sobota, 17 maja 2014

Michael i Diana cz.4

Witam !
No i mamy kolejną sobotę, jak miło ! Czas dodać nowego posta. Ostatnio , nie mam zbyt dużo czasu na pisanie ale na kolejną notkę znalazłam chwilkę . Miłego czytania !

Ps. Jeżeli nie przeczytałam któreś notki , przegapiłam, nie skomentowałam proszę dajcie mi znać a na pewno się poprawie. Wiecie praca...i moje słabe obeznanie jeszcze, daje o sobie znać :D 


Nazajutrz wcale nie czułam się ospale jak zawsze, wręcz przeciwnie, byłam wypoczęta! Tak właściwie od dawna nie czułam się tak dobrze. Żadnych koszmarów, żadnego budzenia się. Czyżbym wracała do zdrowia? Spojrzałam na zegarek …O matko co 14.00?!
Tak długo spałam? Nie miałam już ochoty leżeć po tym co wskazywał mój zegarek, więc postanowiłam zejść na dół.
Zwlokłam się po schodach. Na stole ciągle stał nasz popcorn i leżała latarka. Wspomnienia wróciły. O Mike zostawił film. Będę musiała mu Go oddać. Szukałam okazji, żeby się z nim spotkać i nawet ja przejrzałam swoje plany. Zapominając o śniadaniu, a właściwie obiedzie i wszelkich niedogodnościach, postanowiłam jak najszybciej iść do domu Państwa Jackson.
Wyszykowana jak zawsze, (i po co ja to głupia robiłam!) Po 15 minutach stałam już na progu moich sąsiadów.
- O Dianka! Jak miło, że przyszłaś – otworzyła drzwi Pani Jackson.
- Dzień Dobry – odwzajemniłam uśmiech.
- Wejdź .. nie stój tak w progu - wychylał głowę zza kobiety jeden z braci Michaela.
- O Tito! Hej.
- Przyszłaś do mnie? Wiedziałem! - uradował się.
- Nie to znaczy .. właściwie to tak eh .. jest Mike? – walnęłam prosto z mostu.
- Jest wchodź – zmarkotniał.
Mike stał na schodach i przyglądał się całemu zajściu. Jak zawsze musiał sobie stroić żarty. Jakby nie mógł podejść od razu.
- Hej!
- Część. Przyszłam, żeby oddać Ci film.
- Jaki film? - wtrącił Tito.
- Idź sobie!
- A właściwie skąd Ona ma Twój film? - spojrzał podejrzliwie na mnie.
- Bo Go wczoraj oglądaliśmy – wiedziałam, że palnęłam.
- Wczoraj oglądaliście film? A o czym był?
- O wilkołakach.
- A jak się skończył?
- Nie dokończyliśmy!
- Ciekawe dlaczego?
- Bo zgasło światło!
- Wiec to było w nocy?
- Tak.
- Mam Was! Wczoraj byłeś u niej na noc .. przyznaj się. Cwaniak z Ciebie. Nie chciałeś jechać do cioci Lucy, bo chciałeś się spotkać z Dianą. No ładnie .. jak się chłopacy dowiedzą .. – machnął teatralnie ręką.
- Czy Ty jesteś detektywem?
- Nie.
- To czemu wypytujesz się, co? Wczoraj oglądaliśmy tylko film, a właściwie po co ja Ci się tłumaczę? Jestem dorosły i nie gram już z Wami w zespole. Mogę robić co chce! Diana idziesz do mnie?
- Tylko winny się tłumaczy!
- Skończysz? – w końcu wtrąciłam się ja, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy. Bawiła mnie ta sytuacja. Dobrze wiedziałam, że ich też.
Weszliśmy do pokoju Michaela. Zamknął szybko drzwi.
- Dobrze, że jesteś. Nudziłem się już bez Ciebie strasznie.
- No ja w sumie też - skłamałam, a co miałam powiedzieć? Że dopiero wstałam otworzyłam oczy i od razu przyleciałam do niego? O nie! Nie chcę zostać wyśmiana.
- Wiesz .. bo chciałem z Tobą porozmawiać. Za tydzień zaczynam trasę koncertową.
- Wiem.
- I wyjeżdżam na kilka chwil.
- Na ile? – zrobiłam minę jak kot któremu właśnie zabrali miskę mleka.
- Hm … no jak by Ci to powiedzieć. Będę tęsknił za moją przyjaciółką.
- Ja też – oczy mi się zaszkliły. Co za okropna rzecz te łzy! Zawsze zdradzają moje uczucia, które zawsze staram się sprytnie ukryć. Wstałam, żeby nie zauważył. Co ja właśnie wyprawiam? Rozklejałam się na jego oczach! Jestem tępa i głupia. Ustałam przy oknie.
- Szkoda, że wyjeżdżam, co? - zapytał.
- Bardzo …. - odpowiedziałam, ale zaraz zaraz .. czy On się śmieje?!
- Z czego się cieszysz? – zapytałam poirytowana.
- Bo widzę, że będziesz musiała jakoś przecierpieć te 6h.
- Co?
- Ale mnie lubisz. Łezka Ci się w oczku kręci, że jadę do innego stanu.
- Co Ty wygadujesz? – odwróciłam się z groźną miną.
- No jadę do innego stanu wiesz … a Ty już aferę mi robisz. Przecież nie obiecywałem, że będę całe dnie w domu … hm .. chyba, żebyś mnie zamknęła – położył dłoń na brodzie i wzniósł teatralnie oczy ku górze.
- Ty oszuście! – rzuciłam w nerwach.
- Ja oszust? Trzeba było mnie słuchać – zwijał się ze śmiechu.
- O nie kolego .. tak nie będziemy się bawić – złapałam kurtkę w dłoń i już miałam wyjść, kiedy zastąpił mi drogę.
- Nie wyjdziesz!
- Bo co?
- Bo najpierw musiałabyś pokonać mnie!
- Oo ale się boję.
- I bardzo dobrze, że się boisz – zaczął mnie łaskotać.
- No nie .. Mike .. prze .. przestań .. popsujesz mi fryzurę! No weź się okiełznaj ..
Wyłam ze śmiechu. Po kilku chwilach mnie zostawił i usiadł na łóżku, a ja w fotelu. Nadal udając obrażoną, nie odzywałam się do niego.
- Wybaczysz mi?
- Nie.
- No chciałem zobaczyć tylko jaka będzie Twoja reakcja.
- Dam się nie oszukuje.
- Dam? A pfff…
- Przeginasz – spojrzałam na niego groźnie.
- No dobrze Damo Diano .. co będziemy robić?
- Nic Panie Jackson .. jestem na Pana dozgonnie obrażona i koniec kropka.
- Koniec i kropka powiadasz?  A mogę jakoś się zrewanżować za mój jakże straszny czyn wobec Damy?
- No nie wiem.
- A może to? - wziął jakieś kwiaty z komody i mi je wręczył
- O jakie piękne. Szkoda, że sztuczne, a tak w ogóle to wariat z Ciebie…
Zaczęliśmy się śmiać. Całe popołudnie spędziliśmy w ogrodzie, gawędząc o wczorajszym wieczorze i tym jak dziś zareagował Tito na wieść o tym, że Mike wczoraj mnie odwiedził. Oczywiście reszta dowiedziała się w mgnieniu oka o naszym seansie nocnym i byli bardzo dociekliwi, jakbyśmy mieli co im opowiadać. Zostałam zaproszona na kolacje, oczywiście nie obyło się bez zbędnych pytać. Nie muszę mówić kto zaczął.
- To opowiedzcie nam o tym filmie
- Dobrze Go znasz – wycedził przez zęby, skrępowany Mike.
- Ale chciałbym posłuchać od tego momentu jak zgasło światło - upierał się Jeremi.
- Nic się nie działo!
- No nie bądźcie tacy, a właściwie czemu Diana ma związane włosy? Michael zepsułeś jej fryzurę?
- Tak zepsuł mi fryzurę jak mnie łaskotał – zadowolony?
- Nie do końca .. czuję niedosyt.
- Dzieci dajcie im już spokój i jedzcie. Życzę smacznego wszystkim.
Wieczorem wyszłam od moich sąsiadów. Miałam już iść odpocząć, ale Michael stwierdził, że musi jeszcze do mnie wpaść na chwilkę, bo chce mi tym razem naprawdę powiedzieć o czymś, ale na osobności. Wróciłam do domu, a On przyszedł po 10 minutach za mną. Ciekawe co tym razem wymyślił.
- Proszę to dla Ciebie – podał mi białą kopertę.
- Łapówkę nie przyjmuje – uśmiechnęłam się i otworzyłam. Wyjęłam małą karteczkę z papieru, na której pisało „Zaproszenie VIP’’. Odwróciłam na drugą stronę. „Koncert solowy Michaela Jacksona miejsce 4 rząd 1 …… liczba miejsc ograniczona!‘’ nie mogłam uwierzyć w to co czytam.
- Zapraszasz mnie na koncert?
- Tak, ale zaraz 3 to? Po jutrze!
- Tak.
- Dziękuję .. będę na pewno!
- Cieszę się. Miałem nadzieje na taką odpowiedz!
Wyszedł, a ja zostałam sama. Rozmyślałam nad takim obrotem sprawy, ale przecież nie byłam żadna wyjątkowa. Nie miałam być jedyna na tym koncercie. Każdy mógł zakupić sobie taką wejściówkę, ale z drugiej strony nie każdy otrzymuje ją od Michaela Jacksona! Najważniejsze było to, że nie mam w co się ubrać, dlatego postanowiłam! Jutro wyruszam na zakupy. Muszę jakoś wyglądać.
O 8.00 byłam już na nogach. Po pół godzinie przemierzałam już sklepy. Wszystkie jak leciało po kolei, ale nie mogłam naprawdę nic znaleźć, nic nie było. Wszystko wyglądało na mnie tandetnie. Byłam załamana. Jak ja jutro pójdę? W jeansach? Na miejsce Vip’a? Nie no oszaleje zaraz. Weszłam do sklepu, który od razu wydawała mi się elegancki.
- Dzień Dobry. W czym mogę służyć?
- Szukam czegoś eleganckiego, ale też wygodnego.
- Na jakąś specjalną okazję?
- Hm .. tak na koncert.
- Aha rozumiem – odpowiedział zaskoczony sprzedawca.
Znikł gdzieś między wieszakami i przyniósł mi czerwoną sukienkę.
- Yyy mam się w to ubrać?
- Tak jak na Panią spojrzałem zaraz wiedziałem, że ten model będzie na Pani idealnie wyglądał.
- A nie ma w kolorze hm … na przykład beżowym?
- Żaden beżowy .. ten będzie dobry.
Poszłam do przymierzalni. Ja w czerwonej sukience? No nie tego jeszcze nie grali. Gdy się ubrałam, zauważyłam, że sukienka naprawdę jest wygodna i nie wyglądam w niej aż tak bardzo źle. Trapił mnie jednak ten kolor. Sprzedawca przekonywał mnie, że wyglądam świetnie. Ta jasne. Dobrze wiem, że chciał, żebym ją tylko kupiła. W końcu uległam i postanowiłam zabrać moje czerwone „cudo’’ do domu. Z roztargnienia zapomniałam zabrać reszty. Właściciel był na tyle uczciwy, że wybiegł za mną i oddał mi należność. „Chyba jest Pani zakochana” skomentował całe zajście.
Po powrocie do domu, patrzyłam w okno Michaela, ale było ciemno. Zapewne był na próbie. Nie zastanawiając się wielce, zmęczona wzięłam prysznic i zasnęłam.
Nadszedł dzień koncertu. Przygotowania zaczęłam od rana, bo i na co miałam czekać. Przecież musiałam mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Przyszedł mi do głowy pomysł na założenie także czerwonych szpilek. Mam nadzieje, że nie wezmą mnie za jakąś szaloną co ubiera się jak pretty woman, ale tak się w sumie czułam. Makijaż, dobór odpowiednich dodatków i ułożenie moich niesfornych włosów, zajęło mi mnóstwo czasu.
Gotowa powiedziałam z uśmiechem na ustach i spojrzałam w lustro. Pierwszy raz w życiu powiedziałam sama do siebie „Diana wyglądasz cudnie” Nie akceptowałam siebie, a dziś było mi obojętne. Wiedziałam, że wyglądam świetnie i nikt nie może mi popsuć tego dnia. Ciekawe jak tam Mike. Mam nadzieje, że jakoś sobie radzi bez braci.
O 16.00 siedziałam już w taksówce, której kierowca chciał mi wmówić, że idę na randkę. Jak powiedziałam, że nie, to chciał się ze mną umówić. O Jezus. Jak ja nie lubiłam natrętów! Jesteśmy na miejscu - powiedział dumnie jakby dokonał ósmego cudu świata.
- Ilę płacę?
- 20$. Jeżeli się Pani ze mną umówi to nic.
- Proszę i reszty nie trzeba - trzasnęłam drzwiami.
Ulokowałam się wygodnie na swoim miejscu. Byłam dumna z niego. Naprawdę sfera VIP wywoływała u mnie wielkie emocje, ale jak zobaczyłam jak przyszli ludzie ubrani, którzy siadali koło mnie, czułam się jak ostatnia idiotka! Kobiety ubrane zwyczajnie. Mężczyźni w koszulkach na krótki rękaw, więc tylko ja zrobiłam z siebie nie wiadomo kogo! Chciałam zapaść się pod ziemie. Z rozmyślań wyrwały mnie pierwsze dźwięki muzyki. Wszyscy świetnie się bawili. Machali, klaskali, śpiewali. Oj jaka cudowna atmosfera! Kołysałam się razem z tłumem, a Mike dawał z siebie wszystko. Nagle po skończonej piosence ustał na scenie i już nie tańcząc, ale dalej śpiewając, zaczął się rozglądać po publiczności. Nagle podbiegł do mnie ochroniarz i chwycił mnie w tali. Przestraszyłam się nie na żarty. Przecież nic nie zrobiłam - Puszczaj mnie – wrzeszczałam, ale co On ze mną wyprawia? Boże! Postawił mnie na chodach za barierkami przy samej scenie, po czym chwycił moją dłoń i wbiegł ze mną na scenę. Stałam jak wryta. Wszystkie światła błysnęły, a ja dalej stałam. Michael podszedł do mnie, wziął moja rękę i zaczął ze mną tańczyć. Tłum zaczął krzyczeć i gwizdać, a On przytulił mnie mocno do siebie. Nie wiem ile tak staliśmy, ale podszedł ochroniarz i sprowadził mnie ze sceny. Do końca koncertu stałam oszołomiona i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. 

4 komentarze:

  1. Haha. Sytuacja z tą sukienką mnie rozbawiła. Gościu z taksówki identycznie.
    Miło się czytało ten rozdział. Cieszę się też, że od razu na początku opowiadania nie wprowadzasz wątku miłosnego. Znacznie fajniej się czyta o tym, jak wszystko się między nimi rozwija, a wątki humorystyczne dodają całej opowieści pewnego charakteru. :)

    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam serdecznie. Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobiłam. Ale nie będę już pisać, jak cudownie mi się czytało, bo bym się nieco powtarzała. Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdram. Martuś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za tak mile komentarze :-):-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż się nie moge doczekać, by wiedzieć co Bd po koncercie! ;) Diana

    OdpowiedzUsuń