piątek, 18 lipca 2014

Michael i Diana cz.11

Witam !
Tym razem zgodznie z planem udalo mi sie napisac notkę. Bardzo miło wspominam nasza konferencję wiec mam nadzieje że w sierpniu także sie spotkamy ! Zapraszam do czytania i komentowania ! Mam nadzieje że ktoś jeszcze czyta :D 
*************************************************************************************
   Nadal siedziałam w łazience, zastanawiając się jak mam do nich wrócić, czy aby na pewno wezmą to w żart? Ich komentarze przewyższały moją delikatną osobowość, ale nie to jest teraz ważne. Jak ja spojrzę w oczy Michaela. Przecież ja to wzięłam jak coś najlepszego, co mi się przydarzyło w życiu. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Diana? Jesteś tam? – to był Mike.
- Tak jestem, jestem.
- Wyjdziesz?
- Tak za chwilkę.
- Wiesz moje rodzeństwo musi już wracać do domu. Jest późno, a Joseph jutro rano wraca.
- Dobrze - otworzyłam drzwi.
- Idziemy ich odprowadzić?
- Jasne! - uśmiechnęłam się jakby nigdy nic.
- Pozwolisz, że ja jeszcze chwile zostanę. Muszę z Tobą porozmawiać.
- Dobrze.
Wyszliśmy odprowadzić Jacksonów. Niestety nie obyło się bez komentarzy, a jak Mike powiedział, że zostaje jeszcze na chwilkę, to już w ogóle posypały się podejrzliwe uśmiechy i niedopowiedzenia. Rozbawiło mnie to. Wyszli, a Mike wziął mnie za rękę i kazał usiaść obok siebie na kanapie. Zaczął.
- Wiesz Diana .. przepraszam za to co się stało. To była tylko głupia zabawa. Nie chciałem wyjść na jak … no sama wiesz.
- Szkoda, że tylko zabawa – rzuciłam i położyłam dłoń na ustach. Boże! Mój nie warzony język. Jak mogłam klepnąć coś takiego? Zapadła na chwile cisza.
- Możesz powtórzyć? – odpowiedział ze zdziwioną miną.
- Może lepiej nie – oddaliłam się od niego na bezpieczną dla mnie odległość.
- Diana …. - jak na złość przysunął się, a ja zbladłam jak ściana – Wiem, że przegiąłem, ale taka jest prawda, że chciałem to zrobić. Może źle się wyraziłem, że dla zabawy, ale nawet nie wiesz ile razy musiałem się powstrzymywać, żeby nie pocałować Cię na planie, nie złapać za dłoń, nie przytulić. Wiesz jak mi cholernie ciężko patrze na Ciebie? I wiem jedno .. z dnia na dzień zakochuje się w Tobie coraz bardziej. Nie wiem jak mam to zrobić .. jak mam się opanować, żeby dać Ci święty spokój … może powinienem już wyjść …
- Siadaj! – grzecznie przysiadł na kanapie. Mój ton był podniesiony, może tego się przestraszył? - Mam tak samo jak Ty. Dzieje się to już od dawna. Na planie Johny też to zauważył … powiedział mi wtedy, że nie jedna tak już na Ciebie patrzyła, ale każdą odstawiłeś, że ze mną będzie tak samo i powinnam dać sobie spokój. Tak też robiłam. Ukrywałam przed światem co czuję. Nie chciałam zdradzić tego co dzieje się wewnątrz. Jeżeli miałoby tak być jak On mówił .. miałyby się potwierdzić jego słowa to …. nie wytrzymałabym jako Twoja sąsiadka zbyt długo. Odeszłabym, wyjechała .. nie wiem do rodziców, ale skoro czujesz to samo … - nie zdążyłam dokończyć. Przysiadł się jeszcze bliżej, przytulił do siebie i pocałował. Nie protestowałam. Dałam się ponieść. Całował świetnie. Jego delikatność sprawiała, że nie chciałam przestać. Położył dłoń na moich plecach, przytulając mnie jeszcze bardziej. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale jednak kiedyś trzeba złapać oddech. Roześmiałam się.
- Diana?
- Hm ..?
- Zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak, a mam jakieś inne wyjście?
- Nieee.
- No właśnie. Zresztą wiesz .. Ty serca nie masz!
- Dlaczego?
- Rozkochujesz w sobie kobietę do granic możliwość i potem pytasz, czy zostanie Twoją dziewczyną? Też mi coś! Pff.
- Diana .. nie przeginaj, bo Cię …
- Bo co Panie Jackson?
- Bo Cię załaskoczę na śmierć!
- Ta już się boję – tych słów pożałowałam najbardziej. Wyłam ze śmiechu i nie mogłam się wybronić. Złapałam Go za koszulkę tak mocno, że ją lekko rozdarłam i została dziura.
- No nie .. Diana .. jak ja teraz wrócę do domu.
- No normalnie .. o tak na stópkach … kroczek, kroczek idziemy.
- No normalnie jakbym mógł to bym Cię no…!
- No co?
- No to! - kolejny raz zostałam obdarzona pocałunkiem.
- A takie kary to ja proszę codziennie!
- Gwarantuje Ci, że przez najbliższy czas będziesz miała ich dość!
- Oby, oby!
- Która godzina?
- Dochodzi 4.00.
- No dobra czas się zwijać .. wiesz, bo mam 4 godziny snu tylko, a to na mnie za mało … sama wiesz.
- No wiem. Przecież możesz przespać się dłużej.
- Próby moja droga, próby. Joseph jak wróci jutro zapewne rozpisze harmonogram i to taki, że się nie pozbieram!
- O jej .. to nie będziesz mnie odwiedzał – posmutniałam.
- Hahahah ta jasne nie będę. Jutro przyjdę wieczorem tak może hm … około 18.00? Albo wiem .. Ty przyjdź po mnie. Powiesz, że coś Ci kran przecieka, a ja wtedy będę miał pretekst, żeby do Ciebie przyjść. Co Ty na to?
- No dobra. Umowa stoi!
Odprowadziłam Michaela do furtki jaka dzieliła nasze ogrody. Poszedł, a ja oczywiście nie mogłam zasnąć po takich wrażeniach! Nigdy! Byłam oniemiała całą sytuacją. Śnił mi się Mike, ale to nic dziwnego. W końcu miał prawo jako mój chłopak. Boże czyż życie nie jest piękne?
Po południu, gdy już się wyszykowałam jak zawsze poszłam do Jacksonów, poszukiwać ratunku przy przeciekającym kranie. Zapukałam. Drzwi otworzyła Pani Jackson.
- O witaj Diana!
- Dzień Dobry Pani Jackson!
- Jest może Michael?
- Jest, a coś się stało?
- Tak .. wie Pani .. przecieka mi kran w kuchni i nie mogę sobie z nim poradzić. Może On, by coś zaradził, bo ja już nie wiem - rozłożyłam bezradnie ręce.
- Wejdź coś zaradzimy! - weszłam. Mike stał już na schodach, niemalże gotowy do wyjścia.
- Mike może pomógłbyś mi z kranem, co? Strasznie przecieka. Nie wiem co z tym zrobić.
- Jasne, już idziemy.
- Nie tak szybko – z kuchni wyszedł Joseph - Przeciekającym kranem zajmie się Tito, Ty masz jeszcze naukę i próbę. Zostajesz w domu - spojrzałam na Michaela błagalnie.
- Przecież Tito też ma próbę!
- Ale Ty masz solowy występ.
- Diana – odezwał się do mnie - Tito przyjdzie za jakąś godzinę.
- Nie, nie trzeba. Skoro tak, to nie róbcie sobie kłopotów. Zadzwonię po montera. Na pewno sobie poradzi. Nie chce przeszkadzać. Do widzenia - wyszłam. Co za wstrętny facet. Zepsuł nam randkę z Michaelem. Chyba domyśla się co się święci. No nic. Te popołudnie będę musiała spędzić sama.
Siedziałam resztę dnia w domu sama. Dzwoniła mama. Oczywiście oburzona, że jak mogę się nie odzywać tyle czasu. Wypytywała o klip, co, jak, po co, dlaczego … standard z życia. Po przesłuchaniu poszłam się wykąpać i spać. Przez okno od mojej sypialni wyjrzałam na dom Jacksonów. Czy to możliwe, żebym już tęskniła za Michaelem?
W nocy obudziło mnie pukanie do oka. Przestraszyłam się i skamieniałam. Spojrzałam się na zegarek, wskazywał 3.00. Spojrzałam na okno. Nic nie widać. Boże jest tak ciemno, a ja sama w domu. Ktoś zapukał po raz drugi – Diana .. nie bój się .. to ja - Co Michael? O tej porze i to w oknie na pierwszym piętrze? Czy mi się to śni?
- Diana .. otwórz to ja!
- Michael? Co Ty tu robisz? – podbiegłam do okna i otworzyłam je na szeroko.
- To dla Ciebie – wręczył mi bukiet czerwonych róż.
- O jej są piękne .. dziękuje! Jak Ty tu wszedłeś?
- Po drabinie - wskazał ręką w dół i rzeczywiście stał na niej.
- O Boże .. skąd ją masz?
- Tito ją zrobił. Dostał za nią tróje na zajęciach technicznych w szkole.
- To może lepiej zejdź, bo jeszcze się połamiesz!
- Spokojnie jest stabilna - zaczął pukać nogą o szczebel, a ja prawie zemdlałam ze strachu.
- No dobrze już dobrze Romeo.
- Julio przepraszam za to, że nie mogłem przyjść do Ciebie, ale sama widzisz jak Joseph jest w domu ciężko mu umknąć. Mam nadzieje, że się nie obrazisz.
- Nie no skąd!
- Za to obiecuje Ci, że jutro pójdziemy do wesołego miasteczka, zgoda?
- Jasne!
- No to ja już będę leciał. Do jutra – pocałował mnie i zaczął schodzić.
Dobrze widziałam, że sąsiadka zerka zza okna, ale chyba nie słyszała co mówiliśmy, bo aż weszła do ogrodu sądząc, że jej nie widzę, a jej mąż nadal stoi w oknie i patrzy. Michael poszedł, a ja zostawiłam tylko uchylone okno. Słyszałam fragment rozmowy „Widzisz, widzisz, Philip tak się teraz młodzież zachowuje. Róże jej dał i po drabinie wszedł, nie tak jak Ty! Zestarzałeś się „ Posłuchałam jeszcze nocnych wywodów sąsiadki w ogrodzie i zastanawiałam się czemu Ona jeszcze nie śpi. Osiedlowe „google” z uśmiechem na ustach poszłam spać. 


3 komentarze:

  1. Hej! :)
    Bardzo fajna część, tylko trochę krótka. Ale i tak fajnie się ją czytało i super, że Mike się odważył wyznać Dianie to, co czuje. Fajnie, że są razem. Czekam na kolejną część! A u mnie nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej notka super.
    Kocham takiego Michaela <3 <3 <3
    Piszesz genialnie i pisz dalej :-*

    Pozdrawiam
    DARIA

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Mój komentarz może Cię trochę zaskoczyć, ale postanowiłam, że nie będę owijać w bawełnę, kiedy coś mi się nie spodoba. Mam nadzieję, że Cię tym nie urażę.
    Bardzo ucieszyło mnie, że Mike i Diana są razem, ale czy nie zaczynasz z tego robić opowiadania, jak każde inne? Te "kary" i łaskotanie przypomina mi coś, czego mam serdecznie dość. Przepraszam, ale ta notka nie podobała mi się tak, jak poprzednie, które ceniłam za oryginalność.
    Nie przekreślam ani Ciebie, ani tego opowiadania. Uważam, że bardzo dobrze piszesz :D. Język, interpunkcja, dialogi - nie ma się do czego przyczepić, ale to nie jest "to coś", czego oczekiwałam. Mam nadzieję, że przy następnej notce mój komentarz będzie bardziej pozytywny.
    Pozdram. Martuś.

    OdpowiedzUsuń