Witam !
Nie będę przynudzać zapraszam na notkę !:D Miłego czytania !
*********************************************************************************
Kolejny dzień upłynął nam na przeprowadzce. Nie wiedziałam, że umiem aż tyle rzeczy zgromadzić w tak krótkim czasie! To straszne ile miałam walizek i bagaży. Mike nie był lepszy. Tak samo pakował chyba wszystko co znalazł, w efekcie mieliśmy salon cały zastawiony.
- Mike?
- Mhm?
- Jak zareagował Joseph na Twoją wyprowadzkę?
- Szczerze? To udawał, że nic go to nie obchodzi … mama .. miała łzy w oczach, a chłopaki skakali z radości, że mają pokój dla siebie. Janet pytała, czy może Nas odwiedzić jak już się urządzimy, a LaToya pytała, czy może być druhną.
- Czyli normalne zachowanie?
- Tak. Nic takiego się nie działo - uśmiechnął się.
- Wiem, że jest Ci ciężko .. zostawiasz dom dla mnie...
- Nie, to nie tak. Zostawiam dom, bo już najwyższy czas. Mam swoje lata, zarabiam na siebie. Pora odciążyć mamę od prania - poruszył śmiesznie brwiami.
Około południa przybył tata z ekipą. Prawdą jest, że nie dotknęliśmy niczego. Wszystko zrobili koledzy taty. My zasiedliśmy wygodnie i czekaliśmy na wyjazd do naszego nowego domu. Jak to dorośle zabrzmiało.
Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Był to dom z daleka od osiedla, nikogo tam w pobliżu nie było z wyjątkiem jednego, starszego sąsiada i jego syna, którzy mieszkali naprzeciwko. Dom należał do jakiegoś państwa z przysłowiowym "francuskim pieskiem". Pani gadała, żebyśmy niczego nie zniszczyli, pokazała Nam basen i gdy pokazała umowę z ceną wynajmu, zakręciło mi się w głowie. Ponad 1000 $ za miesiąc?! Zwariowała. Nie wzięłabym tego domu za tą cenę nawet jakby był złoty! Chciałam, to delikatnie zasugerować Michaelowi, ale On z uśmiechem na ustach podpisał umowę. Na litość Boską! Będę musiała iść do pracy, żeby dać mu chociaż połowę tego ile ta kobieta sobie życzy. Jej mąż słuchał się żony, to co Ona mówiła było świętością, to Ona o wszystkim decydowała. Była z nimi ich córka. Widziałam jak patrzy na Michaela, rozpoznała Go. Uśmiechała się do niego i nawet puściła oczko! Ty głupia dziewucho – pomyślałam. On jest mój i złapałam Go instynktownie za rękę.
- Coś się stało ? - spytał zdziwiony Michael.
- Nic takiego .. .tylko zakręciło mi się w głowie.
- Chcesz usiąść?
- Nie … postoje - spojrzałam na nią wymownie. Nie wiem, czy zrozumiała o co chodzi, ale wyszła. Od razu poczułam się lepiej.
Tego wieczoru rozpakowywaliśmy się i staraliśmy się, to jakoś ogarnąć. Nadmiar pracy doprowadził do tego, że zasnęliśmy na kanapie nie przebrani. Dopiero promienie słońca, rankiem mnie obudziły. Mike już pracował dalej.
- Dzień dobry księżniczko!
- Dzień dobry królewiczu!
- Ooo jak słodko!
- Mój Król popu!
- Pierwszy raz ktoś tak mnie nazwał, ale do króla jeszcze mi daleko. Wiem, wiem .. mam księżniczkę, ale nie uprawomocnia mnie to ...
- Głuptas - pocałowałam Go i poszłam robić śniadanie.
Po śniadaniu wzięliśmy się dalej za prace. Naprawdę, Mike zrobił już tak wiele, że zostało mi tylko ustawianie i dekorowanie, to lubiłam najbardziej. Wieczorem siedzieliśmy już w naszym dużym, ale przytulnym salonie.
- Mam nadzieje, że wszystko jest po Twojej myśli?
- Jasne .. wszystko mi się podoba .. jest cudownie.
- Cieszę się - pewnie gawędzilibyśmy sobie tak dalej przy herbacie, żeby nie dzwonek do drzwi – Otworzę - Mike wstał i poszedł. Byłam ciekawa kto to. Weszłam do kuchni i usłyszałam, że z korytarza dochodzi damski głos. Podeszłam do drzwi, to była Ona. Córka właścicieli! Ciekawe czego chce. Miałam ochotę wyjść, ale bałam się, że jak podejdę, Ona przestanie mówić, wiec nachyliłam się i przyłożyłam ucho do drzwi.
- Przepraszam, ale mam już dziewczynę. Nie chce Cię denerwować, ale musisz wyjść.
- Jak to? Dajesz mi kosza?
- Można tak powiedzieć, a właściwie to tak .. daje Ci kosza.
- Słuchaj .. wiem kim jesteś. Nazywasz się Michael Jackson. Jesteś sławny. Powiem dziennikarzom, gdzie mieszkasz.
- Dobrze .. dać Ci adres redakcji?
- Chcesz, żeby Cię tu oblegali? To tylko jedna randka … przecież nikt się nie dowie.
- Mam adres znanego fotoreportera. Skusisz się?
- Pożałujesz tego co teraz robisz, zobaczysz!
- Wyjdź!
Nie wytrzymałam tego i weszłam do korytarza. Chyba chciała jeszcze coś powiedzieć, ale jej przerwałam.
- Wyjdź stąd natychmiast! Wynocha! - krzyczałam. Popchnęłam ją.
- Diana spokojnie - Mike złapał mnie za rękę - Pani już wychodzi, prawda?
- I więcej tutaj nie wróci - wycedziłam przez zęby.
Wyszła bez słowa i trzasnęła drzwiami. Co Ona sobie w ogóle wyobraża? Będzie przychodziła do mojego domu i rwała mojego faceta na moich oczach. Nie jej doczekanie. Michael przez resztę wieczoru siedział smutny. Wiem, że wziął sobie do serca, to co powiedziała ta idiotka! Miał nadzieje, że nikt Nas tu nie znajdzie, a tu proszę taka niespodzianka. Psycho fanka.
Rano wstałam pierwsza i postanowiłam, że kupię coś do jedzenia. Zabrałam kluczyki i wyszłam. Przed swoim domem siedział sąsiad. Starszy Pan palił papierosa.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry - odpowiedział przychylnie starszy człowiek i uniósł w geście szacunku czapkę.
- Jak dojadę do jakiegoś sklepu?
- Prosto panienko i za lasem w prawo. Tam jest mały sklepik starego Phila i tam kupisz świeże pieczywo i swojej hodowli warzywa. Nie takie jak u Was … w mieście.
- Bardzo dziękuje. Już tam jadę - pomachałam starszemu panu na pożegnanie.
Jak powiedziałam tak zrobiłam i dojechałam do na prawdę małego sklepiku. Wyglądał zupełnie inaczej niż nasze, wielkie supermarkety. Gdy tam weszłam, sam zapach zniewalał. Zrobiłam tam spore zakupy. Wszystko co mieli w asortymencie było własnego wyrobu, ale Mike się ucieszy, pomyślałam. Zero konserwantów, barwników. Chyba nigdy w życiu nie jadłam takiego jedzenia!
Dojechałam do domu i chciałam zaparkować, ale co to? Koło naszego domu stało mnóstwo samochodów i biegali ludzie. Coś się pewnie stało! Nie czekając na nic, wysiadłam z auta i już chciałam biec kiedy nagle ktoś błysnął mi fleszem prosto w oczy. O nie, to fotoreporterzy! Nie mogłam się dostać do domu. Wszędzie byli Oni. Odpychali mnie i ciągle robili zdjęcia. Prawie się rozpłakałam. Nagle wyskoczył tylnym wyjściem Mike, złapał mnie za rękę i wciągnął do środka.
- Boże co to było? - zapytałam przez łzy.
- Hieny!
- To Ona, to Ona to zrobiła … zabije ją!
- Spokojnie kochanie. Chciałam właśnie przed tym Cię uchronić.
- To jest straszne … ale nie ważne … ważne, że jesteś - wtuliłam się w niego.
- Wiesz co? Mam pomysł. Zdejmij kurtkę i uśmiechnij się - nie wiele myśląc, złapał mnie za rękę i wyciągnął na zewnątrz. Tłum nadal stał, a On jakby nigdy nic pocałował mnie. Flesze migały tak, że można było dostać epilepsji, a On uśmiechał się – Pomachaj - szepnął mi do ucha i tak też zrobiłam. Po chwili weszliśmy do domu.
- Co to było? - spytałam zdziwiona.
- Nie mamy już nic do stracenia. I tak wiedzą, że tu mieszkam, więc zamiast nagłówków "Ukrywa się" niech piszą "On i jego dziewczyna, kochanka"- poruszył śmiesznie brwiami.
- Zwariowałeś!
- Na Twoim punkcie.
- O jej - zasmuciłam się - Zostawiłam jedzenie w samochodzie.
- Poczekaj chwilkę. Dostali już, to czego chcieli, zaraz odejdą. Mają już mnóstwo zdjęć.
Michael miał rację. Po 15 minutach nie było już nikogo, poszedł i przyniósł zakupy. Zjedliśmy i On zaczął.
- Diana słuchaj … muszę Ci o czymś powiedzieć.
- Tak?
- Będę musiał wyjechać. Teraz mieszkamy sami, to raz, a ja mam ustaloną trasę koncertową. Obiecuję, że nie będzie mnie tylko dwa tygodnie. Jedziemy do Kolorado.
- Jasne .. rozumiem.
- Poradzisz sobie sama?
- Tak .. będę tęsknic i w między czasie poszukam jakieś pracy dla siebie.
- Nie musisz.
- Ale nie chce, żebyś też mnie utrzymywał.
- Znowu zaczynasz, ale zrobisz co zechcesz.
- Jak zawsze ugodowy.
- Jak zawsze dowcipna.
- Idę pozmywać – wstałam, bo wiedziałam, że prowokuje mnie do tego, żebym się zdenerwowała, żeby pośmiać się z moich fochów.
Szybko minęły cztery dni. Mike musiał wyjechać, a ja siedziałam smutna. Od rana widziałam jak się pakuje podśpiewując. Czułam jak bardzo będę za nim tęsknić. On też obawiał się bardzo, bo wiedział jak ostatnio zakończyła się jego nieobecność. Przysięgłam, gdy wychodził, że nigdzie nie będę jeździć, nie będę się wybierać na imprezy, gdzie będzie mój były chłopak, że będę zdrowo się odżywiała itp.
- Idę.
- Już?
- Spóźnię się. Brenden już czeka … muszę Diana.
- Wiem, wiem. Kocham Cię! - pocałowałam go.
- Ja Ciebie też. Jak będę mieć czas tylko, to będę dzwonić. Spróbuje codziennie.
Mike wyszedł, a ja usiadłam. Byłam trochę załamana, ale wiedziałam, że poradzę sobie. Przecież to tylko dwa tygodnie, powtarzałam sobie ciągle.
Ta noc była ciężka. Wiedziałam, że Michaela nie ma przy mnie. Odliczałam dni. Jak tylko wstałam, od razu skreśliłam jeden dzień w kalendarzu. Jeszcze tylko trzynaście, powtarzałam sobie w myślach. Zastanawiałam się co mogę zrobić, wiec wybrałam się do ogrodu. Założyłam czapkę i wiosenny wiaterek musnął moje policzki. Och jaka piękna pogoda, powiedziałam. Postanowiłam, że będę robiła wiosenne porządki w ogródku, a był On naprawdę piękny. Przecież będę tu trochę jeszcze mieszkać, wiec czas najwyższy, żeby mieć wspaniały ogród. Moje małe grabki okazały się teraz niezawodne. Zajęłam się pracą, kiedy starszy pan stanął mi na drodze.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- Panienko, może panienka chce zabrać moje sadzonki do swojego ogrodu. Żona zmarła dwa lata temu. Biedne rośliny. Nie ma kto się nimi zająć. Ja już za stary, a syn ma prace. Nie ma czasu, a to wszystko wymaga pielęgnacji. Rozumie panienka.
- Rozumiem. Niech pan mi mówi po prostu Diana.
- Jestem Jeferson - podaliśmy sobie ręce - A to już nie panienka?
- Panienka, panienka, ale lubię jak mówią mi po imieniu.
- Zapamiętam Diana - uśmiechnął się.
Na drugi dzień ustaliłam, że pójdę do ich ogrodu i tak też zrobiłam. Wykopałam sadzonki, męcząc się niezmiernie z wbijaniem szpadla. Pomógł mi jednak syn, Nataniel. Świetny chłopak. Razem pracowaliśmy przez kolejne dwa tygodnie. Natalniel zaraz po pracy przychodził. Udało Nam się nawet pomalować płot! Ale Mike się ucieszy jak przyjedzie. Ogród wyglądał zupełnie inaczej. Był cudny!
Dziś miał przyjechać Michael. Wystroiłam się i czekałam na niego. Miał być około południa. Nie dzwoniłam do niego. Wiedziałam, że ciężko pracuje. Nie chciałam przeszkadzać, a Mike dzwonił kiedy miał tylko czas. Wyglądałam przez okno. Jest! Przyjechał! Uradowana usiadłam na kanapie i czekałam aż wejdzie. Wszedł po cichu.
- Kochanie! Wróciłem!
- Jestem w salonie! - odpowiedziałam. Wszedł.
- Hej! Stęskniłem się, ale pięknie wyglądasz. Jak się wystroiłaś. Moja Dianka - już chciał mnie pocałować, kiedy nagle dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć.
- Cześć, jest Dianka?
- Jest - odpowiedział ponuro Michael.
Wyszłam, to był Nataniel. Trzymał w rękach doniczkę z kwiatami.
- To dla Ciebie – powiedział, uśmiechając się.
- To dla mojej dziewczyny, powiadasz?
- Tak.
- A czemu przynosisz jej kwiaty? Chwile mnie nie ma, a Ty już się do niej podwalasz?
- Nie.
- Jak to nie? Przecież widzę - podszedł do niego niebezpiecznie blisko i chciał już coś powiedzieć kiedy Nataniel krzyknął:
- Jestem gejem! - Michael przysiadł na stołku, a ja się uśmiechnęłam.
- To widzę, że już się panowie poznaliście. Nataniel dziękuje za kwiatki, a Ty Mike do kuchni. Będziemy mieli o czym pogadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz