmy.
Obudziły mnie ciepłe promienie na twarzy. Michael nadal spał, a zegarek pokazywał godzinę 11.00? Matko święta jak późno! Pomyślałam. Mike się obudzi. Przygotuje śniadanie. Wzięłam się do roboty. W szlafroku zbiegłam na dół i zaczęłam szybko robić kanapki, żeby zrobić mu niespodziankę. Śniadanie do łóżka w wykonaniu Diany! Skupiona dekorowałam moje kanapeczki z chleba tostowego, kiedy nagle ktoś złapał mnie w pół. Wiedziałam dokładnie kto.
- Dzień Dobry!
- Dzień dobry! - odwrócił mnie do siebie twarzą.
- No nie wszystko zepsułeś. Chciałam Ci zanieść śniadanie do łóżka!
- Ale nie musisz!
- Ale ja chciałam ...
- To słodkie skarbie. Nie martw się możemy zawsze zjeść razem w kuchni.
- Jak stare dobre małżeństwo?
- Tak, o właśnie tak.
Usiedliśmy, wiec przy stole. Zrobiłam jeszcze herbatkę i jedliśmy miło gawędząc o przyszłości i o tym co Nas w niej czeka. Dowiedziałam się już chyba wszystkiego, a mianowicie, że wieźmiemy cichy ślub na plaży, kameralnie. Będziemy mieć mnóstwo dzieci. Mike wspominał coś o szóstce, no może siódemce. Aż mnie ciarki przeszły, że zbudujemy wspólny dom taki duży, gdzieś daleko od miasta, żeby nikt Nas nie znalazł. Marzeniom nie było końca, ale musieliśmy wrócić do rzeczywistości.
- Mike?
- Mmm?
- Myślisz, że Joseph domyśla się gdzie jesteś?
- Myślę, że tak.
- Wiec zapewne złoży nam wizytę.
- Myślę, że tak, ale powiem Ci jedno. Nic mnie to nie obchodzi. Może robić co chce, nie odejdę od Ciebie i chce z Tobą tu zamieszkać mimo tego, że wiem na co Cię narażam.
- Ale ja zniosę wszystko dla Ciebie.
- Wiem kochanie wiem.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam nie pewnie, żeby otworzyć. Jednak nie był to ten kogo się spodziewałam. To była mama i tata!
- Hej kochanie! Czemu nie odbierasz? - krzyknęła mama.
- Właśnie myśleliśmy, że coś się stało - wtórował jej tato.
- Nie, słuchajcie to nie tak … no bo ja nie .. dobrze .. chodźcie - uchyliłam drzwi, weszli.
- Dzień dobry! - to był Mike.
- O dzień dobry! Widzę, że odwiedzasz Naszą Dianke, to dobrze. Wiesz Ona jest taka samotna, biedna ..
- Mamo!
- Oj przepraszam.
- Nie proszę pani. Ja jej nie odwiedzam ,ja tu mieszkam.
- Od kiedy?
- Od wczoraj?
- Nie.
- Tak.
Słuchałam tego o czym rozmawiali i aż mnie nerwy rzucały jak usłyszałam co wygłosił Mike. Spojrzałam instynktownie na tatę, który stał z obojętną miną. Ok, czyli wszystko dobrze. Nie będzie awantury, a mama jak to mama. Oczywiście widziała wszystkie idealne cechy w Michaelu.
Siedzieliśmy teraz w salonie rozmawiając, to znaczy Mike prowadził zawziętą dyskusję z mamą, a ja dyskutowałam z tatą na temat nowego filmu ze Stallone, kiedy znowu zadzwonił dzwonek do drzwi. To był Joseph! Sam otworzył sobie drzwi z impetem.
- Odsuń się głupia dziewucho! Ja do mojego syna! - odepchnął mnie. Uderzyłam o ścianę rozcinając głowę.
- Wyjdź stąd - Michael poderwał się z kanapy.
- Nie! Wracasz ze mną! - wtedy do akcji włączył się mój tata.
- Ej kolego! Co zrobiłeś mojej córce?! - Joseph  zdziwił się na widok innych osób prócz Nas.
- Mowę Ci odebrało?! - wykrzyknęła mama.
- Wynocha stąd, bo będziesz szukał zębów na drugiej stronie ulicy!
- Jeszcze tu wrócę!
- Tylko się waż - Joseph wyszedł, a ja zaczęłam płakać.
Kiedy doszłam do siebie, a Michael zrobił mi opatrunek, opowiedzieliśmy rodzicom co zaszło i jak wygląda Nasza sytuacja. Ojciec bez dwóch zdań powiedział, że wyprowadzamy się stąd gdzie będziemy chcieli. On załatwi mieszkanie, a Mike stwierdził, że bardzo dziękuje, przyjmie ofertę, ale On zapłaci. Na co tata nadal się upierał, że połowę za mnie będzie płacił. Jutro mieliśmy się pakować i wieczorem tata wraz z innymi przyjedzie nam pomóc, to przewieść. Nie wiedzieliśmy gdzie i dokąd wyjeżdżamy i jakie mieszkanie tata nam wybrał, ale ważne było to, że będziemy tam mieszkać razem!