sobota, 26 kwietnia 2014

Michael i Diana cz.1

Witam!
  Jest to mój pierwszy blog i pierwsze opowiadanie , więc proszę o wyrozumiałość . Do napisania tego opowiadania zainspirowały mnie wasze blogi i za namowa mojej kochanej rozmówczyni na GG :D postanowiłam, je opublikować . Z góry  przepraszam za moje błedy zarówno ortograficzne jak i interpunkcyjne ale jestem dyslektykiem i nic nie mogę na to poradzić. Miłego czytania!  

****************************************************************************** 

Był zimny ciemny wieczór. Wiedziałam, że On już nie wróci, nie było na to szans. Przecież on nie chce nawet ze mną rozmawiać…Boże jaka byłam głupia i pozwalałam sobie na to wszystko. Wybaczałam kłamstwa, wychodzenie potajemnie na piwo z kolegami, ale zdrada z moją jedyną przyjaciółką? Nie to nie może być prawda. Łzy samoistnie spływały mi do oczu. Dlaczego ja? Nie wiem ile siedziałam na balkonie, ale zainteresowało to widocznie moją mamę, bo przyszła.
- Kochanie?
- Słucham mamo?
- Może weszła byś do domu jest już strasznie zimno.
- No tak przecież jest wiosna - próbowałam wymusić uśmiech.
- Martwisz się nim, prawda?
- Nie ..
- Nie kłam ... przecież wiem to doskonale .. nie poszłaś dziś na bal zakończenia liceum.
- Nie miałam z kim, a poza tym nie chce na nich patrzeć.
- Dziecko przesiadujesz w domu już od 3 miesięcy i po co się załamujesz?
- Nie potrafię inaczej, wybacz mamo, ale chce zostać sama, dobrze?
- Jak chcesz tylko proszę. Nie za długo.
- Dobrze.
Nie posłuchałam mamy. Siedziałam jeszcze dobre dwie godziny. Następnie wiłam się w łóżku prawie do rana. Rozmyślania ciągle nie dawały mi spokoju …
Obudziłam się jak zawsze zlana potem. Koszmary chyba na złość przychodziły prawie codziennie. Postanowiłam jeszcze w szlafroku zejść na śniadanie. Tata z mamą już siedzieli i rozprawiali o pracy zajadając tosty.
- Zjesz coś, kochanie?
- Nie dziękuje - nalałam sobie tylko soku.
- Córeczko? - zaczął tata - Musimy Ci o czymś powiedzieć – zmarkotniał - Jesteś naszym jedynym dzieckiem i wiesz, że chcemy dla ciebie jak najlepiej i dlatego postanowiliśmy z mamą, że na studia wyjedziesz z miasta.
- Jak to? Gdzie? Nigdzie nie wyjeżdżam. Wybrałam już uczelnie w naszym mieście i nie mam ochoty na zmiany.
- Słuchaj siedzisz w domu od 3 miesięcy. Nie mam zamiaru dłużej patrzyć jak się meczysz. Wyjeżdżasz i to gwarantuje Ci, że jak najszybciej ten dupek nie będzie więcej cię krzywdził - zacisnął ręce w pięści.
- Kochanie spokojnie - wtrąciła się mama.
- Kobieto jak mam być spokojny do cholery jasnej?! Zobacz moja jedyna córeczka cierpi przez tego człowieka! Nie pozwolę na to więcej .. jeszcze mi kiedyś za to podziękuje.
Stałam jak osłupiała. Wiedziałam, że komu jak komu, ale ojcu nie mogę się sprzeciwić. Grzecznie spuściłam głowę i poszłam na górę. Jedyne co mi pozostało, to spróbować się spakować.
Kolejny dzień. Jak nigdy na złość nie nadszedł zbyt szybko. Miałam być gotowa na 13, jechać obejrzeć mieszkanie, ale i po co to wszystko! W tym momencie miałam ochotę wybiec i zniknąć stąd, zapaść się pod ziemie, żeby nikt więcej mnie nie ranił, nie krzywdził. Cieszyłam się tylko jednym, że będę wreszcie mogła siedzieć sobie sama i jeść to co chce i robić to co chce. Gwarantuje ojcu, że nie będę szukała taniego mieszkania niech pożałuje tego, że kazał mi wyjechać.
Wybiła 13. Ojciec siedział już w samochodzie, a ja zwlekałam się ze schodów, mama widziała moje zmagania. Nie powiedziała nic tylko głośno westchnęła. Wiedziałam co ma teraz na myśli i postanowiła zostawić to dla siebie. Cała Ona.
- Gotowa?
- Tak.
- To co jedziemy zobaczyć twój pierwszy nowy dom - gorączkował się … jakbym brała ślub z cesarzem Chin.
Oddalaliśmy się od miasta o 30, 40, 50 km, ale ciągle nic mi się nie podobało. To małe, to rudera, to okolica gdzie bałabym się nawet nosa wystawić i kolejne kilometry były przemierzane. Wreszcie dotarliśmy już do ostatniego. Był to domek jednorodzinny, duży nie ma co piękny ogród. Oddalony od naszego o 120 km dla ojca była to idealna opcja. Daleko od Paula od niegdyś mojego Paula. Znowu te łzy, zawsze zdradzały to o czym myślę…
Z domku wyszedł starszy facet, a za nim kobieta, również w podeszłym wieku.
- Witamy. Państwo w sprawie wynajmu domu, tak?
- Jasne! - odpowiedział tata
- W więc .. proszę państwa cena wynajmu nie jest zbyt wygórowana, bo jesteśmy już starszymi osobami. Pieniądze nie są już nam potrzebne do szczęścia - złapali się za ręce. Jakie to było piękne. Razem już tyle lat, a nadal tak zakochani, a ja co? W wieku 20 lat nawet nie potrafię utrzymać przy sobie chłopaka, który był jedyna miłością mojego życia? Z rozmyślań wyrwał mnie głos mężczyzny - To jak podoba się pani ten dom, yyy? - stałam już w salonie.
- Tak jest świetny .. naprawdę bardzo mi się podoba - zagryzłam wargę z roztargnienia.
- To strasznie się cieszymy. Kiedy ma pani zamiar się wprowadzić?
- Nie wiem.
- Ale ja wiem - wtrącił tata - Córka wprowadzi się po jutrze. Mam wolniejszy dzień. Chętnie pomogę jej się przewieść.
- Jasne, to dobry pomysł - spojrzałam na tatę wymownie.
- Na pewno nie będzie pani samotna. Gwarantuje to pani. Tu o widzi pani? Dokładnie w tym domu mieszka rodzina, wielodzietna, tych sławnych Jacksonów. Pięciu chłopców. Nie będzie się pani nudzić! - zaczęli się śmiać, a ja znowu wymuszałam uśmiech.
Krzątałam się po domu próbując spakować swoje rzeczy kiedy zapukała mama.
- Mogę?
- Jasne .. siadaj - odgarnęłam stertę ubrań z łóżka.
- Już kończysz?
- Eh … chciałabym, ale tego wszystkiego jest tyle, że nie wiem, czy wyrobie się do jutra.
- No fakt .. nagromadziłaś trochę tego .. nie powiem.
- Zabiorę wszystko, żebym nie musiała Was nachodzić.
- Co Ty mówisz, kochanie? Przecież wiesz, że chcemy, żebyś nas odwiedzała tak często jak tylko się da.
- To czemu każecie mi się wyprowadzić?
- Nie każemy tylko chcemy, żebyś była szczęśliwa, a nie samotna. Tak jak tu wszystko przypomina Ci o nim, każdy element tego domu. Byliście razem od 2 lat. Przez ten czas zdążyłaś się już do niego przyzwyczaić.
Mama wyszła, a ja zostałam ze swoimi strasznymi myślami. Nikt nawet nie przyjdzie się ze mną pożegnać. Boże! Jakie to życie jest straszne. Nienawidzę Go. Czemu nie mogę oddać Go komuś innemu. Własna mama mnie nie rozumie. Uważa, że dam sobie radę sama, że samotność ucieknie jak się wyprowadzę. Nie to się nie zmieni! Wszędzie tu, czy 120 km stąd będę samotna. Nie ma już beztroskich lat liceum ani Paula ani Alice. Oni odeszli. Najgorzej, że razem sami i to beze mnie! Tej nocy moje załamanie sięgało zenitu.
Nim się obejrzałam minął poranek. Ojciec znosił moje ciężkie walizy do auta, a ja siedziałam na schodach bawiąc się misiem od Paula, którego podarował mi na naszą pierwszą rocznice bycia razem.
- Co z nim zrobisz? Zabierzesz?
- Nie - rzuciłam Go do mamy.
- Wyrzucę Go .. nie chce pamiętać o niczym co z nim związane.
- Jasne.
- Walizki spakowane. Możemy jechać - to te słowa, których nie chciałam usłyszeć, naprawdę, ale wiedziałam, że to musi nastąpić i nie ma złudzeń.
Wsiedliśmy całą rodziną do samochodu i ruszyliśmy w podroż, która nie trwała długo.
W radio mówili o Jacksonach hm…to moi sąsiedzi. Rzeczywiście są znani. Nie wiem czemu, ale nie słuchałam zbyt dużo muzyki. Czasami w autobusie, przelotem gdzieś radia, może dlatego, że zbyt dużo czasu poświęcałam nauce.
- Jesteśmy!
- O jaki piękny. Boże naprawdę mi się podoba! Jest ładniejszy niż nasz! - mama udała zazdrość wobec taty, a on tylko wzruszył ramionami. Nawet Oni byli szczęśliwi tylko nie ja.
Wysiedliśmy i zaczęło się rozpakowywanie, przenoszenie, wnoszenie itp., itd. Wieczorem usiedliśmy na werandzie. Mama zrobiła herbatę. Gawędziliśmy i naprawdę poczułam się jak, by lepiej. Rodzice zauważyli to od razu.
- Kochanie! Uśmiechasz się. Widzę, że klimat tego miejsca dobrze Ci służy.
- No tak jakby.
- Musimy uważać na nią tutaj - tata wskazał palcem - Mieszka aż 5 chłopców. Nie wiem, czy nasza córeczka będzie bezpieczna.
- Już ty się nie martw. Przypomnieć Ci twoje młode lata?
Tata się zarumienił, a my z mamą zaczęliśmy się śmiać.
Pierwszej nocy oczywiście nie zamierzałam spać bo i po co. Jak byłam sama w domu pierwszy raz od 20 lat, mogłam robić co mi się podoba. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie, wyciągnęłam cole i popcorn, włączyłam horror. Wiedziałam, że nikt mi nie będzie przeszkadzał. Nie muszę dodawać, że bałam się jak diabli potem przejść z pokoju do pokoju.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Ah .. pewnie facet przyniósł gazetę, starsi państwo wspominali coś o tym, ale mieli Go przecież odwołać. No nic. Założyłam szlafrok i wyszłam
- Dzień dobry. Nie wiedziałam, że pani jeszcze śpi - moim oczom ukazała się starsza czarnoskóra kobieta trzymająca w ręku ciasto.
- Nie nic się nie stało .. naprawdę .. proszę. To ja przepraszam za mój wygląd, ale siedziałam do późna, a i jeszcze proszę nie mówić mi pani tylko Diana.
- Milo mi, Katharine Jackson. Jestem twoją sąsiadka i jest u nas taki zwyczaj, że witamy naszych nowych sąsiadów i mam dla Ciebie ciasto.
- Naprawdę bardzo mi miło. Zapewne się pani natrudziła .. tak pięknie pachnie.
- Skorzystałam z okazji, że nie ma dzieci i miałam chwilkę czasu. Wiesz Oni ciągle chodzą na próby i chciałam Cię przeprosić za nich, ale nie mogli przyjść .. wiesz ciągle praca, praca.
- Nic się nie stało. Zapewne będzie jeszcze okazja się poznać.
Tak miło nam się gawędziło, że nawet się nie spostrzegłam, że minęło już tyle czasu. Pani Jackson zaczęła się zbierać, stwierdziła, że musi iść szybko ugotować coś dla dzieci, bo wrócą zmęczeni. Pożegnałyśmy się. Dostałam zaproszenie tym razem do ich domu, ale i tak nie skorzystam w najbliższym czasie. Nie miałam ochoty się z nikim widywać wolałam posiedzieć samotnie w domu. Włączyłam komputer i zaczęłam przeglądać swoje stare zdjęcie znalazłam w nich folder ‘’Magia’’ otworzyłam i wiedziałam już, że źłe zrobiłam tam były zdjęcia moje i Paula. Przeglądałam je szlochając. Każde kolejne zdjęcia przywoływało wspomnienia. Najgorsze było to, na którym uwieczniłam napis Paul na drzewie. Wyrył nasze inicjały i napis ‘’Love Forever’’ to było straszne. Nie dawałam rady. Chciałam się wypłakać, ale nie miałam do kogo nawet zadzwonić. Alice jest z nim i nie chce jej znać, a żadna inna koleżanka mnie nie zrozumie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zmęczona płaczem zasnęłam zwinięta w kłębuszek na moim dużym łóżku, które tej nocy było moim jedynym pocieszycielem.
Promienie delikatnie padały na moją twarz. Był piękny ranek, gdy wstałam otworzyłam okno. Cudownie pachniało jakby wiosna już na dobre postanowiła zagościć. Nawet trawka po zimie zaczęła się zielenic. Odruchowo spojrzałam na dom Jacksonów. Na podjeździe stało potężne auto jakby Jeep, a na werandzie siedziały dwie dziewczyny. Naprawdę z mojego punktu widzenia pozazdrościć im wyglądu. Z zazdrości o ich karnacji postanowiłam iść do ogrodu się poopalać. No nie wiem czy mi ciemnej blondynce o niebieskich oczach coś pomoże dorównać do nich, ale co warto spróbować.
Poszłam do ogrodu i byłam zaskoczona jego wygładem. Był piękny. Mama by powiedziała, że zwariowałam opalać się wiosennym słońcem, ale mieszkałam sama! I mogłam robić co chce! Rozłożyłam się wygodnie na leżaku w moim skąpym bikini. Przecież przez ten plot nikt mnie nie zobaczy, pomyślałam. Założyłam okulary, wzięłam drinka i postanowiłam się zrelaksować. Pogoda była wyjątkowa. Leżałam dłuższą chwile, gdy do ogrodu przez płot wpadła piłka i uderzyła mnie prosto w twarz. Mimo tego, że uderzenie nie było mocne, przestraszyłam się jak nie wiem. Poskoczyłam i zaczęłam się rozglądać.
- Hej!
- Boże co to za głos? - mówiłam sama do siebie.
- Hej przepraszamy .. nie wiedzieliśmy, że ktoś tu jest - dopiero teraz spostrzegłam, że zza płotu zagląda chłopak.
- O matko boska - zaczęłam gorączkowo szukać ręcznika, a On jak na złość leżał sobie przy samym domu. Porwałam się i poczęłam zwiewać. Ktoś za mną zagwizdał, ale to już było bez znaczenia. Nie odezwałam się, po prostu chciałam już się schować. Nie chce, żeby ktoś oglądał moje ciało.
Weszłam do domu. Boże co za wstyd. Jak ja się teraz pokaże na osiedlu …. jak mogłam dać się poznać sąsiadom w tak żenującej sytuacji. Moje myśli mimowolnie zeszły na tego chłopaka. Był naprawdę przystojny, kręcone włosy, piękne wielkie ciemne oczy ah .. rozmarzyłam się. Teraz mogę zapomnieć już o tym, że kiedykolwiek pokaże się mu na oczy. Powinnam się nazywać pani pech. 

7 komentarzy:

  1. Juhu, to jest świetne, oby tak dalej. Naprawdę nie zauważyłam ani jednego błędu, więc czekam na więcej a nawiasem mówiąc bardzo oryginalna fabuła opowiadania, bardzo mi się podoba. Oczywiście zapraszam Cię na mój blog (chodź i tak już skończyłam opowiadanie, ale i tak Cię zapraszam) No i na mój drugi blog lubisz zadawać pytania więc zapraszam do mnie.

    http://youaremylifemichael.blogspot.com/ - Opowiadanie.

    http://andinloveandhappiness.blogspot.com/ - Ask Michael.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za te słowa, są dla mnie bardzo ważne :D

      Usuń
  2. Fajne to opowiadadanie :) Oryginalne.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  3. No super! Jak na pierwszą część jestem oniemiała! Zgadzam się z Eweliną, że pomysł jest bardzo oryginalny. Twój styl pisania jest przyjemny i szybko się połyka całą część. I tu chcę zaznaczyć, że długość notki jest zadowalająca. Nie jest za krótka. :D

    Błędów wcale nie znalazłam i wszystko jest ok. No może w dwóch, czy trzech miejscach zabrakło mi przecinków, ale takie błędy, to nie błędy. :D

    Trzymaj tak dalej! Czekam na nową notkę i pozdrawiam. Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O jak się cieszę ! Następna notka pojawi się za 3 dni, myślę że już ją skończę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyrozumiałość? Nie będzie potrzebna. Opowiadanie jest tak boskie, że nie ma na co narzekać. Chciałabym się doczepić, jak to ja, ale nie mam ku temu żadnych powodów. A błędów również nie znalazłam. Super. Wiola, wie co poleca.
    Pozdram. Martuś.
    Ps: Przepraszam, że czytam dopiero teraz, ale nie mogłam znaleźć czasu. Zapraszam na mojego bloga http://martas-story-about-mia-and-michael.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń