piątek, 26 grudnia 2014

Michael i Diana cz.12

Witam wróciłam do świata żywych ! Wreszcie czuje sie wolna , dużo zmieniło sie w moim życiu i w życiu bohaterów też wiec zapraszam do czytania
*********************************************************************************


                                              NOTKA 12                                            Dzisiejszego dnia byłam baaaardzo nastawiona na to, że spotkam się z Michaelem i tak też się stało, przyszedł. Rozpromieniony wpadł do mojego domu, krzycząc:

- Diana ubieraj się!
- Co? Po co? Co się stało?
- Ubieraj się. Pytania później. Mam nie za wiele czasu. Wieczorem jest jakaś tam impreza vipów, więc muszę ten poranek spędzić z Tobą, żeby dzień nie był całkiem do bani.
- Rozumiem - zakładam kurtkę i wychodzimy.
- Ale chyba nie masz zamiaru wyjść w tej krótkiej sukieneczce?
- Mam, a czemu nie?
- Chyba żartujesz. Ubieraj się w co innego i to już. Nie chce, żeby wszyscy faceci patrzyli na moją kobietę z pożądaniem w oczach.
- Przestań!
- Rozbieraj się ….
- Yyy?
- To znaczy .. przebieraj się.
Po kilku minutach, na rozkaz stałam już przebrana. Nie mogłam się przecież sprzeciwiać mojemu księciuniowi. Założyłam spodnie, żeby już nie czuł ''zagrożenia”. Pojechaliśmy na plaże. Wprawdzie nie było już tak ciepło jak latem, ale szum wody i piasek, to było to. Usiadłam opierając się o Michaela i zamknęłam oczy. To była cudowna chwila. Chciałam, żeby trwała wiecznie. Było tak cudownie. W doczesnym życiu nie spodziewałam się, że kiedykolwiek spotka mnie coś tak cudownego. Czas zatrzymał się w miejscu. Cudowny facet, cudowna atmosfera. Postanowiliśmy uwiecznić trochę te chwile na nic nie znaczących zdjęciach, które staną się pamiątko na wieki. Stawaliśmy w śmiesznych pozach robiąc sobie zdjęcia nawzajem. Jedne zrobiliśmy razem przytulając się do siebie i te podobało mi się najbardziej. Nawet nie wiem jak tak szybko zleciał czas. Nim się obejrzałam zegarek wskazywał godzinę 12.00 w południe.
- Diana jest mi tak dobrze - powiedział Michael wstając.
- Mi też.
- Mógłbym spędzić tu z Tobą całą wieczność, ale niestety musimy już wracać. Joseph za godzinę będzie w domu. Wieczorem muszę wyjść na te głupią imprezę. On mi .. każe mówi, że tam będą wszystkie sławy z naszego otoczenia, ze jak się dobrze zaprezentuje, to może dostane kontrakt. Już nie gram z nimi, a nadal kieruje moim życiem .. niedorzeczne - nerwowo zaczął wiązać sznurówkę u butów. Widziałam, że się wkurzył, więc postanowiłam nie drążyć tematu.
Dojechaliśmy do domu. Mike ucałował mnie tak namiętnie, że nogi ugięły się pode mną, po czym dodał:
- Kochanie .. obiecaj mi, że cokolwiek się wydarzy będziesz zawsze ze mną, że nigdy nie odejdziesz, nie zostawisz mnie samego na tym świecie. Uwierz mi, że tego bym nie zniósł.
- kochanie jak możesz tak mówić! - nie zdarzyłam tego wypowiedzieć, a za moim plecami ktoś chrząkną. To był Joseph.
- Koniec tego gruchania gołąbeczki. Idziemy do domu! Wiedziałem, że się spotykacie, ale nie wiedziałem, że zaszło to aż tak daleko. Michael do domu natychmiast!
- Nie rozkazuj mi!
- Jeżeli nie przestaniesz się spotykać z tą dziewuchą z przedmieścia, zrobię taki chaos, że zostaniesz nikim, rozumiesz? Nikim. To ja będę decydować o tym z kim będziesz się spotykać, rozumiesz? Mam dla Ciebie dużo lepszą kandydatkę - do moich oczy napłynęły łzy – Widzę, że smutno się zrobiło. Moja panno, Michael, to lepsza partia. Będzie się spotykał z córką znanego reżysera i tak ma zostać. Ona jest wpływowa i to Ona będzie jego dziewczyną. Dziś wieczorem pójdzie z nią na imprezę. Nie wiadomo co się stanie potem. Aż nie chce myśleć – uśmiechnął się podle.
Nie czekając, pobiegłam do domu. Słyszałam jak Mike krzyczał coś za mną, ale nie chciałam dłużej tam zostać. Nie … to nie dla mnie takie ekscesy rodziny Jacksonów. Słyszałam co sądzi o mnie jego ojciec i to mi wystarczy.
Resztę dnia siedziałam na przemian płacząc i denerwując się. Postanowiłam się uspokoić. Napiłam się herbaty i włączyłam Tv. Przerzucałam z kanału na kanał i znowu w kółko. Nagle natrafiłam na jakiś program i o nie … pokazywali tam Mikego .. mojego Mikego! Z tą dziewczyną. Jednak byli razem na tej imprezie, jednak z nią poszedł. Patrzyłam przez łzy jak razem stali, uśmiechali się i machali do kamery. Klapnęłam na kanapę. Nie miałam siły wstać. Siedziałam tak sama nie wiem, do której. Rano obudziło mnie pukanie do drzwi.
Wstałam zaspana z kanapy. Tak jak stałam poszłam otworzyć, nie zarzucając nawet na siebie szlafroka.
- Diana – to był Mike.
- Czego chcesz?
- Boże jak Ty wyglądasz! - wyciągnął dłoń. Chciał pogładzić mnie po policzku, odsunęłam się.
- Po co przyszedłeś?
- Chciałbym Ci to wyjaśnić …
- Co wyjaśnić? Widziałam wszystko .. byłeś z nią. Nie mamy o czym rozmawiać. Masz swoją lepszą partie, to z nią zostań! - chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale złapał za klamkę.
- Dasz mi się wytłumaczyć? Proszę .. pozwól mi wejść. Nie zajmę Ci długo - odsunęłam się dając znak, żeby wszedł. Usiadł i klepnął kanapę obok, żebym usiadła.
- Nie .. dziękuje .. postoje. Mów co masz mówić i koniec.
- Posłuchaj Diana .. to był ostatni raz. Obiecuje, że to się więcej nie powtórzy. Joseph kazał mi z nią iść, więc poszedłem, ale posłuchaj .. nic się nie wydarzyło między nami. Poszedłem z nią i tyle. Nic więcej. Nawet jej nie dotknąłem ani Ona mnie .. nie pozwoliłem jej na to. Postanowiłem, że od dziś Ty będziesz wszędzie chodzić ze mną. Będziesz rozpoznawalna, ale to nic. Będę Cie bronił przed dziennikarzami i będą wszyscy wiedzieli, że jesteś moja i tylko moja, a ja Twój .. zgadzasz się?
- Mogę to przemyśleć?
- Nie chcesz ... wiedziałem, że tak to się skończy .. wiedziałem.
- Nie o to chodzi Mike. Uważam, że powinniśmy dać sobie trochę czasu, dobrze? Za tydzień, dwa odezwiesz się, a może będzie jak dawniej.
- Zraniłem Cie, prawda? Zraniłem .. no powiedz mi to w twarz. Jestem potworem!
- No co Ty Mike!
- Wiedziałem, że to za piękne. Wiedziałem, że ten sukinsyn musi wszystko zniszczyć .. musi - poderwał się i wybiegł. Zerwałam się za nim, ale już Go nie było. Usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami tak potężne, że okna zadrżały. Tak wyraził swój gniew.
Znowu płakałam. Nie powinnam mu tego robić. Dopiero po długich przemyśleniach wiedziałam co zrobiłam, ale .. ale .... to nie moja wina. Przeżyłam już co swoje. Z moim byłym facetem było to samo. Też obiecywał, ale nigdy obietnicy nie dotrzymał. Nie wiedziałam, że w tym przypadku się mylę.
Wieczorem ponownie zapukał ktoś do drzwi. Otworzyłam. Za nimi stał Mike.
- Cześć - pochylił głowę, nie wiedziałam czemu.
- Wchodź – powiedziałam już innym tonem. Zauważyłam, że ma w ręku walizkę, a gdy podniósł głowę, podbite oko - Na litość Boską .. co Ci się stało!
- Joseph!
- To wredne dziadzisko!
- Wyrzucił mnie. Postawiłem się. Powiedziałem, że już więcej nie spotkam się z Tą dziewczyną i koniec tematu … wpadł we wściekłość. Widzisz jak się to skończyło.
- I co teraz będzie?
- Mam nadzieje, że przenocujesz mnie chociaż jako przyjaciela … proszę … będę spał na kanapie. Nie chce, żeby jakaś „hiena” tabloidowa widziała mnie w takim stanie.
- Jasne. Będziesz spał u mnie .. powiem więcej. Będziesz mieszkał od dziś u mnie i nie będziesz spał na żadnej kanapie … będziesz spał w mojej sypialni .. ze mną .. przy moim boku! Rozumiesz? - po tych słowach zaczęliśmy się całować. W drodze na górę, ciągle trwaliśmy w pocałunku. Spojrzałam na drzwi. Były zamknięte, a walizka Mikego została na dole. Zapewne ma w niej piżamę, ale dziś nie będzie mu potrzebna ... nie tej nocy.

niedziela, 27 lipca 2014

eh...

Witam !
Tak jak pewnie się spodziewaliście i jak wspominałam nie wiem kiedy zostanie dodana kolejna notka. Bo czeka mnie pracowity sierpień... dla tych którzy maja wakacje od szkoły i narzekają że nigdzie nie jadą ja powiem Cieszcie się że nie musicie iść do pracy :D (np. na 24h czego ja mam "przyjemność")będę sie starała dodawać je jak najczęściej kiedy tylko znajdę choć odrobinkę czasu.Teraz trochę z innej beczki. Specyfika mojej pracy polega na tym że mam styczność z wieloma rożnymi osobami w ich najszczęśliwszym dniu w życiu i wydawałoby się to piękne ale nie do końca.Zauważyłam że ostatnio mi czasy ludzie zachowują sie w stosunku do siebie bardzo źle mimo tego ze są razem spokrewnieni, spowinowaceni nie potrafią dojść do porozumienia ? Linia kompromisu przestała istnieć już na dobre? Sama nie wiem ...Teraz kiedy ktoś zapyta mnie czemu posiadam zwierzątka to odpowiem mu jedno bo są o niebo lepsze od ludzi i stwierdzenie " ludzie to zwierzęta " straciło już dawno sens.Mike nie chciałeś takiego świata ...

piątek, 18 lipca 2014

Michael i Diana cz.11

Witam !
Tym razem zgodznie z planem udalo mi sie napisac notkę. Bardzo miło wspominam nasza konferencję wiec mam nadzieje że w sierpniu także sie spotkamy ! Zapraszam do czytania i komentowania ! Mam nadzieje że ktoś jeszcze czyta :D 
*************************************************************************************
   Nadal siedziałam w łazience, zastanawiając się jak mam do nich wrócić, czy aby na pewno wezmą to w żart? Ich komentarze przewyższały moją delikatną osobowość, ale nie to jest teraz ważne. Jak ja spojrzę w oczy Michaela. Przecież ja to wzięłam jak coś najlepszego, co mi się przydarzyło w życiu. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Diana? Jesteś tam? – to był Mike.
- Tak jestem, jestem.
- Wyjdziesz?
- Tak za chwilkę.
- Wiesz moje rodzeństwo musi już wracać do domu. Jest późno, a Joseph jutro rano wraca.
- Dobrze - otworzyłam drzwi.
- Idziemy ich odprowadzić?
- Jasne! - uśmiechnęłam się jakby nigdy nic.
- Pozwolisz, że ja jeszcze chwile zostanę. Muszę z Tobą porozmawiać.
- Dobrze.
Wyszliśmy odprowadzić Jacksonów. Niestety nie obyło się bez komentarzy, a jak Mike powiedział, że zostaje jeszcze na chwilkę, to już w ogóle posypały się podejrzliwe uśmiechy i niedopowiedzenia. Rozbawiło mnie to. Wyszli, a Mike wziął mnie za rękę i kazał usiaść obok siebie na kanapie. Zaczął.
- Wiesz Diana .. przepraszam za to co się stało. To była tylko głupia zabawa. Nie chciałem wyjść na jak … no sama wiesz.
- Szkoda, że tylko zabawa – rzuciłam i położyłam dłoń na ustach. Boże! Mój nie warzony język. Jak mogłam klepnąć coś takiego? Zapadła na chwile cisza.
- Możesz powtórzyć? – odpowiedział ze zdziwioną miną.
- Może lepiej nie – oddaliłam się od niego na bezpieczną dla mnie odległość.
- Diana …. - jak na złość przysunął się, a ja zbladłam jak ściana – Wiem, że przegiąłem, ale taka jest prawda, że chciałem to zrobić. Może źle się wyraziłem, że dla zabawy, ale nawet nie wiesz ile razy musiałem się powstrzymywać, żeby nie pocałować Cię na planie, nie złapać za dłoń, nie przytulić. Wiesz jak mi cholernie ciężko patrze na Ciebie? I wiem jedno .. z dnia na dzień zakochuje się w Tobie coraz bardziej. Nie wiem jak mam to zrobić .. jak mam się opanować, żeby dać Ci święty spokój … może powinienem już wyjść …
- Siadaj! – grzecznie przysiadł na kanapie. Mój ton był podniesiony, może tego się przestraszył? - Mam tak samo jak Ty. Dzieje się to już od dawna. Na planie Johny też to zauważył … powiedział mi wtedy, że nie jedna tak już na Ciebie patrzyła, ale każdą odstawiłeś, że ze mną będzie tak samo i powinnam dać sobie spokój. Tak też robiłam. Ukrywałam przed światem co czuję. Nie chciałam zdradzić tego co dzieje się wewnątrz. Jeżeli miałoby tak być jak On mówił .. miałyby się potwierdzić jego słowa to …. nie wytrzymałabym jako Twoja sąsiadka zbyt długo. Odeszłabym, wyjechała .. nie wiem do rodziców, ale skoro czujesz to samo … - nie zdążyłam dokończyć. Przysiadł się jeszcze bliżej, przytulił do siebie i pocałował. Nie protestowałam. Dałam się ponieść. Całował świetnie. Jego delikatność sprawiała, że nie chciałam przestać. Położył dłoń na moich plecach, przytulając mnie jeszcze bardziej. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale jednak kiedyś trzeba złapać oddech. Roześmiałam się.
- Diana?
- Hm ..?
- Zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak, a mam jakieś inne wyjście?
- Nieee.
- No właśnie. Zresztą wiesz .. Ty serca nie masz!
- Dlaczego?
- Rozkochujesz w sobie kobietę do granic możliwość i potem pytasz, czy zostanie Twoją dziewczyną? Też mi coś! Pff.
- Diana .. nie przeginaj, bo Cię …
- Bo co Panie Jackson?
- Bo Cię załaskoczę na śmierć!
- Ta już się boję – tych słów pożałowałam najbardziej. Wyłam ze śmiechu i nie mogłam się wybronić. Złapałam Go za koszulkę tak mocno, że ją lekko rozdarłam i została dziura.
- No nie .. Diana .. jak ja teraz wrócę do domu.
- No normalnie .. o tak na stópkach … kroczek, kroczek idziemy.
- No normalnie jakbym mógł to bym Cię no…!
- No co?
- No to! - kolejny raz zostałam obdarzona pocałunkiem.
- A takie kary to ja proszę codziennie!
- Gwarantuje Ci, że przez najbliższy czas będziesz miała ich dość!
- Oby, oby!
- Która godzina?
- Dochodzi 4.00.
- No dobra czas się zwijać .. wiesz, bo mam 4 godziny snu tylko, a to na mnie za mało … sama wiesz.
- No wiem. Przecież możesz przespać się dłużej.
- Próby moja droga, próby. Joseph jak wróci jutro zapewne rozpisze harmonogram i to taki, że się nie pozbieram!
- O jej .. to nie będziesz mnie odwiedzał – posmutniałam.
- Hahahah ta jasne nie będę. Jutro przyjdę wieczorem tak może hm … około 18.00? Albo wiem .. Ty przyjdź po mnie. Powiesz, że coś Ci kran przecieka, a ja wtedy będę miał pretekst, żeby do Ciebie przyjść. Co Ty na to?
- No dobra. Umowa stoi!
Odprowadziłam Michaela do furtki jaka dzieliła nasze ogrody. Poszedł, a ja oczywiście nie mogłam zasnąć po takich wrażeniach! Nigdy! Byłam oniemiała całą sytuacją. Śnił mi się Mike, ale to nic dziwnego. W końcu miał prawo jako mój chłopak. Boże czyż życie nie jest piękne?
Po południu, gdy już się wyszykowałam jak zawsze poszłam do Jacksonów, poszukiwać ratunku przy przeciekającym kranie. Zapukałam. Drzwi otworzyła Pani Jackson.
- O witaj Diana!
- Dzień Dobry Pani Jackson!
- Jest może Michael?
- Jest, a coś się stało?
- Tak .. wie Pani .. przecieka mi kran w kuchni i nie mogę sobie z nim poradzić. Może On, by coś zaradził, bo ja już nie wiem - rozłożyłam bezradnie ręce.
- Wejdź coś zaradzimy! - weszłam. Mike stał już na schodach, niemalże gotowy do wyjścia.
- Mike może pomógłbyś mi z kranem, co? Strasznie przecieka. Nie wiem co z tym zrobić.
- Jasne, już idziemy.
- Nie tak szybko – z kuchni wyszedł Joseph - Przeciekającym kranem zajmie się Tito, Ty masz jeszcze naukę i próbę. Zostajesz w domu - spojrzałam na Michaela błagalnie.
- Przecież Tito też ma próbę!
- Ale Ty masz solowy występ.
- Diana – odezwał się do mnie - Tito przyjdzie za jakąś godzinę.
- Nie, nie trzeba. Skoro tak, to nie róbcie sobie kłopotów. Zadzwonię po montera. Na pewno sobie poradzi. Nie chce przeszkadzać. Do widzenia - wyszłam. Co za wstrętny facet. Zepsuł nam randkę z Michaelem. Chyba domyśla się co się święci. No nic. Te popołudnie będę musiała spędzić sama.
Siedziałam resztę dnia w domu sama. Dzwoniła mama. Oczywiście oburzona, że jak mogę się nie odzywać tyle czasu. Wypytywała o klip, co, jak, po co, dlaczego … standard z życia. Po przesłuchaniu poszłam się wykąpać i spać. Przez okno od mojej sypialni wyjrzałam na dom Jacksonów. Czy to możliwe, żebym już tęskniła za Michaelem?
W nocy obudziło mnie pukanie do oka. Przestraszyłam się i skamieniałam. Spojrzałam się na zegarek, wskazywał 3.00. Spojrzałam na okno. Nic nie widać. Boże jest tak ciemno, a ja sama w domu. Ktoś zapukał po raz drugi – Diana .. nie bój się .. to ja - Co Michael? O tej porze i to w oknie na pierwszym piętrze? Czy mi się to śni?
- Diana .. otwórz to ja!
- Michael? Co Ty tu robisz? – podbiegłam do okna i otworzyłam je na szeroko.
- To dla Ciebie – wręczył mi bukiet czerwonych róż.
- O jej są piękne .. dziękuje! Jak Ty tu wszedłeś?
- Po drabinie - wskazał ręką w dół i rzeczywiście stał na niej.
- O Boże .. skąd ją masz?
- Tito ją zrobił. Dostał za nią tróje na zajęciach technicznych w szkole.
- To może lepiej zejdź, bo jeszcze się połamiesz!
- Spokojnie jest stabilna - zaczął pukać nogą o szczebel, a ja prawie zemdlałam ze strachu.
- No dobrze już dobrze Romeo.
- Julio przepraszam za to, że nie mogłem przyjść do Ciebie, ale sama widzisz jak Joseph jest w domu ciężko mu umknąć. Mam nadzieje, że się nie obrazisz.
- Nie no skąd!
- Za to obiecuje Ci, że jutro pójdziemy do wesołego miasteczka, zgoda?
- Jasne!
- No to ja już będę leciał. Do jutra – pocałował mnie i zaczął schodzić.
Dobrze widziałam, że sąsiadka zerka zza okna, ale chyba nie słyszała co mówiliśmy, bo aż weszła do ogrodu sądząc, że jej nie widzę, a jej mąż nadal stoi w oknie i patrzy. Michael poszedł, a ja zostawiłam tylko uchylone okno. Słyszałam fragment rozmowy „Widzisz, widzisz, Philip tak się teraz młodzież zachowuje. Róże jej dał i po drabinie wszedł, nie tak jak Ty! Zestarzałeś się „ Posłuchałam jeszcze nocnych wywodów sąsiadki w ogrodzie i zastanawiałam się czemu Ona jeszcze nie śpi. Osiedlowe „google” z uśmiechem na ustach poszłam spać. 


niedziela, 6 lipca 2014

Michael i Diana cz.10

Witam !
Notka jak zawsze z opóźnieniem ale niestety tak już chyba będzie bo praca w soboty  przez najbliższy czas okaże się stałym rytuałem mojego życia. Zapraszam do czytania ! 
*************************************************************************************
Mike jak zawsze uparty. Stwierdził, że muszę jechać z nim do domu i tak też było. Nie chciałam tego, mimo, że „bardzo Go lubię”. Chcę się od niego oddalić na jakiś czas, nim te uczucie nie minie na dobre. Dobrze pamiętam co powiedział Johny i teraz jak wszystko przemyślałam w pełni się z nim zgadzam. Michael nie może się o niczym dowiedzieć! Nie zniosłabym tego wstydu, a zresztą po raz drugi nie mogłabym mieć złamanego serca. To byłoby zbyt bolesne. Już raz się zakochałam i pamiętam, że więcej cierpiałam niż cieszyłam się z takiego obrotu sprawy.
Siedziałam teraz sama popijając kawę z mlekiem i rozmyślałam. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. To był Mike.
- Hej!
- Hej. Coś się stało?
- Nie .. skąd! Chciałem Cię tylko odwiedzić i sprawdzić jak się masz – uśmiechnął się.
- Widzieliśmy się jakieś hm … 45 minut temu - odwzajemniłam uśmiech.
- Ale stęskniłem się już za Tobą, wiesz.
- No dobra .. już nie żartuj tylko wchodź – otworzyłam szerzej drzwi. Wszedł.
- No wiesz co Ci powiem? Że widziałem materiał już w całości poprawiony. Jest świetny! Nawet nie wiesz jak bosko wyszło, a Ty … Ty wyglądasz zniewalająco .. jak bogini przy moim boku.
- No tak. Wyglądam tak wspaniale, bo przy Twoim boku? - zaczęłam się śmiać.
- Nie .. po prostu wyglądasz cudnie. Ten makijaż, strój .. uwydatnia Twoje piękną. No jesteś … no … brak mi słów.
- Podlizujesz się, czy mi się zdaje? – nie odpowiedział tylko wzniósł oczy teatralnie ku górze.
- Właśnie są dwie kwestie do obgadania. Pierwsza jest dobra, a druga dla Ciebie nie za bardzo …która najpierw?
- Ta nie za bardzo.
- No więc .. dziś nie ma Josepha, wiec postanowiliśmy, że odwiedzimy Cie w całej okazałości rodziny Jacksonów i spędzimy miło wieczór. Wiesz zrozumiem jak się nie zgodzisz, bo jest nas trochę dużo, ale myślę, że wszyscy powinniśmy odreagować i odpocząć po tym całym zamieszaniu w domu z Josephem, jakie przeszło moje rodzeństwo, a my na planie.
- Rozumiem, to jest świetny pomysł. Przyjdźcie .. będziemy się dobrze bawić. Pogramy w coś, porozmawiamy, pooglądamy filmy, będzie bosko! Nadal nie mogę pojąc jaka jest ta lepsza wiadomość?
- No wiec taka, że Diana odwaliłaś kawał dobrej roboty i uważam, że powinnaś dostać za to wynagrodzenie, na takie jakie zasługujesz – wyjął książeczkę czekową.
- No chyba sobie żartujesz?
- Nie, mówię poważnie. Nie pracowałaś za darmo.
- Mike!
- Co?
- O czym Ty do mnie mówisz? Nie chce żadnego wynagrodzenia ani nic z tych rzeczy. Jesteś moim przyjacielem. Robiłam to, żeby Ci pomóc, a nie dla pieniędzy. Poza tym bawiłam się świetnie i jest to dla mnie zaszczyt, że mogłam brać udział w tak świetnym materiale, wiec nie obraź się, ale nie wezmę za to ani grosza - Michael stał i patrzył na mnie dłuższą chwil. Podszedł bliżej, objął mnie i przytulił z całej siły - Mike udusisz mnie!
- Przepraszam, ale jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak wspaniałego i w dodatku nie zażądał za to nawet złamanego grosza! Wiesz, że zarobimy, a nie chcesz wziąć pieniędzy, to jest niewiarygodne .. dosłownie nie do pojęcia. Jesteś najlepszą osobą jaką znam – łza zakręciła mu się w oku, ale sprytnie odwrócił moją uwagę - A więc, na którą się widzimy?
- No nie wiem. Możecie przyjść za godzinę, jak chcecie oczywiście i się wyrobicie.
- Jasne! Będziemy. Czekaj na nas!
- Dobrze. Nigdzie się nie wybieram – nim zdążyłam powiedzieć, wybiegł.
Rodzinka Jacksonów jak zawsze punktualnie stała już pod drzwiami. Przyszli wszyscy jak pod zapis z Michaelem na czele. Wieczór przebiegał świetnie! Graliśmy w bierki, wszelkie gry planszowe jakie tylko były dostępne i pod ręką, obejrzeliśmy parę horrorów i filmów obyczajowych. Jednym słowem genialne spotkanie. Około godziny 4.00 rano Tito wpadł na pomysł, że zagramy w butelkę. Reszta przystała na tę zabawę, wiec usiedliśmy w kółeczku jak dzieci w przedszkolu i zaczęliśmy kręcić. Ja byłam pierwsza. Padło na Janet.
- Pytanie, czy zadanie?
- Pytanie!
- Jaki organizm ma jedną komórkę w całym ciele?
- Pf …. jasne, że pantofelek!
- Dobrze kręć - Janet zakręciła i wiem, że zrobiła, to specjalnie, żeby padło na Mike'a. Bo każdy już miał pytanie albo zadanie prócz niego.
- Hm … Mike.
- No ja. Dawaj zadanie! - odpowiedział nieustraszony. Wtedy jeszcze nie wiedział co robi.
- Aha zadanie mówisz, wiec pocałuj Dianie – wskazała na mnie triumfalnie palcem, a to żmija, pomyślałam. Michael jak, gdyby nigdy nic wstał, podszedł do mnie, nachylił się, spojrzał mi głęboko w oczy i pocałował mnie prosto w usta. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale na pewno ładnych parę chwil, po czym Mike jak, gdyby nigdy nic usiadł sobie na swoim miejscu i zakręcił butelką, a ja siedziałam oszołomiona i nie świadoma do końca tego co się stało!
- Braciszku Ty glonojadzie! - zaczęli żartować pozostali bracia.
- No co? Dała mi zadanie, to je wykonałem – spojrzał na mnie i puścił oczko.
- Diana Ty się zarumieniłaś – powiedziała Janet.
- Muszę do łazienki – rzuciłam obojętnie i szybko się oddaliłam, słysząc jak się śmieją. Mają niezły ubaw, pomyślałam. Podeszłam do do lustra i dotknęłam ust, które przed chwilą całował Mike. 

piątek, 4 lipca 2014

Liebster Blog Award

Dziękuje za nominację Martuś !
Odpowiedzi na pytania:
1.Pomysł na tematykę bloga hm...to po prostu inspitracja waszymi blogami i świetnymi opowiadaniami jakie czytam od bardzo dawna , to dzięki wam tu jestem :D
2.Pisząc czuję swojego rodzaju euforię , to taki rodzaj radości jakiej nie umiem opisać słowami, coś niesamowitego.
3.staram się na komputerze ale czasami zapisuję jakaś myśl w notesiku.
4.Najczęściej z życia codziennego, patrzę na jakąś sytuację i stwarzam własny obraz mojego "blogowego świata "
5.Oczywiście Michael :D
6.Kubuś Puchatek
7.Pierwsze które ujawniłam światu to zaczęłam psica kilka miesięcy temu ale wcześniej pisałam "do szuflady" od dziecka
8.Jedna przyjaciółka a poza tym raczej ze znajomych z otoczenia codziennego raczej nikt
9.Horrory
10.Rodzice, narzeczony i Michael Jackson
11.Niektórzy maja cechy ludzi których znam na prawdę
Nominowani przeze mnie :
 http://blame-it-on-the-boogiee.blogspot.com/
 http://man-in-the-mirror-mj.blogspot.com/
 http://michael-and-bad-girl.blogspot.com/
 https://www.blogger.com/profile/06115245418696571623
 http://www.google.com/s2/profiles/116018634300690551499
 http://www.google.com/s2/profiles/115197678323785835359
 https://www.blogger.com/manage-followers.g?blogID=4959919746550609461
 https://www.blogger.com/manage-followers.g?blogID=4959919746550609461
 https://www.blogger.com/manage-followers.g?blogID=4959919746550609461
 https://www.blogger.com/manage-followers.g?blogID=4959919746550609461
 https://plus.google.com/105234530806198527100/posts
Pytania :
1.Czy piszesz regularnie bloga ?
2.Dlaczego tematyka bloga jest taka a nie inna ?
3.od jak dawna piszesz bloga ?
4.Jakie opowiadania lubisz czytac najbardziej ?
5.Jakie opowiadania lubisz pisac najbardziej ?
6.Co motywuje Cię do pisania ?
7.Czy jak dostajesz przykry komentarz to czujesz motywację czy raczej nie masz juz motywacj do pisania ?
8.Jak dajesz sobie radę z  przykrymi opowiadaniami ?
9.Czy jesteś fanką Michaela Jacksona ?
10.Jeżeli jesteś fanem MJ to od jak dawna ?
11.Czy czytasz mojego bloga :D?
Informuje was !

sobota, 28 czerwca 2014

Michael i Diana cz.9

Witam !
Przepraszam za opóźnienie z notką ale niestety pracuje JESZCZE więcej niż przewidziałam i ciężko czasami przewidzieć kiedy pojawię się w domu ale do rzeczy . Jak wiecie ostatnio obchodziliśmy rocznice śmierci Michaela i z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim tym którzy wzięli udział w konferencji na komunikatorze GG. Było mi niezmiernie miło że jako prawdziwi fani odezwaliście się i nie pozostaliście obojętni. Wiem że może to jest dziwne że tak nie inaczej odczuwam to ...ale nic na to nie poradzę i nawet nie chcę tego zmieniać, może i jestem głupia i naiwna na swój wiek że nie potrafię sobie poradzić a ludzie mówią przecież to tylko Michael Jackson nie znasz go nie wiesz jak było na prawdę ale ja wiem swoje !  Mam swoje lata , zresztą wszyscy co  byli wtedy zemną zachowywali się dojrzale i wiedzieli o czym mówią. Dlatego może i popadam w paranoje, może i jestem głupia na jego punkcje, może i wygląda to sztucznie ale cieszę się że są osoby które czują to co ja i wiedzą jaka jest prawda. 
Dziękuje : 
*Mrs.Jackson
* Wioleta
* Ania Jacskon
* Bad 25 
* Karolina 
*RoseMcGowan
* Veronica Jackson
i innym których miałam przyjemność poznać Dziewczyny więcej takich spotkań!
***********************************************************************************
Kręcenie teledysku szło nam świetnie. Nawet nie spodziewałam się, że tak szybko będzie nam szło! Minął kolejny miesiąc, a my tydzień wcześniej skończyliśmy, mimo tego, że zaczęliśmy później przez opóźnienia związane z odejściem Oli. Mike stawał się coraz bardziej zuchwały wobec mnie. Ciągle robił sobie żarty. Ostatnio znalazłam nawet mysz w walizce. Co za facet!
Dziś Brendan uroczyście wyłączył kamerę i powiedział ''cięcie teledysk został zakończony!'' Ależ wszyscy byli dumni. Ja chyba najbardziej. Dałam rade! Pierwszy raz w życiu nie stchórzyłam i nie powiedziałam ''nie'' mimo tego, że inni mówili tak.
- Słuchajcie! Uważam, że powinniśmy uczcić jakoś naszą skończoną prace, nie sądzicie?
- Świetny pomysł – przyklasnął Mike.
- Z racji na warunki jakie tu panują uważam, że powinniśmy zrobić ognisko, wiecie ciepło ognia, kiełbaski ... romantycznie tak - zerknął na Michaela.
- Oooo genialne. To może tak za 2 godziny, co? Albo nie. Najlepiej zacznijmy teraz! - gorączkował się Mike.
Tak jak postanowili, tak zrobili. Oni zajęli się przygotowaniem wszystkiego, a my z  Johnym postanowiliśmy przejść się poszukać czegoś, żeby usiąść.
- Diana może na tym byś usiadła, co? - Johny wskazał taboret.
- Nie .. jednak wolałabym coś większego.
- Zmieścisz się na tym, uwierz mi! – uśmiechnął się szeroko.
- Ale chce … żeby Mike usiadł koło mnie – na te słowa Johny spoważniał.
- Diana?
- Hm …?
- Nikt nas nie słyszy, wiec chce zadać Ci pytanie, dobrze?
- Jasne, pytaj śmiało.
- On Ci się podoba, prawda?
- Johny….
- Nie zaprzeczaj. Odpowiedz tak, czy nie?
- Mike jest moim przyjacielem.
- Wiec Ci się podoba - nie zaprzeczyłam – Diana, czy wiesz na co się porywasz?
- Na co?
- Wiesz, że On na tym teledysku zarobi miliony. Widać, że jest to kawał dobrej roboty!
- Wiem i co z tego?
- A to, że widziałem już nie jedną dziewczynę, która przystawiała się do niego, a On na żadną nie zwrócił uwagi. Jedyne co, to mogli zostać w każdym przypadku przyjaciółmi. Myślisz, że z Tobą będzie inaczej? Diana .. nie daj się zaplątać, jeżeli nie chcesz płakać.
Posmutniałam i do końca wieczora przestałam się odzywać. Słowa, które wypowiedział Johny bardzo mnie zraniły, ale zarazem dały do myślenia, czy On przypadkiem nie ma racji? Przecież Mike naprawdę zarobi masę pieniędzy, ale One go nie zmienią. Nie, w to nie uwierzę, ale fakt, że nie jestem inna, wyjątkową, dawał mi dużo do myślenia. Nie powinnam się zakochiwać, a dobrze czułam, że jestem na skraju, żeby nie wybuchnąć i na śmieszne żarty Michaela, nie odpowiedzieć ''Mike kocham Cię'' zaczynam się poważnie bać. Podczas pakowania się przed ostatnią już nocą, postanowiłam, że wrócę sama i postaram się oddalić troszeczkę od Michaela, chociaż na jakiś czas. Zacznę się z nim spotykać rzadziej, dopóki to uczucie nie minie. Mam nadzieje, że niczego się nie domyśli.
- Diana? Jesteś jakaś nie obecna – powiedział Mike.
- Wydaje Ci się. Jestem troszkę zmęczona. Może już pójdę do sieb…
- Chyba żartujesz. Po pierwsze, to nie pójdziesz do siebie tylko do NASZEJ przyczepy kempingowej, a po drugie, to noc jest jeszcze długa … jeszcze wiele się może wydarzyć – zrobił łobuzerski uśmiech. Zwariował.
-Właśnie Diana. Musisz z nami napić się szampana i nie mów, że nie. Na cześć naszej skończonej pracy! - wtrącił Brendan.
- Polewaj. Nawet ja się dziś napije. Jestem taki szczęśliwy – powiedział Mike.
- Ok. Nie mam wyjścia .. mi też polej – powiedziałam zrezygnowana.
Jak wypiliśmy po lampce szampana, atmosfera się rozluźniła, co nie było za dobre. Niektórym rozwiązały się języki, ale było mało, wznieśliśmy następny toast i następny. Albo mi się wydawało albo Brendan polewał mi najwięcej. Protestowałam, ale nikt na mnie nie zwracał uwagi. Wszyscy śmieli się, opowiadali i żartowali. Naprawdę atmosfera była super i ekipa czuła by się urażona gdybym nie napiła się z nimi. Tylko był jeden problem. Cały alkohol ‘’wszedł mi w nogi”. Czułam, że zaraz nie wstanę. W głowie zaczynało mi się kręcić. Mike usiadł koło mnie i był uśmiechnięty od ucha do ucha, że po jako pierwszej widać po mnie oznaki „zmęczenia‘’. Po tym jak usiadł obok mnie za wiele już nie pamiętałam. Zasnęłam i to na jego ramieniu, ale wstyd.
Obudziłam się, czując suchość w ustach. Złapałam się za głowę, ale boli. Pomyślałam, ale zaraz …dotknęłam .. o Boże … ktoś śpi koło mnie! Ściągnęłam kołdrę. Miałam na sobie piżamę! Jak to? Nie pamiętam, żebym ją zakładała i żebym się rozbierała! Pociągnęłam kołdrę dalej, to był … Mike?! Skamieniałam, a serce waliło mi jak szalone. Jak to się stało, że my śpimy razem? Spojrzałam na moje łóżko. Było nietknięte.
- O witam księżniczko. Jak się spało?
- Co? Jak … jak ja się tu znalazłam i dlaczego my śpimy razem?
- A tak jakoś wyszło, ale powiem Ci Diana, że jesteś czasami niesamowita! - po tych słowach usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę.
- Jak to niesamowita? O czym Ty mówisz?
- Nie pamiętasz?
- Nie! Nie wiem nawet jak się rozebrałam … nie to chciałam powiedzieć. Chciałam powiedzieć jak się ubrałam w piżamę.
- Nie ubierałaś ani nie rozbierałaś się sama - uśmiechnął się zawadiacko.
- Mike ... czy my spaliśmy razem?
- Tak .. no nie widzisz?
- Boże! Po co ja piłam. Jaka ja jestem głupia - złapałam swoje ubrania i już chciałam wyjść kiedy Mike złapał mnie za dłoń.
- Diana, czy Ty płaczesz?
- Nie.
- Diana … ja żartowałem. Wróciliśmy z ogniska i położyłaś się na moim łóżku. Nie udolnie się przebierałaś. Przyznaje się - położył rękę na klatce piersiowej - Śmiałem się z ciebie. Nawet nie wiesz jak fajnie to robiłaś – chichrał - Ale położyłaś się na moim łóżku, nie chciałem Cię przenosić, wiec spałem na Twoim. Rano jak wszedł Brendan, podsunął mi pomysł, żebyśmy zrobili Ci takiego psikusa. Chyba nie sądziłaś, że chciałem Cie wykorzystać i to w taki sposób - przytaknęłam mu.
- No to kamień z serca – uśmiechnął się


niedziela, 15 czerwca 2014

Michael i Diana cz. 8

Wiatm !
Przepraszam za opóżnienie ale już dodaje notkę :D Mam troche problemów, dlatego za utrudnienia przepraszam :D
*********************************************************************************
Po paru dniach wszystko wychodziło mi idealnie. Zapamiętałam dokładnie gdzie, co, leży i udawało mi się nawet cerować, to wszystko co zdążyli podrzeć na sobie aktorzy z teledysku. Zdjęcia teledysku także wychodziły świetnie. Byłam dumna z siebie, że nawet zaczęłam sobie radzić! To było coś niesamowitego! Prawie profesjonalistka – podśmiewywał się Mike. Teraz to głównie wieczory spędzałam z nim! Mimo, że obydwoje byliśmy strasznie zmęczeni, mieliśmy czas na rozmowy nawet, jeżeli trzeba było wstawać o 5.00 rano i pracować do 23.00. Nam to nie przeszkadzało.
Dzisiejszego ranka jak zawsze przybył po mnie Mike
- Dziś nauczę Cię jak obsługiwać naszą wieeelką pralkę. Musimy zrobić pranie, inaczej będziemy nagrywać brudni.
- No dobrze, to chodźmy!
Dotarliśmy do miejsca za garderobą, gdzie było kompletnie ciemno. Mike zapalił światło. Moim oczom rzeczywiście ukazała się pokaźnych rozmiarów pralka, którą całą załadowaliśmy ubraniami. Miedzy rzeczami leżała …sukienka Oli.
- Mike nie powinniśmy jej wkładać.
- A to czemu?
- Ola zabroniła nam dotykać jej rzeczy.
- Słuchaj .. Ona nie jest wyjątkowa. Włożyłem już kilkadziesiąt jej rzeczy. Chyba nie będziesz ich prała ręcznie!
- No ok - rzuciłam sukienkę do pralki.
- No dobra .. ok. Teraz przyciskamy to, to i to i nic więcej –pralka zaczęła prać.
- Super.
- Zapamiętałaś?
- Tak.
- To chodźmy na górę już i możesz iść zjeść spokojnie śniadanie.
- Dobrze.
Poszliśmy na stołówkę. Mike kazał mi usiąść koło siebie i oczywiście wmuszał we mnie kolejne kanapki, które były tak duże, że po jednej nie miałam ochoty nawet na serek waniliowy. Nagle drzwi trzasnęły, rozmowy ucichły, a do stołówki wpadła rozwścieczona Ola.
- Kto pozwolił Ci dotykać moje rzeczy, co?
- Ale ja chciałam ...
- Co chciałaś? Dotykałaś moje rzeczy! Ale jakby tego było mało ustawiłaś źle temperaturę w pralce. Wszystkie kostiumy jakie tam włożyłaś są do wyrzucenia. Porozciągały się! Mike wylej ją. Te kostiumy kosztują majątek. a ta głupia gęś je zniszczyła! – Mike na te słowa wstał.
- Posłuchaj mnie! – krzyknął - Twoje rzeczy nie są tutaj żadną świętością i będą prane jak wszystkie inne, a poza tym, to ja wstawiałem te pranie Diana jeszcze tego nie umie i gwarantuje Ci, że mam tę pralkę od wieków i wiem doskonale jaka powinna być temperatura. Przyznaj się, że to Ty podniosłaś ją, żeby zniszczyć kostiumy! Chciałaś zwali winę na Dianę! Przyznaj się!
- Nie prawda.
- Prawda. Jesteś wredna. Wiesz nie wiem, czy chce pracować z kimś takim, a tak w ogóle … to może i tak - złapał się za głowę. Spojrzał na nią i powiedział – Wypowiedzenie będzie leżało na biurku – po czym spokojnie usiadł i zaczął smarować chleb dżemem. Wszyscy nadal siedzieli cicho. Byli w szoku. Główna bohaterka planu znika? Jak to? To znaczy, że cały tydzień pracy na marne? Kto ją zastąpi?
- Mike?
- Nie teraz Brendan. Idź do mojej przyczepy i przynieś mi druk z wypowiedzeniami umowy i od razu wypłać jej należność. Niech znika jak najszybciej!
- Tak jest szefie – wyszedł.
Wszyscy nadal siedzieli w ciszy, zastanawiając się co teraz zrobi Mike. Czyżby cały misterny plan „Thrillera” poszedł na marne? Kto zastąpi Ole o boskim ciele? Jak tak szybko znaleźć kogoś na jej miejsce? Te pytania dręczyły również mnie. Nagle wstał i powiedział.
- Nie martwcie się. Doprowadzimy tę robotę do końca, nie będziemy zmieniać fabuły ani tekstów. Wszyscy będą mieli te same role. Kostiumy, które tam włożyliśmy do pralki jutro zostaną przywiezione tylko, że duplikaty, a Ole zastąpi Diana.
- Co? - zakrztusiłam się herbatą.
- To co właśnie słyszysz. Idź przejdź na plan. Ja zaraz dołączę i pokarzemy Ci jak będzie wyglądała twoja rola.
Grzecznie wstałam od stołu, spojrzałam na Michaela z pod byka i wyszłam. Co On sobie wmawia? Że ja zastąpię modelkę? Mam grać w jego teledysku? Wiedziałam, że ten wyjazd nie wróży nic dobrego. Cholera wiedziałam! Mogłam się nie zgadzać!
Tak jak powiedział, tak też zrobił. Po 15 minutach zjawiła się cała ekipa. Stylistka przebrała mnie, makijażystka pomalowała, a Brendan wytrwale uczył mnie mojej roli, żebym mogła jutro zagrać jak należy, bo jak powiedział czas goni, a już tydzień straciliśmy. Setki razy powtarzaliśmy scenę w kinie co bardzo podobało się Michaelowi. Dla żartu robił śmieszne miny, żebym nie mogła wypowiedzieć swojej kwestii na co Brendan tylko wzdychał i szeptał coś sam do siebie. Około godziny 23.40 poszliśmy wreszcie do przyczep. Tym razem Mike zagościł u mnie.
- Widzisz .. mówiłem Ci, że wszystkiego się nauczysz.
- Tak mówiłeś też, że będę pracowała w garderobie!
- A co na planie Ci się nie podoba?
- Oj no podoba, podoba, ale nie wiem, czy podołam takiemu wyzwaniu.
- Diana uwierz mi .. jesteś świetna w tym co robisz – lekko się nachylił, a mnie zamurowało i w tym jakże krępującym dla mnie momencie wparował Brendan.
- Nie chce Wam przeszkadzać, ale ..
- Masz świetne wyczucie czasu – Mike usiadł znowu na swoim krzesełku.
- Jutro zaczniemy zdjęcia dopiero w nocy.
- A czemu?
- Bo taka pora będzie nam potrzebna „do tańca trupów”
- No dobrze, wiec możemy się wyspać … hura! – klasnął w dłonie uradowany Mike.
- Też się ciesze - przywtórzyłam mu - Wiec ja już będę lecieć, żebym mogła jutro dobrze pracować.
- Diana naprawdę jest dobrze – spojrzał na mnie Brendan.
- Dajesz sobie genialnie radę - przywtórzył mu Mike.
- Dziękuje Wam za te pochwały. Będzie mi się lepiej spało. Dobranoc - ziewnęłam i rzuciłam się na łóżko.
Nie musiałam czekać długo na sen. Przyłożyłam głowę do poduszki i od razu oddałam się objęciom Morfeusza. Nie wiem ile to trwało, ale zaczęło mnie drapać bardzo mocno w gardle. Otworzyłam oczy. Wszędzie był dym, nic nie widziałam, oczy zaczęły szczypać, ogień. Rozejrzałam się i zaczęłam wołać o pomoc. Dalej nic nie pamiętam.
- Mike Ona tylko zemdlała! Zaraz się ocknie!
- A co jeśli to zatrucie Co2?
- Przestań .. jestem lekarzem .. wiem co mówię. Zaraz się dotleni i się ocknie.
- Co się stało? – otworzyłam oczy.
- Twoja przyczepa doszczętnie spłonęła. Nie wiem jak to możliwe skoro nie masz tam żadnego urządzenia, które mogło by spowodować pożar.
- Moje rzeczy – rozejrzałam się.
- Uratowaliśmy co się dało.
- Dziękuje Wam za to.
- Dobrze ... to zostawiam Was samych – powiedział lekarz, a ja usiadłam.
- Mike .. jak to możliwe?
- Nie wiem Diana .. nie wiem – objął mnie ramieniem i mocno przytulił – Dobrze, że usłyszeliśmy, że coś się dzieje inaczej .. nie wiem – odwrócił głowę.
- Hej już wszystko dobrze! Jestem .. nic mi nie jest!
- Dobrze wiem kto to zrobił i zgłoszę tę sprawę na policje i to jak najszybciej!
- Kto?
- To Ola. Wiem, że to Ona. Chciała się zemścić za to, że wylałam ja z pracy i że zajęłaś jej miejsce.
- Mike ja usłyszałam pewną rozmowę.
- Jaką?
- Jak Ona rozmawiała z tą blondynką.
- Z Alice?
- Chyba tak i rozmawiały o tym, że ja jej zagrażam i że jesteś prawie jej i że chcą się mnie pozbyć.
- Czemu nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? Chciałaś, żeby stała Ci się krzywda?
- Nie … to nie tak słuchaj ...
- Żadne ,,ale''! Odpowie za wszystko. Przykro mi. Jest dorosła .. musi ponieść tego konsekwencje i ja się do tego osobiście przyczynie.
Policja pojawiła się w mgnieniu oka. Zebrali zeznania i wytypowali jako jedyną podejrzaną Ole. Mieliśmy dostać listy kiedy należy stawić się na rozprawę, ale Michael uświadomił ich, że nie wcześniej niż skończymy nagrywać. Skończyliśmy ten cały galimatias około 4.00 rano.
- Dobrze .. to idź już Mike. Jesteś zmęczony. Ja pójdę się prześpię do garderoby.
- Co? Chcesz spać na zimnych płytka?
- Podłożę sobie koc.
- Nawet nie ma mowy. Przez najbliższy czas musisz być zdrowa!
- No dobrze, to gdzie mam iść?
- Do mojej przyczepy!
- Przecież nie …
- Spokojnie! Mamy dla Ciebie łóżko. No to witam lokatora. Chodźmy!

Tak jak się spodziewałam. Resztę poranka rozmawialiśmy. Bałam się zasnąć. Dręczyły mnie koszmary. W efekcie zasnęliśmy prawie koło południa i obudził nas Brendan, a była już prawie 19.00.
- Hej. Czas na pobudkę mili państwo. Śpicie cały dzień!
- Jeszcze chwilka - marudził Michael.
- A która jest godzina? - spytałam.
- Dochodzi 20!
- Co? - otworzyłam szeroko oczy.
- Wstawajmy jak najszybciej, bo zaraz musimy być gotowi!
- Dobra, to Wy się zbierajcie, a ja idę ustawić światła.
- Dobra. Musze się ubrać.
- No ubieraj się ... o co chodzi?
- Michael dobrze wiesz.
- Wstydzisz się swojego najlepszego przyjaciela?
- Mike!
- Pokazać Ci jak to się robi? - uśmiechnął się szeroko i ściągnął koszulkę, a ja zarumieniłam się. Spoglądałam na niego ukradkiem.
- Ubierz się!
- Bo co? – przechadzał się po przyczepie, śmiejąc się i udając, że czegoś szuka.
- Jesteś niemożliwy.
- A Ty wstydliwa! Przyzwyczaj się teraz. Jestem Twoim współlokatorem, a to dopiero początek.
- Już się boje – wzniosłam oczy teatralnie ku górze.
- I masz czego!
- To co? Mogę już się ubrać?
- No przecież możesz już hm … - spojrzał na zegarek - Od 15 minut.
- Michael!
- No dobrze .. już wychodzę - co za niesforny facet.
Wiedziałam, że coś się ze mną dzieje. Ciągle przed oczyma miałam jego bez koszulki w samych spodenkach. Ten widok przyprawiał mnie o zawrót głowy. Dziwne uczucie, ale przyjemne. Diana obyś tylko nie zrobiła jakiegoś głupstwa! Pomyślałam sama do siebie i poszłam na plan. 

sobota, 7 czerwca 2014

Michael i Diana cz.7

Witam !
Na wstępie chciałabym żebyście juz konkretnie zdeklarowały się kto będzie mógł zaszczycić nas swoja obecnością na gg w dzień rocznicy śmierci Michaela i wtedy dokładnie omówimy godzinę itp, resztę szczegółów. Dobrze już nie zanudzam , zapraszam na notkę ! Miłego czytania :D
************************************************************************************
Nadszedł dzień wyjazdu. Od rana chodziłam spanikowana. Sprawdzałam po kilka razy, czy aby na pewno mam wszystko ze sobą, czy niczego nie zapomniałam. Punktualnie o 10.00 zjawił się Mike.
- Gotowa?
- Zależy o co pytasz.
- Wszystko masz już spakowane?
- Tak.
- Kosmetyczka jest, ubrania są, więc o co chodzi?
- O to, że jestem gotowa, ale nie psychicznie.
- A to czemu?
- Bo widzisz Mike .. ja nigdy nie pracowałam, nie zajmowałam się niczym konkretnym. Obracasz się w świecie ludzi znanych i popularnych. Jak ja szara myszka z małego miasteczka odnajdę się w tym wszystkim?
- Po pierwsze to dasz radę, wierzę w Ciebie, a po drugie, to nie jesteś szarą myszką tylko najlepszą przyjaciółką Michaela Jacksona, a po trzecie, jeżeli zaraz nie wyjedziemy to się spóźnimy!
- No to ruszamy!
- O i na taką odpowiedz czekałem – uśmiechnął się.
Mike całą drogę starał się wytłumaczyć mi, że wszystko będzie w porządku, jednak ja miałam złe przeczucia. Gdy podjechaliśmy na plan, wszędzie było pełno przyczep typu camping. Rozstawione kamery, światła i reflektory. Sztab ludzi kręcił się po placu ustawiając i przenosząc wszystko z miejsca na miejsce.
Po tym jak wysiedliśmy z auta, cały plan zamarł, wszystkie oczy był zwrócone w naszym kierunku. Byłam tak bardzo zawstydzona, że omal nie przewróciłam się o własne nogi tuż przed przekroczeniem tasiemki wyznaczającej miejsce kręcenia akcji. Pierwszy podbiegł do nas chłopak w kostiumie zombi.
- O Michael! Hej .. tak się ciesze, że już jesteś! Właśnie zaczynamy charakteryzację i jak wyglądam? - obrócił się dookoła.
- Johny jak zawsze świetnie!
- A to kto? Zabrałeś ze sobą koleżankę?
- O właśnie to jest moja przyjaciółka Diana. Będzie z nami pracować na planie teledysku.
- Jako tancerka?
- Nie .. jako garderobiana – wtrąciłam.
- Mike marnujesz ją – uśmiechnął się.
- Kto powiedział, że marnuje?
- No tak sadze! Chcesz, żeby tak zgrabna dziewczyna układała ciuchy w garderobie? - musiałam zareagować na ten komentarz.
- Daj spokój … ja i tańczenie? Nie wiem, czy nie zepsuję czegoś w garderobie, a Ty każesz mi tańczyć? – wszyscy zaczęli się śmiać.
- To może pokażę Ci gdzie ta garderoba, co?
- Tak bardzo chętnie – odpowiedziałam.
- Mike porywam na chwilę Diankę, dobrze?
- Jasne .. ja przejdę się zobaczę co się dzieje i dołączę do Was.
- No to chodźmy - zaproponował Johny.
Przeszliśmy stosunkowo ładnych parę metrów, nim dotarliśmy do garderoby. Plan naprawdę był ogromny.
- To jest właśnie garderoba.
- Wow ... jest bardzo dużo.
- Tak .. widzisz potrzebujemy mnóstwo strojów.
- Rozumiem.
- Będziemy nagrywać prawdziwego „Thrillera „!
- Ja będę zombie, fajnie, co?
- No bardzo!
- A jak Ci się podobam?
- Bardzo ładnie!
- Zobaczysz mnie w makijażu, to dopiero będzie bomba!
- No nie wątpię aż zaczynam się bać.
- Będzie mrocznie! – Johny był wyraźnie podekscytowany.
- Johny! Johny chodź .. przećwiczmy jeszcze raz - ktoś zawołał.
- To ja już będę leciał. Jak coś, to moja przyczepa campingowa to nr 6. Możesz wpaść dziś wieczorem na kawę.
- Jasne jak trafię!
- Jeżeli będziesz mieszkać po dawnej dziewczynie od garderoby to 8.
- O to rzeczywiście niedaleko.
- No to jesteśmy umówieni. Do zobaczenia wieczorem!
- Ok .. jasne jasne!
Johny pobiegł co sił w nogach na próbę, a ja zostałam sama. Postanowiłam wejść i rozejrzeć się tu i ówdzie, żeby chodź trochę zorientować się ze wszystkim. Gdy tylko otworzyłam drzwi od razu stwierdziłam, że nie czeka mnie łatwe zadanie. Stroje poukładane od samego sufitu do podłogi. Wszystko pięknie mieniące. W kącie dostrzegłam ładnie skrojoną sukienkę i już chciałam podejść, żeby przyjrzeć się jej z bliska aż tu nagle.
- Nie dotykaj!
- Przepraszam …. Nie wiedziałam, że ktoś tu jest.
- To moja sukienka tak samo jak te trzy półki. Tego masz nie dotykać pod żadnym pozorem!
- Będę tu pracować.
- No to uświadamiam Cię, że jeżeli cokolwiek stanie się którejś z tych rzeczy, każę Michaelowi Cię stąd wyrzucić i mówię Ci od razu zrobi to –uśmiechnęła się podle.
- Jasne – opuściłam głowę.
- A teraz możesz wyszorować podłogę. Cała się lepi. Tam masz szczotkę, a tam kran z wodą. Zajmij się tym, żebym jutro nie ubrudziła sobie tutaj butów.
- Dobrze.
Wyszła. Co za głupie dziewuszysko. Rządzi jakby była królową. W tamtym momencie wiedziałam, że źle zrobiłam przyjeżdżając tu. Moje przeczucia sprawdziły się co do tego, a mogłam zostać spokojnie w domu, ale znowu nie widziałabym Michaela przez ten czas.
Wszystko co było mi potrzebne do mycia podłogi było już gotowe. Ukucnęłam i zaczęłam pracować, a pracy było sporo. Wszędzie ślady i piasek. Chyba nie sprzątali tu od wieku. Starannie docierałam każdą plamę. Ręce coraz bardziej zaczynały mnie bolec, a woda jak na złość stawała się bardzo szybko chłodna, przez co ciężej mi się myło. Nie wiedziałam, że spędziłam tam aż tyle czasu. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 18.00. Na szczęście skończyłam, stanęłam i popatrzyłam na swoje dzieło. Wszystko lśniło super! Drzwi od garderoby otworzył się.
- A co Ty robisz? - to był Johny.
- Zmywam podłogę.
- A kto Ci kazał to robić?
- Taka dziewczyna … hm … nie wiem nawet jak miała na imię.
- A jak wyglądała?
- Miała ciemne włosy i oczy. Chyba mulatka?
- Ola …Ola Ray … tak to na pewno Ona! Tylko Ona ma takie głupkowate pomysły. Trzeba było jej powiedzieć, żeby sama wyszorowała podłogę. Tu podłogi się nie myje tylko przeciera suchym mopem, bo i tak ciągle jest zadeptana. Aha i powinno się tu nie wchodzić w butach!
- Nie wiedziałam – opuściłam bezradnie ręce.
- Nic się nie stało. Teraz nie musisz się już martwić .. jest wyszorowana! Wystarczy, że ją przetrzesz za kolejnymi razami.
- Super! – to co powiedział poprawiło mi humor.
- To co idziemy?
- Gdzie?
- Zapraszałem Cie na kawkę!
- A no tak pamiętam …. Chodźmy, muszę odpocząć.
Tym razem do przyczepy dotarliśmy szybko. Rozsiadłam się na krześle nie pytając nawet, czy mogę. Nie miałam po prostu już siły.
- Coś czuję, że jutro będą zakwasy, co?
- No raczej. Ręce strasznie mnie bolą.
- Trzeba było pytać mnie!
- Nie chciałam Wam przeszkadzać.
- Zawsze do usług - ukłonił się co mnie rozbawiło.
- To co kawa?
- Kawa! Kawa!
- A może jesteś głodna?
- Nie nie mam ochoty na jedzenie.
- Jak będziesz chciała coś zjeść, to mów.
- Dobrze.
Siedzieliśmy wesoło gawędząc. Johny był bardzo miłym wysokim mężczyzną, nawet dobrze zbudowanym. W jego towarzystwie nie sposób było się nudzić. Nagle do przyczepy wparował Mike.
- O hej! Wreszcie Cię znalazłem!
- Michael nie uwierzysz – odezwał się mój nowy kolega.
- Co się stało?
- Ola kazała zmywać podłogę w garderobie Dianie, całą!
- Chyba żartujesz?
- Nie. Kazała jej zmywać, a ta szorowała na kolanach!
- To prawda?
- Tak.
- Widzę, że musimy chyba porozmawiać.
- Pewnie jesteś zmęczona? Chodź pokażę Ci gdzie będziesz mieszkała.
- Ja miałem to zrobić.
- Ale mieliśmy jeszcze trochę porozmawiać.
- Nic nie szkodzi. Pogadacie innym razem. Diana ledwo siedzi, idziemy.
- No dobrze, to do jutra – Johny wstał.
- Cześć – odpowiedziałam.
Michael zaprowadził mnie do mojej przyczepy.
- Przepraszam, że dziś spędziłem z Tobą tak mało czasu.
- Nic się nie stało. Rozumiem .. masz dużo pracy.
- To mnie nie usprawiedliwia. Powinienem się Tobą zając jak należy i pokazać wszystko. Nie było by dzisiejszej sytuacji – opuścił głowę.
- Przecież nic się nie stało! Trochę ruchu mi się przyda, inaczej zacznę tyć w oczach!
- No co Ty mówisz? Jesteś bardzo szczupła, a właśnie jadłaś coś dziś?
- Nie.
- To jemy coś szybko.
- Nie chcę. Naprawdę nie rób sobie kłopotu.
Na nic zdały się moje gadki. Mike i tak wie lepiej co dla mnie dobre. Oczywiście musieliśmy zjeść kolacje. Wielokrotnie przepraszał mnie za Ole. Stwierdził, że musi z nią porozmawiać. Nie chciałam tego. Na pewno pomyśli, że to ja nasłałam jego na nią i tak się to skończy, czego oczywiście nie chciałam.
Rano obudziłam się wypoczęta i jakoś dziwnie zmotywowana do działania. Ubrałam się, zrobiłam makijaż i wyszłam. Zrobiło mi się głupio, bo reszta już była na planie, między innymi Ola. Przed tą kobietą ogarniał mnie strach, jednak bądź co bądź, było na czym oko zawiesić. Stała tuż za Michaelem i słuchała faceta, który stał na środku i coś tłumaczył. Nie podeszłam do nich, nie miałam odwagi. Zresztą po co miałam słuchać tego co planują w teledysku? Skierowałam się w stronę garderoby. Gry usłyszałam głos za mną - Diana! Zaczekaj – odwróciłam się.
- Słuchaj .. może byśmy dziś też spotkali się na kawę – to był Johny.
- No oczywi …. - ktoś mi przerwał.
- Dziś wieczorem przeprowadzam Dianie szkolenie z tego jak ma pracować w garderobie – to był Mike.
- Rozumiem .. innym razem - powiedział zrezygnowany John i odszedł, a my z Mike'm zostaliśmy sami.
- Gdzie idziesz?
- Do garderoby.
- Nie żartuj. Chodź z nami .. popatrzysz. Na garderobę będziesz miała jeszcze dzisiaj czas.
- No .. dobrze – zgodziłam się.
Usiadłam na ławce i patrzyłam jak dzielnie nagrywają ujęcie po ujęciu. Ola nie odstępowała Majkiego na krok. W sumie nie dziwie jej się. W tym stroju wyglądał naprawdę olśniewającą i ten jego słodki uśmiech. Zresztą na planie grali parę, więc co się dziwić, że Go nie odstępowała. Przyglądałam jej się dokładnie. Bardziej niż wczoraj. Miała bardzo ładną twarz, oczy uwydatniały rysy twarzy, ponętna figura i tak patrzyła na Michaela, a może coś ich łączy? Z rozmyślań wyrwał mnie głos - Halo! Diana! Chodź idziemy coś zjeść - to był Michael.
Cała ekipa siedziała na obiedzie wesoło rozprawiając. Nie mogłam nic przełknąć. Zerkałam z jednego na drugiego i słuchałam ich wywodów na temat wszystkiego co jest związane z tym teledyskiem, a co ja miałam mówić? Że na niczym się nie znam? Jestem tu, bo zatrułam się lekami przez byłego i Mike zabrał mnie, bo bał się, że znowu coś odwalę? Na szczęście ja się uśmiechałam, Oni nie zagadywali tylko byli zajęci sobą i to mi odpowiadało, ale nie za długo.
- Diana możesz przynieść nam kilka kostiumów z ostatniej półki po prawej stronie? Są złożone w ‘’kostkę ‘’, ok? – powiedział jeden z nieznajomych.
- Jasne – poderwałam się i pobiegłam. Otworzyłam drzwi od garderoby i weszłam. Usłyszałam jakąś rozmowę, ale nie byłam pewna. Nachyliłam się. Tak! Tam stała Ola z inną szczupłą blondynką i o czymś rozmawiały pół głosem. Schowałam się za ubrania. Wiem, że nie powinnam, ale cóż ciekawość była silniejsza.
- No to mów po co musiałyśmy tu przyjść.
- Żeby pogadać.
- To wiem, ale o czym?
- Słuchaj ta nowa Diana strasznie mnie irytuje. Dziś rano Mike był u mnie.
- No coś Ty!
- Cicho. Przyszedł, żeby mi powiedzieć, że mam źle nie traktować tej całej Diany, bo to jego przyjaciółka i żadnych głupich zagrywek.
- Co Ty mówisz?!
- Poważnie. Jeśli się jej nie pozbędziemy może sprawiać kłopoty, a co najgorsza odebrać mi Michaela. Jest prawie mój!
- No właśnie, ale co zrobimy? Przecież nie powiemy idź stąd.
- No co Ty … Mike by się wkurzył.
- Trzeba zrobić coś takiego, żeby się z tego nie wygrzebała.
- Może powinnyśmy ...
- Ciśśś .. słyszałaś coś?
- Nie, a Ty?
- Lepiej chodźmy stąd. Dokończymy planować wieczorem.
- No dobra.
Szybko wskoczyłam miedzy wieszaki i ukucnęłam przy ścianie. Wyszły. Boże co One chcą zrobić?Aż tak mnie nienawidzą? Odbić Majkiego? O czym One do licha mówią? Zaczęłam się martwic, ale szybko przypomniało mi się, że muszę zabrać kostiumy. Wzięłam je i pobiegłam na „stołówkę”
- Coś się stało?
- Nie.
- Bo tak długo nie wracałaś.
- Nie mogłam znaleźć.
- Musisz iść tam i zapisać albo zapamiętać.
- Jasne. Tak zaraz właśnie zrobię - ku mojemu zdziwieniu odezwała się Ola.
- Niech nie idzie teraz. Ja muszę iść się przebrać.
- Dobrze .. pójdę później.
- Nie życzę sobie, żeby ktoś dotykał moje rzeczy.
- Rozumiem.
- Ola .. pamiętasz o naszej rozmowie? – odezwał się Mike.
- Tak pamiętam.
- Wiec chyba czas, żebyś poszła się przygotować. Zaraz kręcimy.
Usiadłam, a Ona wyszła. Co za jędza! Ciągle miałam w myśli te słowa ''musimy się jej pozbyć …. musimy się jej pozbyć'' Co to miało znaczyć? Cieszyłam się jedynie tym, że do bardzo późna pracowali, to może nie będą miały czasu nic knuć przeciwko mnie.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Michael i Diana cz.6

Witam !
Na sam początek chciałabym was  bardzo przeprosić za to że nie wstawiłam  notki ale w sobotę byłam w pracy na 24h a po za tym mam teraz zapalenie oskrzeli mam nadzieje że wybaczycie :D Zapraszam na notkę! Miłego czytania!
 ***********************************************************************************
 

Leżałam zamyślona. Czułam jakiś wewnętrzny niepokój. Jak zawsze musiałam panikować. Cała ja, ale wyjście Michale do sklepu wydawało mi się przedłużać. Wiedziałam jak to sobie wytłumaczyć. Po prostu za nim tęskniłam i to było sedno sprawy.
- Jestem! Tęskniłaś?
- Jak zawsze – uśmiechnęłam się.
- No to opowiadaj co się działo przez te .. - spojrzał na zegarek - Półtorej godziny jak mnie nie było?
- A nic ciekawego. Leżę i przewracam się z boku na bok.
- Nie martw się już niedługo Cię wypuszczą.
- Mam nadzieje. Od razu wracam do mojego kochanego domku!
- Nie na długo tam zagościsz.
- Jak to? – odpowiedziałam zaskoczona.
- Nie mam zamiaru zostawić Cię znowu samej. Przecież już raz Cię zostawiłem i widzisz jakie były tego skutki.
- Tak wiem! Ale nie możesz przecież ciągle mnie pilnować, a Twoja trasa, koncerty, fani?
- I właśnie o to chodzi, że zabiorę Cie ze sobą!
- Że co?!
- No normalnie zabiorę Cię i już. Przydasz mi się.
- Jako kto? Jako sprzątaczka planu teledysku?
- Nie … ale przydałby mi się ktoś odpowiedzialny za kostiumy. Tak wiem! Będziesz pracowała w mojej garderobie!
- Zwariowałeś?
- Nie .. to jest świetny pomysł!
- A więc Pani Diano .. mam nadzieje, że nasza współpraca będzie owocna – uścisnął moją dłoń jak dyrektor banku podczas udzielania kredytu.
- Mike?
- Hm?
- Ale ja się na tym nie znam.
- Nauczysz się. W sumie bardzo dobrze. Dziewczyna, która ostatnio była odpowiedzialna za moją garderobę zaczyna działać mi na nerwy.
- Czemu?
- Bo jest wścibska i natrętna.
- Oj no dobrze .. jak chcesz, ale powiem Ci, że dużo na tym stracisz, bo ja się na tym kompletnie nie znam.
- Już moja w tym głowa, żebyś się wszystkiego nauczyła.
- Skoro tak mówisz.
- Jak mówię to wiem!
- Jak zawsze skromny?
- Jak zawsze dowcipna?
- Yyyyhhmmm ….. Przepraszam Państwa, ale muszę zabrać na chwilę Pannę Sween na badania –przerwał nam lekarz.
- Jasne .. już wychodzę – poderwał się Mike.
- Nie, nie może Pan zostać. Zabierzemy Panią na tomografię. Za niecałą godzinne będzie już z powrotem.
- Dobrze to idziemy Panie doktorze - powiedziałam ponuro, a ten się roześmiał.
Badanie były długie i żmudne. Oddychać, nie oddychać, podnieść rękę, podnieść nogę, położyć palec na nos i tak w kółku. Już myślałam, że to się nigdy nie skończy. Ale jednak po 2 godzinach było po wszystkim. Lekarz nie odmówił sobie oczywiście wygłoszenia orędzia na temat mojego zdrowia:
- A więc Pani Diano … Pani stan zdrowia nie budzi u mnie większych zastrzeżeń. Sądzę, że powinna Pani spokojnie udać się do domu, ale bez przemęczania się, żadnych biegań, joginów itp. Wszystko wymaga czasu droga Pani!
- Oczywiście Panie doktorze!
- Dobrze, więc może Pani już iść. Dokumentacja będzie czekała na Panią w recepcji. Następna wizyta za pół roku i żadnych lekarstw więcej, nie warto. Mówię Pani. Ma Pani tak wspaniałego faceta u swojego boku!
- Tak, tak - odpowiedziałam bezradnie. Miałam zaprzeczyć lecz stwierdziłam, że nie warto, niech tak myśli. Może nawet mi to na rękę?
Weszłam do Sali.
- Mike wracam do domu!
- Oooo jak się cieszę. Pakuj się jak najszybciej. Ja będę już czekał na dole.
Zabrałam wszystko w mgnieniu oka. Rzucałam do torby jak leciało, nie składając ani nie rozczulając się nad żadną z rzeczy. Tak jak lekarz obiecał, dokumentacja leżała już przygotowana. Zeszłam do auta.
- Gotowa?
- Tak.
- To wracamy.
- Michale?
- Hm …?
- A Ty nie powinieneś być w trasie koncertowej? - moje pytanie spowodowało zniknięcie uśmiechu z jego twarzy.
- Powinienem …. ale zdążę .. spokojnie. Gram ten sam koncert od miesiąca. Poradzę sobie bez prób!
- Ale On miał być jakoś teraz?
- Tak .. został przełożony.
- Na kiedy? Jesteś pewien tego co robisz?
- Diana …. – złapał moją dłoń! - Posłuchaj .. jesteś dla mnie ważna, jesteś moją przyjaciółką, a zarazem jedyną osobą, która tak naprawdę mnie rozumie,wspiera i szanuje. Dla Ciebie pojechałbym na koniec świata i jeden krok dalej, jeżeli zaszłaby jeszcze raz taka potrzeba zrobiłbym to samo nie zastanawiając się nawet. Fani są ważni, ale jest pewna granica, której Oni nie przekroczą, a mianowicie przyjaźń – na te słowa oniemiałam. Jego ciepła dłoń nadal trzymała moją i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Dziękuje - wykrztusiłam wreszcie.
Nie spodziewałam się tego co usłyszałam. Nawet nie wiedziałam ile te słowa dla mnie znaczyły. Kiedyś marzyłam, żeby ktoś powiedział mi coś takiego wtedy kiedy byłam sama i nikt mnie nie potrafił zrozumieć. Dziś to marzenie się spełniło i to dzięki komu? Dzięki człowiekowi, który tak wiele osiągnął! - Diana jednak masz szczęście - pomyślałam sama do siebie.
Nim się obejrzałam, parkowaliśmy już na moim podjeździe. Mike jak zawsze zabrał moją walizkę i już mieliśmy otwierać, kiedy nagle całe jego rodzeństwo wyskoczyło jak szalone.
- Diana! Boże .. dobrze, że jesteś. Tak się cieszymy! - kolejny piękny gest z ich strony.
- Wróciłam i nie planuje więcej żadnych tego typu wypadów – uśmiechnęłam się.
- To bardzo dobrze – odpowiedziała Janet.
- Co się w ogóle z Tobą działo? – spytał Tito.
- A to długa historia – opuściłam mimowolnie głowę.
- Oj nie ważne, najważniejsze, że jest już z nami – przerwał Mike, spostrzegając moje zakłopotanie.
- Może wejdziecie do środka?
- Nie kochana, nie możemy!
- Czemu?
- Bo … no mamy jeszcze coś do załatwienia - plątała się Janet.
- Dobra powiedz, że chcemy ich zostawić samych – palnął Jeremi podnosząc teatralnie oczy ku górze.
- No jak chcecie – zaczęłam się śmiać.
- Dobrze to my już uciekamy.
- No to pa. Jeszcze raz dziękuje za takie miłe powitanie.
- Nie masz za co. Papap Dianko - pomachała Toya. Jeszcze Mike się odezwał.
- Psss Tito?
- Co?
- Joseph w domu?
- Tak.
- Powiedz, że jeszcze nie wróciłem z koncertu, ok?
- Jasne.
- Wie, że mnie nie ma?
- Spokojnie .. Brendan milczy jak grób. Mówi, że dzielnie ćwiczysz, a pieniądze wpływają na konto jak szalone.
- To dobrze – obaj uśmiechnęli się i cała gromadka Jacksonów zniknęła za ogrodzeniem.
Weszliśmy do domu. Bagaże zostały przed drzwiami, nie miałam jeszcze siły ich rozpakowywać. Zrobiłam coś do picia i zasiedliśmy na mojej kanapie kiedy Mike zaczynał być nie spokojny.
- Diana proszę zamknij drzwi na klucz.
- Czemu?
- Bo Joseph jest w domu, żeby nie przyszło mu na myśl Cie odwiedzić.
- Mnie? No coś Ty! Przecież On mnie nie zna nawet.
- Słuchaj może mnie szukać.
- Jasne - poderwałam się i zamknęłam drzwi na podwójny zamek.
- Widzisz przeze mnie będziesz miał kłopoty.
- Jakie kłopoty? Przecież On myśli, że ćwiczę, a koncert został przełożony, bo dach przeciekał.
- Hahaha co?
- Brenden powinien być aktorem .. świetnie kłamie.
- Może powinnaś się położyć …. ale zaraz zaraz Diana!
- Co?
- Nie mam gdzie spać! Boże przecież … nie zarezerwowałem hotelu, a do domu nie wrócę, bo Joseph sądzi, że jestem w trasie koncertowej …. no nie.
- Przecież możesz spać u mnie!
- Naprawdę?
- Jasne przecież kanapa w salonie jest wolna, wiem nie zbyt wygodna, ale lepsze to niż auto na parkingu. Nie sądzisz?
- No to świetny pomysł! Nawet lepiej, bo będę miał Cię na oku i żadnych tabletek!
- Nawet na ból głowy?
- Nawet takich.
Długo jeszcze siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Byłam wdzięczna Michaelowi, że tak się zachował. Po raz kolejny wyciągał mnie z depresji. Nie wiedziałam jeszcze jak mu się za to wszystko zrewanżuje. On twierdził, że tym, że pojadę z nim na zdjęcia do „Thrillera”. Opierałam się, że nie potrafię, że to, że tamte, ale w głębi duszy cieszyłam się jak dziecko, że spędzę z nim aż tyle czasu i zobaczę pierwsze profesjonalne tak wysokiej klasy nagranie muzyczne, że na moich oczach stworzy się historia. Historia Michael Jacksona.
Nazajutrz Mike wyjechał wczesnym rankiem, żeby zdążyć na już raz odwołany koncert, a ja miałam się przygotowywać na kolejny wyjazd. Postanowiłam, że zacznę od pakowania się. Nie miałam chęci na zakupy, więc zabrałam to co miałam w szafie. Obawiałam się trochę jak poradzę sobie z innymi członkami zespołu. Czy będą chcieli mnie uczyć? Pokazywać wszystko od podstaw. Martwiłam się, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam jak wiele się wydarzy. 

sobota, 24 maja 2014

Michael i Diana cz.5

Witam !
Od pewnego czasu zastanawiam się jak dajecie rade przetrwac ten ciężki dzień  w którym przypada rocznica śmierci Michaela. Zawsze mam  wrażenie tego dnia że nikt mnie nie rozumiem i właśnie dlatego mam pewien pomysł żebyśmy własnie tego dnia spotkali się na jednym z portali , komunikatorze nie wiem obojętnie jakim typu GG itp. i wspólnie porozmawiali może wtedy było by nam lżej ? Bo kto ? Jak nie fani mogą wspólnie przeżyc ten dzień. Na wszelkie propozycje czekam w komentarzach lub na wiadomości bezpośrednio  do mnie (post coś o sobie) ,możemy zawsze dogadac sie co do daty (jak by komuś nie odpowiadało 25 czerwca bo np pracuje albo ma szkołę), godziny i ogólnego stanu rzeczy. Dobra koniec gadania! Zapraszam na notkę
                                                                                                                  Miłego czytania !
********************************************************************************



Zanim tłum zaczął się rozchodzić do wyjścia, już się ocknęłam i postanowiłam, że wyjdę wcześniej. Po co mam się później przepychać. Na świeżym powietrzu myślałam od razu trzeźwiej i byłam podekscytowana zaistniałą sytuacją. Pierwszy raz w życiu mnie przytulił! Wybrał mnie z tłumu dziewczyn, ale byłam zadowolona. Spacerowałam alejkami parku, nie miałam ochoty na żadną taksówkę, a może bym trafiła na tego samego gościa? A w życiu!
Szłam aż do głównej drogi z głową w chmurach. Wyszłam na ulice, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła.
- Hej Diana! - za mną jechała długa limuzyna. Odwróciłam się. To był Michael – Może Panią zabrać?
- Bardzo chętnie! Już mnie nogi bolą w tych szpilkach!
- No to wskakuj - wsiadłam bez zastanowienia.
Jechaliśmy chwile w ciszy. Przed oczami miałam ciągle, to co wydarzyło się nie całą godzinę temu. Wreszcie zaczęłam.
- Kiedy następny koncert?
- Za dwa dni – odpowiedział.
- A daleko?
- No troszkę daleko ... 600 km stąd.
- Aha rozumiem i długo będzie trwała ta trasa?
- Do domu wrócę za 3 miesiące.
- Długo …a kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro mam ostatnie przygotowania i pojutrze z rana już mnie nie będzie.
- 3 miesiące – powtórzyłam
- Wiesz .. taka specyfika pracy. Wrócę zanim się obejrzysz.
- Jasne – uśmiechnęłam się blado.
Limuzyna stanęła na podjeździe Jacksonów. Wysiedliśmy.
- Cześć - rzuciłam obojętnie. Udawałam, że nic mnie nie obchodzi, ale w głębi duszy wiedziałam, że tak nie jest.
- Cześć .. już idziesz?
- Tak .. wiesz jestem już zmęczona - odwróciłam się na pięcie i szłam w stronę domu.
- Diana?
- Tak?
- Mogę jutro do Ciebie wpaść?
- Jasne.
- Chciałbym się spokojnie pożegnać .. nie w przelocie.
- Dobrze - uśmiechnęłam się szeroko.
   Oczywiście smuciłam się od rana. Jedyną osobą, która zaczęła mnie rozumieć po stracie Alice i Paula był właśnie Mike. Jednak wiedziałam, że nie będę miała już w nim wsparcia. Wyjedzie i kolejne 3 miesiące spędzę w klatce, ale cóż, to jego pasja i praca. Nie mi o tym decydować.
    Mijało południe. Do drzwi zapukał Michael.
- Część!
- Hej
- Czekałaś?
- Tak .. no wiesz w końcu następnym razem zobaczę Cie za trzy miesiące.
- No tak ja wiem, to jest trudne, ale sama wiesz, to moja praca. Kocham to. Fani na mnie czekają, nie mogę ich zawieść.
- Rozumiem.
- A właśnie chciałabym, żebyś oglądała kolejny koncert, który będzie emitowany.
- Dobrze. Nacieszę się widokiem szklanego Michaela – uśmiechnęłam się.
- Będę dzwonił 100 razy dziennie.
- Najgorzej czuje się w nocy.
- To będę dzwonił 100 razy w nocy.
- Ooo nie przesadzaj. Musisz odpoczywać po koncertach.
- No dobra .. zostaje opcja dnia.
   Siedzieliśmy parę chwil. Wyszedł, a ja zostałam sama i to miało się nie zmienić w najbliższym czasie. Eh .. co za życie. Rano wstałam i wyjrzałam przez okno. Mike właśnie wsiadał do samochodu. Pomachałam mu z okna. Uśmiechnął się i odjechał. Stałam i patrzyłam jeszcze długo nim jego samochód nie zniknął z mojego pola widzenia.
*********************************************************************
Dni teraz stawały się coraz dłuższe, nudne i żmudne. Michael dzwonił, ale zawsze tylko na chwilkę, miał próby. Nie miał czasu zamienić ze mną zbyt dużo słów. Wczorajszej rozmowy powiedział nawet, że tęskni i przypominał, żebym oglądała dzisiejszy koncert.
Tak też zrobiłam. Wyciągnęłam się na kanapie i czekałam. Zaczynało się jak zawsze. Wpadł na scenę jak poparzony i wykonywał piosenki jedna po drugiej, tańczył. Podszedł bliżej kamery i powiedział :”A teraz chciałbym, pozdrowić moja przyjaciółkę Dianę, która zapewne teraz mnie ogląda”- uśmiechnął się i pomachał. Otworzyłam buzie ze zdziwienia. Nie sądziłam, że odważy się na taki gest. Jednak szczęście nie trwało zbyt długo. Zobaczyłam moment kiedy szalona fanka wpadła na scenę i po prostu pocałowała go. To zabolało. Nie wiem czemu, przecież był tylko moim przyjacielem. Miał prawo żyć jak chciał, ale moja podświadomość widziała to inaczej. Jak zaczęła się do niego „lepić” nie wytrzymałam i wyłączyłam TV. W tym samym momencie zadzwonił telefon, to była mama.
- Hej kochanie! Czemu się w ogóle nie odzywałaś?
- A wiesz jakoś nie miałam czasu – skłamałam. Mogłam do niej zadzwonić choćby teraz.
- Może przyjechałabyś do nas dziś, co? Nie było Cię tyle czasu w domu.
- Jasne przyjadę nawet na kilka dni.
- O jak się cieszę.
- Dobrze mamo za 2h jestem u Was. Wtedy porozmawiamy. Pa!
   Spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Czas wracać do rodziców na wypoczynek. Ooo jak to zabrzmiało … tak dorosło – pomyślałam. Postanowiłam, że zagoszczę u nich na kilka dni.
Gdy podjechałam pod dom, mama już czekała. Uśmiechnięta od ucha do ucha. Tylko wysiadłam, a Ona już wisiała na moje szyi.
- Kochanie tak się stęskniłam.
- Ja też, ale może wejdziemy już, co?
- Chodź, chodź .. zjesz bo chyba schudłaś.
- Zdaje Ci się naprawdę.
W moim pokoju nic się nie zmieniło. Na to że rodzice ciągle Go trzymają pod kluczem wskazywał np. kurz, który moja mama zawsze wycierała. Teraz całe to pomieszczenie wyglądało smutno. Nie był to już pokój dawnej Diany.
Zadzwonił telefon:
- Diana! Cześć tak dawno się nie widziałyśmy.
- No Rosali wreszcie sobie o mnie przypomniałaś?
- Tak przypomniałam sobie o Tobie i wyobraź sobie, że chce Cie zaprosić na wieeeelką imprezę z okazji otwarcia naszego akademika, wpadniesz? - nie miałam ochoty na żadna imprezę, ale wiedziałam, że jak odmówię, to wtedy Paul i Alice będą mieli powód do obgadywania mnie.
- Tak przyjdę.
- Cieszę się .. dziś o 17.00 będziemy na Ciebie czekać. Paaaaa.
   Cała Rosali, szalona, spontaniczna, co do wyglądu typowa plastikowa lala. Lubi ciuchy i przywiązuje dużą wagę do pieniądza. Ciekawe co tym razem wymyśliła. Obawiam się, że może to być party „Barbie” a tego nie zniosę. A co mi tam. Jak mi się nie spodoba, to po prostu wyjdę, przecież nie przykują mnie do kaloryfera.
   Wyszykowana punkt 17.00 pukałam do drzwi Rosali. Na początku impreza była sztywna. Goście siedzieli i przyglądali się sobie jakby byli z marsa, ale Rosali pomyślała o wszystkim. Nagle na środku pojawiła się fajka wodna. Wtedy dopiero zaczęła się impreza na 102. Towarzystwo zaćpane i zapite w nic pląsało po parkiecie lub przynajmniej im się wydawało ze pląsają. Wyglądali bardziej jak stado, wypuszczone z klatki lwa. Czemu ja nie miałam takiej pogodny ducha. Na domiar złego przysiadł się do mnie jakiś koleś .
- Hej, piękna.
- Cześć i spłyń.
- Oj jaka nerwowa - położył rękę na moim kolanie.
- Albo zabierzesz tę rękę albo Ci ją połamie.
- Dobrze, spokojnie, nie bądź taka. Może się bliżej poznamy?
- A może pójdziesz stąd?
- Dobrze wiem kim jesteś. Widziałem Cię w TV. Jak przytulała Cię ten no … ta gwiazdeczka .. o wiem Jackson !- moja złość sięgała zenitu, ale zza pleców usłyszałam głos.
- Robi .. zostaw ją .. zużyty towar. To moja była – yyy to był Paul! Odwróciłam się tak szybko, że mój poprzedni rozmówca upuścił szklankę z drinkiem.
- Czego chcesz?
- No powiem Ci, że od Ciebie już nic. Znalazłem sobie kobietę .. wartą uwagi.
- To dobrze. Idź się nią zajmij.
- Czemu jak mogę się świetnie pobawić twoim kosztem?
- Słuchaj .. jeżeli uważasz, że się Ciebie zlęknę, to jesteś w wielkim błędzie.
- Tak? To patrz - podszedł do mnie bliżej i oblał mnie drinkiem.
- Ty chamie! - strzeliłam Go prosto w twarz, a On bez namysłu uderzył mnie tak samo! Jak On mógł uderzyć kobietę na oczach innych? Muzyka ucichła, a On stanął nade mną.
- Patrzcie! Widzicie ją? Wiecie, że była w młodości chora i chodziła do psychologa, bo sama ze sobą nie potrafi sobie poradzić? Mówię serio - rozejrzał się po Sali - Powiem Wam więcej! Wiecie, że płakała po moim odejściu i chciała, żebym do niej wrócił. Mało na kolana nie padła. 
- Ty tępa gnido - syknęłam, wstałam i wzięłam się za twarz, która piekła jak po oparzeniu 
- A powiedzieć Wam kim On jest? To zwykła świnia, która odchodzi od swojej kobiety z jej własną przyjaciółką.
 - Ale przynajmniej warta zachodu - to powiedziała Alice, która właśnie przytuliła się do Paula.

Stali i patrzyli na mnie triumfalnie. Czułam na sobie wzrok całej reszty gości. Nie wytrzymałam, wybiegałam. Moja psychika była chyba jednak za słaba jeszcze na to. Szłam teraz samotnie. Po policzkach spływały mi łzy. Dlaczego ja? Powtarzałam sama do siebie. Dlaczego? Czy ja nie mogę być normalna? Mieć normalne życia jak inne dziewczyny w moim wieku?
- Ej nie uciekaj! - usłyszałam głos za sobą. Mimowolnie się odwróciłam.
- Spadajcie.
- Skoro jesteś taki łatwy towar, to dobrze się bronisz.
- Odczepcie się, mówię!
- Czemu? Paul powiedział, że nie masz życia już w naszym mieście. Lepiej się już stąd wynoś - odjechali z piskiem opon. Płakałam tak bardzo, że łzy zamazywały obraz. Nie widziałam prawie nic. Nie wiem jak doszłam do domu. Na szczęście nikogo nie było. Weszłam do pokoju, usiadłam na łóżku. Co mi teraz zostało? – pytałam sama siebie. Zwinęłam się w kłębek i leżałam bezwładnie kilka chwil. Psychika płatała mi figle, co chciałam o tym zapomnieć, to myśli wracały ze zdwojoną siłą.
Zasnęłam. Koszmary dręczyły mnie jeszcze bardziej niż złe myśli. Porwałam się na równe nogi. Spojrzałam w lustro. Rozmazany makijaż i strój jeszcze z „imprezy” Podeszłam do półki z lekami. Wyjęłam obojętnie jakie całą garść. Do kubka nalałam wody i popiłam silną „dawkę”. Miałam nadzieje, że chociaż to mi pomoże ukoić ten straszliwy psychiczny ból. Zdążyłam jeszcze zauważyć mój dzwoniący telefon, ale nie miałam siły Go odebrać.
- Kochanie? Kochanie .. słyszysz mnie?
- Spokojnie niech Pani zaczeka .. chyba zaczęła się budzić!
- Widzę i chcę jej pomóc.
   Otworzyłam szeroko oczy i … co to? Wszędzie biało, ściany białe, sufit biały. Rozejrzałam się po bokach. Mama siedziała na stołku, obok niej tata i facet w białym ubraniu. Zaraz to był lekarz?
- Co ja tutaj robię?
- Spokojnie .. jesteś w szpitalu.
- Co?! Po co jestem w szpitalu? Ja chce do domu - próbowałam się uwolnić, ale moje ręce były jakby bezwładne.
- Dianko .. leż spokojnie. Wyrwiesz sobie kroplówkę.
- Długo tu jeszcze zostanę?
- Dopiero co wybudzali się Pani ze śpiączki. Myślę, że jeszcze tydzień i stanie Pani na nogi.
- Co? Mamo .. jakiej śpiączki? Co ja tu robię? Ile ja tu już jestem?
- Kochanie …- zaczęła mama - Jesteś tu od miesiąca. Zatrułaś się lekami uspokajającymi, żeby nie tata i to, że wrócił wcześniej do domu .. nie było by Cię już tu z nami - odwróciła się i zaczęła płakać.
  Rodzice po moich namowach postanowili wyjść, odpocząć. Jedyne o co ich poprosiłam to telefon i szklankę wody mineralnej. Strasznie chciało mi się pic. Oczywiście telefon był rozładowany. Pół godziny prosiłam pielęgniarkę, żeby pomogła mi Go naładować. Co za obsługa! Wreszcie udało się. Włączyłam moje kochane urządzonko. Boże ile się tego nazbierało. Skrzynka odbiorcza była pełna. Ponad 80 wiadomości od Michaela i setki nieodebranych połączeń. Zaczęłam czytać ostatnią z wiadomości. „Nie wiem czemu się do mnie nie odzywasz, obraziłaś się na mnie? Twój telefon od ponad 3 tygodni nie odpowiada. Chciałbym Ci powiedzieć tylko jedno, że strasznie się o Ciebie martwię. Nie wiem gdzie Cię szukać. W twoim domu był już Tito i Janet. Mieli pilnować kiedy się pojawisz, ale Ciebie nie ma … mam nadzieje, że nie masz zamiaru zniknąć na zawsze…Pozdrawiam Michael „. Gdy to przeczytałam zaraz mnie olśniło. Przecież On się ciągle o mnie martwi. Postanowiłam zadzwonić. Po 2 sygnałach odebrał.
- Słucham?!
- Michael … nie krzycz mi do ucha …
- Co?! Jak nie krzycz! Nie dajesz znaku życia od miesiąca. Gdzie jesteś? Co się z Tobą dzieje? Wszytko w porządku? Wyjechałaś ? – zadawał tysiące pytań. Przerwałam mu, bo inaczej nie dałby mi prawa głosu.
- Jestem w szpitalu …od miesiąca.
- Czemu jesteś w szpitalu?
- Bo … nie wiem jak Ci to powiedzieć.
- W jakim szpitalu jesteś?
- A czy to ważne? Przecież jesteś 600km stąd.
- Czy to szpital w twojej rodzinnej miejscowości?
- Tak to szpital „św. Trójcy” na ulicy Medycznej.
- Czekaj na mnie!
- Co? Mike? Halo! Czekaj! - na próżno. Rozłączył się.
Po co ja do niego dzwoniłam? Przeze mnie zrobi jakąś głupotę, której będzie żałował do końca życia. Przyjedzie tylko po to, żeby mnie odwiedzić, a na pewno ma mnóstwo pracy. przecież minął dopiero miesiąc jak tu jestem i miesiąc jak jeszcze byłam w moim własnym domu, więc ma jeszcze 4 tygodnie trasy. Co On wyprawia. Miejsce dalszych rozmyślań zajął sen. Nie wiem czemu, ale czułam się tak bardzo zmęczona, że nie miałam ochoty na nic.
- Panie Jackson … nie mogę Pana wpuścić .. naprawdę jak Pana lubię, ale nie jest Pan z rodziny, a to jest oddział intensywnej terapii. Ona i tak śpi … nie robi nic innego od 8h.
- A jak dam Pani autograf?
- Wyleją mnie z pracy.
- To ja Panią zatrudnię, wtedy dobrze?
- Dobrze niech Pan wchodzi tylko błagam szybko!
Udawałam, że śpię. Doskonale słyszałam całą rozmowę z pielęgniarką. Słyszałam jak wszedł. Dałabym sobie rękę uciąć, że właśnie oparł ręce na poręczy i wpatruje się w moją bladą twarz. Uchyliłam oczy i widok, który ujrzałam wskazywał na to, że jestem nie omylna.
- Niespodzianka – powiedział szeptem z uśmiechem na ustach.
- I to jaka miła! - uśmiechnęłam się, a On podszedł bliżej, nachylił się i mocno przytulił. Zapach perfum, miękkie włosy i cudowne ramiona, w których czułam się jakoś tak dziwnie bezpieczna.
- Przepraszam, ale musiałem – powiedział, nie wypuszczając mnie z uścisku.
- Nic się nie stało - teraz ja też Go objęłam, kładąc rękę na jego plecach.
- Uwaga na kroplówkę!
- Spokojnie! Jest dobrze.
- No ok - powiedział siadając na krześle. Teraz mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Zauważyłam, że ma podkrążone oczy. Zapewne nie spał kilkanaście godzin, było widać po nim zmęczenie.
- Jesteś zmęczony?
- Nie.
- Nie kłam .. przecież widzę.
- No dobrze .. trochę jestem, ale to jest nic w porównaniu z tym co się dzieje z Tobą. Powiedz mi co Ci się stało? Nie chcę słuchać żadnych wymówek.
- No więc dobrze. Jak nie było Cię w domu, to ja po miesiącu nudy postanowiłam wyjechać do moich rodziców na kilka dni. Zadzwoniła Rosali, że organizuje imprezę i czy bym nie przyjechała i takie tam, więc się zgodziłam. Gdy tam już byłam stwierdziłam, że to nie był zbyt dobry pomysł. Całe towarzystwo siedziało zapite i zaćpane. Usiadł koło mnie jakiś chłopak i położył rękę na moim kolanie - widziałam jak Mike właśnie zaciska rękę w pięść - Kazałam mu ją zabrać, ale nie słuchał. Wtedy okazało się, że na domiar złego na imprezie jest też Paul i Alice, którzy przyszli, żeby mnie upokorzyć. Paul powiedział moje tajemnice, to że byłam u psychologa … - głos zaczął mi się łamać, ale byłam twarda - Spoliczkowałam Go .. On mi oddał.
- Co!?
- Tak .. oddał mi i oblał mnie drinkiem, nie wytrzymałam .. wybiegłam. Za mną jechali jacyś chłopacy naśmiewając się z tego jak On nazwał mnie „zużytym towarem”. Weszłam do domu i nie mogłam sobie poradzić …więc wzięłam „garść” tabletek uspokajających i o tak znalazłam się tu –łza mimowolnie popłynęła po mojej twarzy. Mike wstał i wytarł ją. Zobaczyłam, że mi się przygląda.
- Co on Ci zrobił? - spojrzałam na niego.
- Gdzie?
- Masz siniaka na policzku.
- Pokaz mi lusterko - podał mi je. Spojrzałam i rzeczywiście, miałam siną szramę.
- Co za bydle … zapłaci mi za to! - krzyknął aż się przestraszyłam.
- Mike nie warto … narobisz sobie tylko kłopotów.
- Nie interesują mnie kłopoty, tylko to co masz na twarzy.
Do Sali weszła pielęgniarką.
- Panie Jackson, musi Pan wyjść .. naprawdę będę miała kłopoty zaraz.
- Niech Pani pozwoli mu zostać .. proszę jeszcze chwilkę - powiedziałam błagalnym głosem.
- Nie mogę.
- Niech Pani zawoła lekarza.
- Ale?!
- Teraz .. chce z nim porozmawiać.
- Dobrze już Go wołam.
Po 15 minutach wszedł lekarz.
- Pani Swen wołała mnie Pani?
- Tak .. chciałabym, żeby ten Pan mógł zostać dziś w mojej sali.
- No procedury – spojrzał na Michaela - O Jacie! Przecież to Michael Jackson!
- We własnej osobie - odpowiedział Mike.
- To jak będzie mógł zostać?
- Tak .. oczywiście! Jeżeli da mi Pan autograf dla żony i córki, uwielbiają Pana - spojrzał na mnie jak zareagowałam, ale byłam obojętna.
Michael podpisał karteczki, a lekarz wyszedł. Całą noc rozmawialiśmy. Nad ranem zasnęłam. Punkt dziewiąta usłyszałam jak moi rodzice wchodzą do sali.
- Dzień dobry córeczko.
- Dzień dobry.
- A któż to taki? - tata wskazał palcem na śpiącego, skulonego w kącie Michaela.
- To mój dobry przyjaciel.
- To Michale Jackson! - piszczała mama.
- Cicho bądź kobieto! A co On tu robi?
- Przyjechał mnie odwiedzić.
- A On nie powinien być teraz w trasie koncertowej w innym stanie?
- Tak mamo i był do wczoraj jak się dowiedział, że jestem w szpitalu to od razu przyjechał.
- No no .. - pokiwała głową.
Mike obudził się i rozmawiał z rodzicami póki nie wyszli. Strasznie przypadł im do gustu. Tata pewnie i tak miał o nim swoje zdanie, a mama była w niebo wzięta. Gdy wychodziła puściła mi oczko i powiedziała „Zostawiam Cię pod dobra opieką”. Cała Ona. Zeswatałaby mnie z nim od razu i zaplanowała nam życie. Nie winiłam jej za to. W końcu chciała jak najlepiej. Rozumiałam to.
Wyszli, a my zostaliśmy sami. Patrzyłam na niego, był jakiś nerwowy.
- Dawno znacie się z tym Paulem?
- Od podstawówki.
- Aha, czyli razem chodziliście do szkoły, tak?
- No jasne .. przecież mieszka dwie przecznice dalej od mojego domu.
- A ładny? Ładniejszy ode mnie? - śmiesznie się wyprężył
- Nie, nie ładniejszy, nie dorasta Ci do pięt – zaczęłam się śmiać - Też brunet, ale niebiesko oki.
- Aha to dobrze jak brzydki – poruszył śmiesznie brwiami.
- Podaj mój portfel co leży na szafce - podał mi Go, a ja wyciągałam z niego zdjęcie Paula i podałam mu – Wyrzuć.
- To On, tak?
- Tak .. to On. Głupia byłam, że trzymałam to w portfelu – przyjrzał się zdjęciu i wyrzucił do kosza.
- Teraz już zniknął z twojego życia na dobre! - przytaknęłam.
Z PERSPEKTYWY MICHAELA:
Powiedziałam jej, że wychodzę na chwilkę po coś do jedzenia, ale wcale tak nie było. Widziałem jego zdjęcie. Wiem gdzie mieszka, kilka metrów dalej od jej domu. Hm znajdę Go. Zapewne będzie gdzieś się włóczył w tej okolicy.
Wsiadłem do samochodu. Nie jechałem długo. Znalazłem jej dom, więc teraz kierowałem się dalej ulicą. A co to? Bar. Może tam Go znajdę. Powinienem się przebrać? Nie .. jest noc, a zresztą mam gdzieś, czy mnie rozpoznają, czy nie. Zaparkowałem na podjeździe i wszedłem do środka.
Jak mogłem pomyśleć, że mnie ktoś rozpozna w tym tłumie i huku? Zerkałem po twarzach, ale nie zauważyłem faceta ze zdjęcia. Wyszedłem. Postanowiłem jechać dalej nie odpuszczę. Poboczem szła jakaś dziewczyna, a za nią szedł chłopak. Z tyłu Go nie poznałem, ale przejechałem dalej. Tak to był On! Postanowiłem kierować się za nimi. Dziewczyna weszła do baru, a On został, palił papierosa. Energicznie wysiadłem i podszedłem do niego.
- Część, damski bokserze! – krzyknąłem bez namysłu. Odwrócił się. Teraz już byłem pewien.
- Czego chcesz?
- Tego – z całej siły uderzyłem Go pięścią w twarz, przewrócił się – Wiesz za co?!
- Nie! - wstał i ruszył z rękami do mnie. Więc dostał drugi raz, ale tym razem kopa w samą piszczel.
- Jak nie wiesz za co, to ja Ci powiem. To za Dianę - nachyliłem się do niego i wyszeptałem - Jeszcze raz się dowiem, że coś jej zrobiłeś, a gorzko tego pożałujesz i powiem Ci jedno .. uważaj, nie muszę to być ja - popatrzył na mnie z pod byka i wstał. Odszedłem do samochodu.
Usiadłem, zapiąłem pasy i odjechałem. Moje nerwy jeszcze nie był do końca ukojone. Nie pozwolę, by ją ktoś krzywdził! Diana .. gdybyś wiedziała jak bardzo chciałbym twojego szczęścia…


sobota, 17 maja 2014

Michael i Diana cz.4

Witam !
No i mamy kolejną sobotę, jak miło ! Czas dodać nowego posta. Ostatnio , nie mam zbyt dużo czasu na pisanie ale na kolejną notkę znalazłam chwilkę . Miłego czytania !

Ps. Jeżeli nie przeczytałam któreś notki , przegapiłam, nie skomentowałam proszę dajcie mi znać a na pewno się poprawie. Wiecie praca...i moje słabe obeznanie jeszcze, daje o sobie znać :D 


Nazajutrz wcale nie czułam się ospale jak zawsze, wręcz przeciwnie, byłam wypoczęta! Tak właściwie od dawna nie czułam się tak dobrze. Żadnych koszmarów, żadnego budzenia się. Czyżbym wracała do zdrowia? Spojrzałam na zegarek …O matko co 14.00?!
Tak długo spałam? Nie miałam już ochoty leżeć po tym co wskazywał mój zegarek, więc postanowiłam zejść na dół.
Zwlokłam się po schodach. Na stole ciągle stał nasz popcorn i leżała latarka. Wspomnienia wróciły. O Mike zostawił film. Będę musiała mu Go oddać. Szukałam okazji, żeby się z nim spotkać i nawet ja przejrzałam swoje plany. Zapominając o śniadaniu, a właściwie obiedzie i wszelkich niedogodnościach, postanowiłam jak najszybciej iść do domu Państwa Jackson.
Wyszykowana jak zawsze, (i po co ja to głupia robiłam!) Po 15 minutach stałam już na progu moich sąsiadów.
- O Dianka! Jak miło, że przyszłaś – otworzyła drzwi Pani Jackson.
- Dzień Dobry – odwzajemniłam uśmiech.
- Wejdź .. nie stój tak w progu - wychylał głowę zza kobiety jeden z braci Michaela.
- O Tito! Hej.
- Przyszłaś do mnie? Wiedziałem! - uradował się.
- Nie to znaczy .. właściwie to tak eh .. jest Mike? – walnęłam prosto z mostu.
- Jest wchodź – zmarkotniał.
Mike stał na schodach i przyglądał się całemu zajściu. Jak zawsze musiał sobie stroić żarty. Jakby nie mógł podejść od razu.
- Hej!
- Część. Przyszłam, żeby oddać Ci film.
- Jaki film? - wtrącił Tito.
- Idź sobie!
- A właściwie skąd Ona ma Twój film? - spojrzał podejrzliwie na mnie.
- Bo Go wczoraj oglądaliśmy – wiedziałam, że palnęłam.
- Wczoraj oglądaliście film? A o czym był?
- O wilkołakach.
- A jak się skończył?
- Nie dokończyliśmy!
- Ciekawe dlaczego?
- Bo zgasło światło!
- Wiec to było w nocy?
- Tak.
- Mam Was! Wczoraj byłeś u niej na noc .. przyznaj się. Cwaniak z Ciebie. Nie chciałeś jechać do cioci Lucy, bo chciałeś się spotkać z Dianą. No ładnie .. jak się chłopacy dowiedzą .. – machnął teatralnie ręką.
- Czy Ty jesteś detektywem?
- Nie.
- To czemu wypytujesz się, co? Wczoraj oglądaliśmy tylko film, a właściwie po co ja Ci się tłumaczę? Jestem dorosły i nie gram już z Wami w zespole. Mogę robić co chce! Diana idziesz do mnie?
- Tylko winny się tłumaczy!
- Skończysz? – w końcu wtrąciłam się ja, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy. Bawiła mnie ta sytuacja. Dobrze wiedziałam, że ich też.
Weszliśmy do pokoju Michaela. Zamknął szybko drzwi.
- Dobrze, że jesteś. Nudziłem się już bez Ciebie strasznie.
- No ja w sumie też - skłamałam, a co miałam powiedzieć? Że dopiero wstałam otworzyłam oczy i od razu przyleciałam do niego? O nie! Nie chcę zostać wyśmiana.
- Wiesz .. bo chciałem z Tobą porozmawiać. Za tydzień zaczynam trasę koncertową.
- Wiem.
- I wyjeżdżam na kilka chwil.
- Na ile? – zrobiłam minę jak kot któremu właśnie zabrali miskę mleka.
- Hm … no jak by Ci to powiedzieć. Będę tęsknił za moją przyjaciółką.
- Ja też – oczy mi się zaszkliły. Co za okropna rzecz te łzy! Zawsze zdradzają moje uczucia, które zawsze staram się sprytnie ukryć. Wstałam, żeby nie zauważył. Co ja właśnie wyprawiam? Rozklejałam się na jego oczach! Jestem tępa i głupia. Ustałam przy oknie.
- Szkoda, że wyjeżdżam, co? - zapytał.
- Bardzo …. - odpowiedziałam, ale zaraz zaraz .. czy On się śmieje?!
- Z czego się cieszysz? – zapytałam poirytowana.
- Bo widzę, że będziesz musiała jakoś przecierpieć te 6h.
- Co?
- Ale mnie lubisz. Łezka Ci się w oczku kręci, że jadę do innego stanu.
- Co Ty wygadujesz? – odwróciłam się z groźną miną.
- No jadę do innego stanu wiesz … a Ty już aferę mi robisz. Przecież nie obiecywałem, że będę całe dnie w domu … hm .. chyba, żebyś mnie zamknęła – położył dłoń na brodzie i wzniósł teatralnie oczy ku górze.
- Ty oszuście! – rzuciłam w nerwach.
- Ja oszust? Trzeba było mnie słuchać – zwijał się ze śmiechu.
- O nie kolego .. tak nie będziemy się bawić – złapałam kurtkę w dłoń i już miałam wyjść, kiedy zastąpił mi drogę.
- Nie wyjdziesz!
- Bo co?
- Bo najpierw musiałabyś pokonać mnie!
- Oo ale się boję.
- I bardzo dobrze, że się boisz – zaczął mnie łaskotać.
- No nie .. Mike .. prze .. przestań .. popsujesz mi fryzurę! No weź się okiełznaj ..
Wyłam ze śmiechu. Po kilku chwilach mnie zostawił i usiadł na łóżku, a ja w fotelu. Nadal udając obrażoną, nie odzywałam się do niego.
- Wybaczysz mi?
- Nie.
- No chciałem zobaczyć tylko jaka będzie Twoja reakcja.
- Dam się nie oszukuje.
- Dam? A pfff…
- Przeginasz – spojrzałam na niego groźnie.
- No dobrze Damo Diano .. co będziemy robić?
- Nic Panie Jackson .. jestem na Pana dozgonnie obrażona i koniec kropka.
- Koniec i kropka powiadasz?  A mogę jakoś się zrewanżować za mój jakże straszny czyn wobec Damy?
- No nie wiem.
- A może to? - wziął jakieś kwiaty z komody i mi je wręczył
- O jakie piękne. Szkoda, że sztuczne, a tak w ogóle to wariat z Ciebie…
Zaczęliśmy się śmiać. Całe popołudnie spędziliśmy w ogrodzie, gawędząc o wczorajszym wieczorze i tym jak dziś zareagował Tito na wieść o tym, że Mike wczoraj mnie odwiedził. Oczywiście reszta dowiedziała się w mgnieniu oka o naszym seansie nocnym i byli bardzo dociekliwi, jakbyśmy mieli co im opowiadać. Zostałam zaproszona na kolacje, oczywiście nie obyło się bez zbędnych pytać. Nie muszę mówić kto zaczął.
- To opowiedzcie nam o tym filmie
- Dobrze Go znasz – wycedził przez zęby, skrępowany Mike.
- Ale chciałbym posłuchać od tego momentu jak zgasło światło - upierał się Jeremi.
- Nic się nie działo!
- No nie bądźcie tacy, a właściwie czemu Diana ma związane włosy? Michael zepsułeś jej fryzurę?
- Tak zepsuł mi fryzurę jak mnie łaskotał – zadowolony?
- Nie do końca .. czuję niedosyt.
- Dzieci dajcie im już spokój i jedzcie. Życzę smacznego wszystkim.
Wieczorem wyszłam od moich sąsiadów. Miałam już iść odpocząć, ale Michael stwierdził, że musi jeszcze do mnie wpaść na chwilkę, bo chce mi tym razem naprawdę powiedzieć o czymś, ale na osobności. Wróciłam do domu, a On przyszedł po 10 minutach za mną. Ciekawe co tym razem wymyślił.
- Proszę to dla Ciebie – podał mi białą kopertę.
- Łapówkę nie przyjmuje – uśmiechnęłam się i otworzyłam. Wyjęłam małą karteczkę z papieru, na której pisało „Zaproszenie VIP’’. Odwróciłam na drugą stronę. „Koncert solowy Michaela Jacksona miejsce 4 rząd 1 …… liczba miejsc ograniczona!‘’ nie mogłam uwierzyć w to co czytam.
- Zapraszasz mnie na koncert?
- Tak, ale zaraz 3 to? Po jutrze!
- Tak.
- Dziękuję .. będę na pewno!
- Cieszę się. Miałem nadzieje na taką odpowiedz!
Wyszedł, a ja zostałam sama. Rozmyślałam nad takim obrotem sprawy, ale przecież nie byłam żadna wyjątkowa. Nie miałam być jedyna na tym koncercie. Każdy mógł zakupić sobie taką wejściówkę, ale z drugiej strony nie każdy otrzymuje ją od Michaela Jacksona! Najważniejsze było to, że nie mam w co się ubrać, dlatego postanowiłam! Jutro wyruszam na zakupy. Muszę jakoś wyglądać.
O 8.00 byłam już na nogach. Po pół godzinie przemierzałam już sklepy. Wszystkie jak leciało po kolei, ale nie mogłam naprawdę nic znaleźć, nic nie było. Wszystko wyglądało na mnie tandetnie. Byłam załamana. Jak ja jutro pójdę? W jeansach? Na miejsce Vip’a? Nie no oszaleje zaraz. Weszłam do sklepu, który od razu wydawała mi się elegancki.
- Dzień Dobry. W czym mogę służyć?
- Szukam czegoś eleganckiego, ale też wygodnego.
- Na jakąś specjalną okazję?
- Hm .. tak na koncert.
- Aha rozumiem – odpowiedział zaskoczony sprzedawca.
Znikł gdzieś między wieszakami i przyniósł mi czerwoną sukienkę.
- Yyy mam się w to ubrać?
- Tak jak na Panią spojrzałem zaraz wiedziałem, że ten model będzie na Pani idealnie wyglądał.
- A nie ma w kolorze hm … na przykład beżowym?
- Żaden beżowy .. ten będzie dobry.
Poszłam do przymierzalni. Ja w czerwonej sukience? No nie tego jeszcze nie grali. Gdy się ubrałam, zauważyłam, że sukienka naprawdę jest wygodna i nie wyglądam w niej aż tak bardzo źle. Trapił mnie jednak ten kolor. Sprzedawca przekonywał mnie, że wyglądam świetnie. Ta jasne. Dobrze wiem, że chciał, żebym ją tylko kupiła. W końcu uległam i postanowiłam zabrać moje czerwone „cudo’’ do domu. Z roztargnienia zapomniałam zabrać reszty. Właściciel był na tyle uczciwy, że wybiegł za mną i oddał mi należność. „Chyba jest Pani zakochana” skomentował całe zajście.
Po powrocie do domu, patrzyłam w okno Michaela, ale było ciemno. Zapewne był na próbie. Nie zastanawiając się wielce, zmęczona wzięłam prysznic i zasnęłam.
Nadszedł dzień koncertu. Przygotowania zaczęłam od rana, bo i na co miałam czekać. Przecież musiałam mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Przyszedł mi do głowy pomysł na założenie także czerwonych szpilek. Mam nadzieje, że nie wezmą mnie za jakąś szaloną co ubiera się jak pretty woman, ale tak się w sumie czułam. Makijaż, dobór odpowiednich dodatków i ułożenie moich niesfornych włosów, zajęło mi mnóstwo czasu.
Gotowa powiedziałam z uśmiechem na ustach i spojrzałam w lustro. Pierwszy raz w życiu powiedziałam sama do siebie „Diana wyglądasz cudnie” Nie akceptowałam siebie, a dziś było mi obojętne. Wiedziałam, że wyglądam świetnie i nikt nie może mi popsuć tego dnia. Ciekawe jak tam Mike. Mam nadzieje, że jakoś sobie radzi bez braci.
O 16.00 siedziałam już w taksówce, której kierowca chciał mi wmówić, że idę na randkę. Jak powiedziałam, że nie, to chciał się ze mną umówić. O Jezus. Jak ja nie lubiłam natrętów! Jesteśmy na miejscu - powiedział dumnie jakby dokonał ósmego cudu świata.
- Ilę płacę?
- 20$. Jeżeli się Pani ze mną umówi to nic.
- Proszę i reszty nie trzeba - trzasnęłam drzwiami.
Ulokowałam się wygodnie na swoim miejscu. Byłam dumna z niego. Naprawdę sfera VIP wywoływała u mnie wielkie emocje, ale jak zobaczyłam jak przyszli ludzie ubrani, którzy siadali koło mnie, czułam się jak ostatnia idiotka! Kobiety ubrane zwyczajnie. Mężczyźni w koszulkach na krótki rękaw, więc tylko ja zrobiłam z siebie nie wiadomo kogo! Chciałam zapaść się pod ziemie. Z rozmyślań wyrwały mnie pierwsze dźwięki muzyki. Wszyscy świetnie się bawili. Machali, klaskali, śpiewali. Oj jaka cudowna atmosfera! Kołysałam się razem z tłumem, a Mike dawał z siebie wszystko. Nagle po skończonej piosence ustał na scenie i już nie tańcząc, ale dalej śpiewając, zaczął się rozglądać po publiczności. Nagle podbiegł do mnie ochroniarz i chwycił mnie w tali. Przestraszyłam się nie na żarty. Przecież nic nie zrobiłam - Puszczaj mnie – wrzeszczałam, ale co On ze mną wyprawia? Boże! Postawił mnie na chodach za barierkami przy samej scenie, po czym chwycił moją dłoń i wbiegł ze mną na scenę. Stałam jak wryta. Wszystkie światła błysnęły, a ja dalej stałam. Michael podszedł do mnie, wziął moja rękę i zaczął ze mną tańczyć. Tłum zaczął krzyczeć i gwizdać, a On przytulił mnie mocno do siebie. Nie wiem ile tak staliśmy, ale podszedł ochroniarz i sprowadził mnie ze sceny. Do końca koncertu stałam oszołomiona i nie wiedziałam co się ze mną dzieje.